Zagubione godziny - Karen White
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 400
„Zagubione godziny” to książka z piękna okładką, przyciągającą wzrok natężeniem
barw i kompozycją. To przez/dzięki tej okładce pozycja ta trafiła na moją półkę
i tak długo kusiła, aż trafiła bezpośrednio przed moje oczy. Zupełnie nie
wiedziałam czego się spodziewać, bo choć pani White jest autorką już kilkunastu
książek, to jak dotąd żadna z nich nie została wydana w naszym kraju. Aż do
teraz.
„Zagubione godziny” to pełna ciepła, nostalgii i życiowej mądrości
opowieść o sile przyjaźni i nadziei, która nigdy nie gaśnie. Młoda kobieta
kierowana wskazówkami dziadków, które otrzymuje wraz z testamentem postanawia
rozwikłać skomplikowaną i zupełnie nieznaną przeszłość swojej babci Annabelle.
Jedyną osobą, która zna sekrety z przeszłości jest Lillian, charyzmatyczna
staruszka, która jednak woli by tajemnice nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Po kolejnej odmowie pomocy zdesperowana Piper ukrywa swą tożsamość i wynajmuje
domek w rodzinnej posiadłości Lillian by w ten sposób zbliżyć się do staruszki
i jej rodziny. Zarówno niewidoma Helen jak i jej brat Tucker witają Piper z
serdecznością która rekompensuje chłód babki. Wszyscy oni, wraz z sama Piper
zmagają się także z własnymi dramatami i bolesnymi wydarzeniami z przeszłości.
Poszukiwanie prawdy z czasów młodości ich dziadków będzie też poszukiwaniem
prawdy o ich własnym życiu.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Tajemnicza historia z przeszłości
wciąga, a autorka nadaje jej odpowiednią dramaturgię oszczędnie dawkując nam
informację i odkrycia. Historia rozgrywa się jakby na dwóch poziomach, pierwszy
to czasy współczesne kiedy towarzyszymy Piper w jej poczynaniach, druga jest
nam prezentowana poprzez wpisy ze starego dziennika jakie na początku XX wieku
odnotowała trójka młodych przyjaciółek. Ta cześć fabuły – dotycząca przeszłości
i tajemniczych wydarzeń, które tak wpłynęły na losy tych kobiet jest tym co
najlepsze w całej książce. Niestety wątek ten zostaje nieco przytłoczony
problemami współczesności. Piper po wypadku panicznie bojąca się koni,
niewidoma Helen, Tucker rozpaczający po stracie żony i jego dwie zagubione
córeczki. Za dużo tego jak dla mnie, zwłaszcza, że autorka nie stroni od
domorosłej psychologii i masy niedorzeczności.
„Zagubione godziny” są tego rodzaju lekturą, która bardzo wciąga, a
autorka świetnie radzi sobie z graniem na emocjach czytelników. Jest w przedstawionej
przez nią historii coś uniwersalnego, tak jak uniwersalne są prawa jakimi
rządzi się przyjaźń niezależnie od miejsca, czasów i upływu lat.
Polecam lekturę „Zagubionych godzin” bo mimo wszystko jest to piękna opowieść
o ludzkim życiu z cyceronowską myślą przewodnią – póki życia, póty nadziei.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz