środa, 3 lutego 2016

Małe mroczne kłamstwa - Sharon Bolton

Małe mroczne kłamstwa - Sharon Bolton

 


Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 07/2015
Ilość stron: 320

Nie miałam dotąd okazji czytać książek Sharon Bolton czego po przeczytaniu "Małych mrocznych kłamstw" bardzo żałuje. To zdecydowanie jedna z lepszych książek jakie czytałam (w każdym razie najlepsza w tym roku :) I choć podobno jej styl znacznie różni się od pozostałych książek autorki, to mam nadzieje, że reszta także ma w sobie "to coś".

Akcja rozgrywa się na Falklandach, zamorskim terytorium brytyjskim, niedaleko wybrzeża Argentyny. Ten wyspiarki klimat i zamknięta doskonale znająca się społeczność są ważnym elementem opowieści. Nie bez znaczenia jest także historia wyspy - jeden z bohaterów brał czynny udział w konflikcie zbrojnym, podczas krótkiej aneksji wysp przez wojska argentyńskie. Co wywarło na nim ogromne piętno. Callum jest jednym z trzech głównych bohaterów tej historii. 

Catrin Quinn przed trzema laty straciła dwóch małych synków. Nigdy nie poradziła sobie ze stratą. Pogrążona w żałobie żyje na granicy utraty zmysłów marząc o zemście, która miałaby przynieść ukojenie. To co dla społeczności było tragicznym wypadkiem, dla niej oznacza morderstwo i nie ma wątpliwości, kto jest winny. To jej najlepsza przyjaciółka Rachel, zabiła jej dzieci. 

Zaginięcie kolejnego małego dziecka uruchomi lawinę zdarzeń, która sprawi, że żadno z tej trójki - Callum, Catrin, Rachel, nie będzie już mogło czuć się bezpiecznie. Na jaw wyjdą wszystkie kłamstwa i sekrety, a życie każdego z nich jest ich pełne. 

Co tak bardzo podobało mi się w tej książce? Otóż to jeden z lepszych thrillerów psychologicznych jakie dane mi było czytać. Rozwiązanie zagadki i prawda, kryje się nie w policyjnych procedurach, ale psychice bohaterów. Mimo, że poznajemy całą trójkę do końca nie wiemy kim są, ani do czego są zdolni. Pogrążeni w żalu, gniewie i niepewności nie ufają nie tylko sobie nawzajem, ale nawet samym sobie. 

Świetnie nakreślone sylwetki bohaterów to nie jedyna zaleta choć jedna z ważniejszych. W książce nie zabrakło także akcji. Mamy mnóstwo sekretów, które powoli wychodząc na jaw zmieniają obraz całej sytuacji, Mamy kilka niespodziewanych zwrotów akcji, miejsc gdzie fabuła przyśpiesza i takich przy których możemy się zatrzymać. Na koniec zaś mamy całkowicie zaskakujące rozwiązanie. 
Czego więcej można chcieć o psychologicznego thrillera? Ja nie chce już nic więcej :)

Moja ocena: 9/10
*********

piątek, 29 stycznia 2016

Flock i Koomson

Co się stało z moją siostrą - Elizabeth Flock

 


Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 06/2015
Ilość stron: 352

Elizabeth Flock może być niektórym znana jako autorka bestsellerowego "Emma i ja" - ja jednak, choć o książce sporo słyszałam nigdy nie miałam okazji jej przeczytać. Być może teraz gdy autorka przekonała mnie do swojego pióra bardziej się postaram o taką okazję. Bo choć wcale nie należę do fanek literatury obyczajowej to absolutnie oczarował mnie sposób w jaki pani Flock postanowiła opowiedzieć nam tę - wcale nie łatwa - historię. 

Zacznijmy od owej tajemniczej tytułowej siostry. Dziewięcioletnia Carrie Parker niczego nie jest w tej sprawie pewna. Ani co się z Emmą stało, ani nawet tego czy faktycznie istniała. Nie umie rozróżnić wspomnień od wyobraźni ani skonfrontować tego z rzeczywistością. A matka Carrie - Libby woli o Emmie nigdy nie słyszeć. Obie próbują rozpocząć nowe życie po tym jak uwolniły się spod wpływu brutalnego ojczyma dziewczynki. Nic w jej życiu nie jest jednak proste, ani sielankowe. Przynajmniej do momentu gdy spotyka kobiety z rodziny Chaplinów. Zetknięcie się ze sobą tych postaci i niezwykła przyjaźń jaka połączy Carrie z jej rówieśnicą Cricket sprawi, że wszystkie sekrety będą musiały wyjść na jaw. 

