Kryptonim Burza - Vladimir Wolff
Wydawnictwo: Ender
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 315
Cykl: Odległe rubieże, Tom 1
„Odległe
rubieże. Kryptonim Burza” Vladimira Wolffa jest książką, po która
prawdopodobnie nigdy nie sięgnęłabym sama gdyby nie to, że zawitała do mnie w
postaci audiobooka (całkiem dobra interpretacja Mirosława Baki) jako prezent.
Mój wybór raczej nie padłby właśnie na nią przede wszystkim dlatego, że nie
jestem szczególną pasjonatką książek historycznych (dbałość o wierność
historycznych realiów zbyt często nadmiernie ogranicza pisarską fantazję,
zwłaszcza jeśli chodzi o kreowanie postaci i przedstawianie ich motywów), nie
uważam się także za wielką fankę fantastyki. Choć od razu przyznaję, że wizja
alternatywnej rzeczywistości historycznej jest dla mnie czymś całkiem nowym i
bardzo kuszącym.
Nie lubię
wszelkiego rodzaju podziałów jeśli chodzi o książki, ale „Odległe rubieże” są
dla mnie doskonałym przykładem tzw. męskiej literatury. Dla fascynatów militariów
będzie to nie lada gratka, ale usatysfakcjonowani będą zwłaszcza wszyscy
miłośnicy historii. Dla nich będzie to pełna i bardzo drobiazgowa odpowiedz na
jedno z odwiecznych pytań: co by było gdyby…? Wolff wstawił tutaj - Hitler
zginął w zamachu i do napaści Niemiec na Polskę nigdy nie doszło? Cała jego
książka jest odpowiedzią na to pytanie, próbą rekonstrukcji podpartą ogromną
widzą historyczną i niezwykłą intuicją, która wskazuje autorowi możliwe
warianty ataku wojsk radzieckich, jak i możliwości formowanej obrony.
Chyląc czoła
przed zdolnościami pana Wolffa, przed ogromem jego wiedzy, precyzją i rozmachem
z jakim prezentuje nam kolejne etapy kampanii, muszę jednocześnie przyznać, że
ciężko jest tę książkę nawet streścić – brak jej jednego przewodniego wątku
(