Niezwykłe jest to w jaki sposób autorce udało się połączyć realizm brutalnego świata w którym żyje Carrie - w którym nie znajdziemy nic z sielankowości typowej literatury kobiecej - z pełną ciepła opowieścią o rodzinie Chaplinów. To właśnie to zestawienie robi na czytelniku największe wrażenie. Dziewięciolatka wiedząca, że rozmokły papier najlepiej zapycha żołądek i Crickiet, która choć otoczona miłością musiała zmagać się ze stratą starszej siostry.

Książka wyzwala w czytelniku cały ogrom emocji. I to nie tylko dlatego, że bohaterem jest dziecko, które cierpi. Historia Carrie nas wzrusza i oczarowuje - bo to niezwykła, rezolutna dziewczynka, ale jednocześnie wywołuje niedowierzanie i gniew. Bo chcemy żyć w świecie w którym podobny los nie jest udziałem dzieci. "Co się stało z moja siostrą" to także opowieść o wzajemnych stosunkach matek i córek, które zawsze są skomplikowane, nawet gdy naznaczone miłością - która wcale nie jest tak oczywista jak się wydaje.

Moja ocena: 6/10
****** 

Kobieta, którą kochał - Dorothy Koomson 

 


Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 06/2015
Ilość stron: 512

"Kobiet, którą kochał" to pierwsza książka Dorothy Koomson, która dane mi było przeczytać, choć kilka tytułów jej powieści już dawno wpadło mi w oko (zwłaszcza "Przyjaciółki"). Nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Opis fabuły obiecywał coś pomiędzy powieścią sensacyjna a obyczajową. A nawet - co okazało się całkowitym nieporozumieniem - kusił porównaniem do Cobena. Tymczasem kolejny raz okazało się jak bardzo nietrafne jest porównywanie jednych autorów do innych, pani Koomson ma bowiem swój własny styl i własny sposób na opowiedzenie nam tej historii. 

Libby jest młodą, trzeźwo myślącą, ambitną kobietą, którą czytelnik darzy sympatią już w momencie poznania. Z wzajemnością zakochuje się w intrygującym, bogatym Jack'u i dalej powinno się już tylko powiedzieć żyli długo i szczęśliwie. Ale oczywiście to nie bajka, i problemy Libby dopiero się zaczną. Zdaje sobie ona sprawę, że tak naprawdę niewiele wie o swoim mężu i jego przeszłości, a zwłaszcza o jego pierwszej żonie i jej równie tajemniczej śmierci. Czy małżeństwo z Libby jest dla Jacka tylko próbą ukojenia żałoby? Czy jego pierwsza żona była tak idealna, jak to się wydaje? Kim naprawdę była piękna kobieta w czerwonej sukience?

Fabuła łączy w sobie elementy sensacji z obyczajowymi, z ogromnym naciskiem na te drugie. Wątek sensacyjny wydaje się tylko tłem dzięki, któremu możemy poznać Eve. Jej historia, wybory których dokonała i realizm życia z jakim musiały się zderzyć jej młodzieńcze marzenia - wszystko to sprawia, że historia pani Koomson jest na wskroś przesiąknięta duchem współczesności. Uświadamia nam jak łatwo jest przekroczyć granicę po której nie ma już powrotu do świata niewinności. Nie ma w niej nic z bajkowości - może poza samą miłością. 

Miałam problem z tą książką. Jednocześnie fascynowała mnie i odrzucała. Chciałam wraz z Libby odkryć prawdę, a jednocześnie męczyło mnie zgłębianie kolei losów młodej Eve, której nie udało mi się ostateczni ani zrozumieć, ani polubić. Żałuję także, że autorka tak mało miejsca poświęciła samemu Jack'owi. Jego postać na tle kobiet jakoś się rozmywa. 

Polecam wszystkim fanom dobrej powieści obyczajowej, bo książka naprawdę warta jest przeczytania. 
Moja ocena: 7/10
*******



środa, 27 stycznia 2016

Ród - J.D. Horn

Ród - J.D. Horn


Wydawnictwo: Feeria Young
Rok wydania: 04/2015
Ilość stron: 336

Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na przeczytanie czegoś lekkiego ale wciągającego i jako takie najlepiej sprawdzają się książki dla młodzieży. Ja osobiście najbardziej lubię te z wątkami fantastycznymi, a kiedy w fabule pojawiają się czarownice, to już z pewnością coś dla mnie. Bo czy jest inny równie bogaty temat? Obdarzony wyobraźnią autor może z motywu czarownic stworzyć prawdziwe cuda :) Pan Horn bez wątpienia takową wyobraźnię posiada (muszę wspomnieć w tym miejscu, że zaskoczyła mnie płeć autora, przez całą lekturę byłam przekonana, że książkę napisała kobieta, nie wiem dlaczego, ale jest coś kobiecego w jego stylu), i schematyczności czy braku pomysłów zarzucić mu się nie da. Jeśli już to wręcz przeciwnie, pomysłów jest za dużo, ale o tym za chwilę...

Mercy Taylor i jej siostra bliźniaczka Maisy są najmłodszym pokoleniem potężnego rodu czarownic (i czarodziejów), którego siedzibą jest pełne niesamowitego klimatu Savannah. Życie bliźniaczek znacznie się jednak od siebie różni - podczas gdy Maisy poświęca się nauce czarodziejskiego fachu i jest pupilka całej rodziny, nie obdarzona mocą Mercy, prowadzi dość swobodny ale bardzo zwyczajny żywot. Siostry łączy jednak niezwykła więź, którą nagłe uczucie jakie Mercy żywi do chłopaka siostry może wystawić na ciężką próbę. Niespodziewanie umiera głowa rodu Taylorów, dotąd rządząca rodziną twardą ręką, wiele to zmienia w życiu obu dziewczyn i zapoczątkowuję lawinę niezwykłych zdarzeń.

Historia zaczyna się dość spokojnie, poznajemy sympatyczną Marcy, która czuje się dość samotna w obdarzonej mocą rodzinie. Mocą, której sama nie posiada, ani nie nie potrafi zrozumieć czy się przed nią obronić. A mimo wszystko jest bardzo przywiązana do swoich krewnych. Już wtedy możemy podejrzewać, że z rozdziałem owej mocy w rodzinie jest coś nie tak, ale nie uprzedzajmy. Stopniowo poznajemy kolejnych bohaterów, przyjaciela Marcy - Petera, jej siostrę i jej chłopaka, ciotki, wujków i przedstawicieli rodów przybyłych na zjazd. Postaci jest więc naprawdę sporo, co byłoby bardzo fajne, gdyby autor poświęcił im trochę więcej miejsca i czasu. Właśnie brak czasu jest najbardziej charakterystyczną cechą "Rodu" i to zarówno w dobrym jak i złym znaczeniu. Kiedy już fabuła się rozpędzi to do końca książki już tylko przyśpiesza, niespodzianka goni niespodziankę, zwrot akcji kolejny fabularny zakręt, aż uff... czytelnik chciałby się na chwilę zatrzymać. Tak by zrozumieć i omówić to co właśnie się wydarzyło. Trudno przy takim pędzie także o jakąś głębsza analizę postaci, gdzieś ucieka także cały dramatyzm. 

No dobrze, strasznie się rozpisałam, a prawda jest przecież taka, że książka mi się podobała i nie chodzi mi tylko o tempo w jakim się czyta. Oprócz zwariowanej fabuły w której mieści się mnóstwo czarów - ale znalazło się także miejsce na wątki romansu - niewątpliwą zaletą książki jest jej klimat. Pełne pierwotnej magii i vooduu Savannah, po którym przechadzają się rzesze duchów, nie zawsze przywoływanych w dobrych celach.... Po prostu świetny klimat na opowieść o czarownicach :)

Co więcej mogę powiedzieć? Czekam na kolejną cześć, bo choć książka nie należy do tych rewelacyjnych, które na długo rządzą naszą wyobraźnią, to jest bardzo przyjemną, lekką lekturą o - co nieczęste w tym gatunku - całkowicie nieprzewidywalnej fabule. 

Moja ocena: 6/10
******

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Oskarżony - Lisa Bellentyne


Oskarżony - Lisa Bellentyne

 


Wydawnictwo: Ole
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 424


Ta książka długo czekała na półce na swoją kolej. Mimo interesującego opisu i ładnej okładki nie wzbudziła mojego zainteresowania na tyle bym czuła, że muszę ją przeczytać już w tej chwili, a więc troszkę odleżała... Może tak właśnie było trzeba by nastała odpowiednia dla mnie chwila bym mogła docenić jej niezwykły urok (czyli nie w fazie gdy czytam mroczne thrillery). "Oskarżony" jest bowiem pełną ciepła i wzbudzająca wzruszenie opowieścią o poszukiwaniu rodziny i trudzie budowania więzów zaufania i miłości. Kryminalny motyw zawarty w książce jest tak naprawdę tylko pretekstem do opowiedzenia nam całkiem innej historii. 

Daniel Hunter jest adwokatem, który mimo młodego wieku odniósł już spory zawodowy sukces. Specjalizuje się w sprawach bardzo trudnych reprezentuje bowiem w sądzie młodocianych oskarżonych. Dużo już w swoim życiu widział i przeżył, ale sprawa zabójstwa ośmiolatka, o które oskarżony jest jego zaledwie trzy lata starszy kolega na nowo nim wstrząsa. Wszystko to przywołuje wspomnienia z jego własnego trudnego dzieciństwa i roli jaką odegrały w nim jego matki, ta biologiczna i ta adopcyjna. 

Książka jest powieścią obyczajową, choć wydawcy obiecywali nam pełen napięcia thriller. Zapewne miałbym o to pretensję, gdyby nie okazało się, że "Oskarżony" to naprawdę dobra powieść obyczajowa :) Autorka porusza szereg bardzo ważnych i równie trudnych pytań, między innymi o granice odpowiedzialności dzieci i ich rodziców wobec popełnionych przez nich czynów. Czy dwunastolatek powinien opowiadać przed sądem, czy w miejscu oskarżonych powinni stanąć jego opiekunowie? Jaką karę powinny ponosić dzieci popełniające zbrodnie? Jak im zapobiegać? Jak ustrzec dziecko by nie stało się ofiara dziecięcego kata? Jak je ustrzec by nie stało się katem? 

Ale tak naprawdę to tylko jeden wątek książki. To co wydaje się ważniejsze to historia samego Daniela. Przesłanie autorki jest dość proste, choć nie traci przez to nic ze swej prawdziwości. Nie warto marnować wspólnego czasu na pretensje i żale. Nie warto podsycać w sobie rozgoryczenia i gniewu, bo można zmarnować ostatnią szansę na pojednanie.

Może to świąteczny nastrój w jakim jeszcze tkwiłam w czasie lektury tej książki, a może to po prostu ona sama. W każdym razie, mimo, że nie przepadam, że literaturą obyczajową byłam i wciąż jestem pod dużym wrażeniem "Oskarżonego". Jest bardzo prawdziwy, a więc nie ma w nim tej cukierkowości, która na siłę ma wzruszać czytelnika - czego najbardziej nie lubię w tym gatunku. Jest za to prosta, piękna historia o chłopcu który znalazł dom i rodzinę choć wcale się tego nie spodziewał.
Moja ocena: 7/10
*******

sobota, 23 stycznia 2016

Krew na śniegu - Jo Nesbø

Krew na śniegu - Jo Nesbø

 


Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 06/2015
Ilość stron: 167

"Krew na śniegu" to pierwszy tom nowego cyklu Jo Nesbø. Długo przekonywałam się do książek tego autora, ale w końcu trudy życia policjanta Harry'ego Hole, także i mnie wciągnęły. "Krew na śniegu" utrzymany jest w bardzo podobnym klimacie mimo oczywistych różnić. Przede wszystkim główny bohater stoi po drugiej stronie barykady - Olav jest płatnym mordercą.

Jest to postać bardzo specyficzna, zarazem bardzo prosta i przyziemna, a jednocześnie o złożonej osobowości. Samotnik, który sam siebie uważa za prostaczka, choć jego głównym zajęciem - oprócz zlecanych morderstw - jest czytanie książek. Jest jednocześnie bezwzględny - zabijanie nie sprawia mu trudności, ani nie powoduje rozterek moralnych, o ile tylko trzyma się swoich zasad. A więc żadnych kobiet ani dzieci. 

To właśnie wokół Olava zbudowana jest cała fabuła książki. To on sprawia, że opowiedziana przez Nesbø historia, przeżywana przez Olava gdzieś na pograniczu prawdy i fikcji staje się dla czytelnika tak fascynująca. 

Olav otrzymuje zadanie zabicia żony swojego stałego zleceniodawcy. Samo zlecenie uważa za początek końca ich współpracy, zmuszony jest jednak je przyjąć, a przynajmniej sądzi tak do czasu spotkania tej kobiety, która całkowicie zawładnie jego wyobraźnią i sprowadzi na niego prawdziwe kłopoty. 

Dość mozolnie się rozkręca, potem jednak czyta się bardzo przyjemnie. Niestety, gdy już na dobre się wciągniemy historia się kończy. To główny zarzut do książki. 167 stron to zdecydowanie za krótko! 
Brawa dla autora za zakończenie. Kompletnie mnie zaskoczył. Ale na tym niestety kończą się zalety.

Chociaż książkę czyta się szybko i przyjemnie zdecydowanie jednak preferuje dłuższe formy. Nesbø to urodzony gawędziarz, w jego powieściach dygresja goni dygresję. I to jest w nich fajne, choć wymaga czasu by ten styl zaakceptować. Pod tym względem "Krew na śniegu" jest całkiem inna - i mówiąc szczerze, nowela nie jest gatunkiem Nesbø :(

Moja ocena: 6/10
******

środa, 20 stycznia 2016

Milczenie lodu - Ragnar Jónasson


Milczenie lodu - Ragnar








Ari Thór, któremu nie łatwo jest odnaleźć się w miejscu w którym już na zawsze pozostanie "tym obcym". 

Książka liczy sobie niewiele stron, ale mimo wszystko trzeba przygotować się na długą, spokojną lekturę. Taki bowiem jest zarówno nastrój jak i tempo opowieści. Mnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, dawno nie czytałam tak bardzo nastrojowej książki. Autor świetnie tworzy klimat zamkniętej i zmarzniętej społeczności, gdzie ludzie wiedzą o sobie nawzajem wszystko, ale niczego nie mówią, a każdy jest zagadką i tajemnicą. 

To typowy skandynawski kryminał, a więc ludzie nie tryskają radością życia, ani poczuciem humoru :) Jeśli ktoś szuka czegoś lżejszego, to nie jest dobry wybór. Choć moim zdaniem nastrój jest lżejszy niż choćby u Nesbo. 

To co najbardziej mi się podobało w "Milczeniu lodu" to sama kryminalna zagadka. Świetnie skonstruowana i w pełni przemyślana. Autorowi udało się mnie zaskoczyć i to więcej niż raz. 

Bardzo mi się podobało "Milczenie lodu" i ciesze się, że pan Jonasson już planuje kolejne książki. Na pewno po nie sięgnę. 
Moja ocena: 7/10
*******

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Gwen Frost

Tajemnica Gwen Frost - Jennifer Estep

 


Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 311


Dużo czasu minęło od kiedy rozstałam się z sympatyczną uczennicą Akademii Mitu - Gwen Frost, zwaną też Cyganką. Choć zarówno pierwszy jak i drugi tom bardzo mi się podobał, kolejne jakoś nie wpadły mi w ręce. A szkoda, bo kiedy w końcu zabrałam się za "Tajemnice..." przypomniałam sobie wszystkie powody, dla których tak lubię ten cykl. A pierwszym i najważniejszym z nich jest mitologia. Pani Estep tworząc swoją Akademię Mitu nie ograniczyła się tylko do elementów wierzeń jednego kręgu kulturowego, ale połączyła je wszystkie w jednej wstrząsającej mieszańce. To właśnie  fakt, że wybranka greckiej Nike, walczy z poplecznikami chcącego się odrodzić nordyckiego boga Lokiego, w czym pomagają jej między innymi Spartanie i Walkirie podoba mi się w całej serii najbardziej. 

"Tajemnice Gwen Frost" jest trzecim tomem przygód nastoletniej Gwen. Zawsze uważała ona, że nie pasuje do Akademii Mitu, tymczasem to właśnie ona okazała się wybranką samej Nike. Sprowadziło to na nią wiele niebezpieczeństw i zmusiło do szybszej nauki - przede wszystkim walki - by móc odnaleźć się w nowej sytuacji. Na szczęście zyskała też kilkoro niezawodnych przyjaciół, którzy są gotowi wesprzeć ją w każdych okolicznościach. A czeka ja trudne zadanie. Musi odnaleźć jednej z magicznych artefaktów zanim zrobią tą siewcy chaosu, problem tylko w tym, że kompletnie nie wie gdzie szukać...
Świetnie się czyta. To pierwsze co przychodzi mi do głowy na temat książki. Nawet jeśli fabuła jest nieco schematyczna i miejscami przewidywalna w żaden sposób nie umniejsza to przyjemności z jej poznawania. Myślę, że jednym z sukcesów serii było stworzenie postaci głównej bohaterki. Otóż Gwen należy od tego rodzaju osób, których po prostu nie da się nie lubić. Oczywiście jest tutaj także wątek romantyczny, oraz najwięcej jak do tej pory akcji. Każdy więc znajdzie coś dla siebie w zależności od własnych upodobań.
Moja ocena: 7/10
*******

Wina Gwen Frost - Jennifer Estep

 


Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 344

"Wina Gwen Frost" wprowadziła mnie w stan lekkiego zaniepokojenia. Nie dlatego, że coś jest z książką nie tak. Wręcz przeciwnie jest to moim zdaniem najlepsza, a przede wszystkim najbardziej emocjonująca część serii. Niepokoi mnie jednak to, że nie jest ostatnią częścią. Spodziewałam się wielkiego finału, rozwiązania i zamknięcia wszystkich wątków. Okazało się, że z bohaterami wcale nie trzeba się jeszcze rozstawać. Co więc mnie niepokoi? To, że piąty tom wciąż nie został jeszcze na naszym rynku wydany. Minęło już tyle czasu, że zaczynam się martwić, czy w ogóle jeszcze będzie. A nic mnie tak nie wkurza jak gdy wydawnictwa porzucają rozpoczęte serie. 

O czym jest "Wina Gwen Frost"? Otóż wbrew moim obawą, autorce nie tylko nie kończą się pomysły, ale wręcz są one coraz lepsze. Gwen nawet nie zdawała sobie sprawę, że coś takiego jak protektorat istnieje, dopóki nie została przez tę grupę aresztowana i to w środku wymarzonej randki z Loganem Quinem. Jakby tego było mało, procesowi i sądowi przed którym dziewczyna ma stanąć przewodzi nie kto inny jak ojciec Logana. Sprawa byłaby zapewne tylko niezręczna gdyby nie waga stawianych Gwen zarzutów: pomaganie żniwiarzom chaosu i uwolnienie Lokiego. Dla większości uczniów Akademii dziewczyna winna jest zdrady, a ona sama jeszcze nigdy nie czuła się równie samotna. Jakby tego było mało żniwiarze wcale nie zamierzają zostawić jej w spokoju...

Świetnie się czyta. Fabuła wzbudza mnóstwo emocji i jest zupełnie nieprzewidywalna. Tym razem nie można zarzucić autorce schematyczności. Nie mamy pojęcie co wydarzy się na następnej stronie, a pani Estep już postarała się aby działo się naprawdę dużo. Również zakończenie zasługuje na słowa uznania - fajnie, że po tak dramatycznych wydarzeniach nie wciśnięto tu na siłę happy endu. Choć mam nadzieję, że całość serii będzie miała szczęśliwe zakończenie...

Niecierpliwie czekam na kolejny tom.

Moja ocena: 7/10
*******





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...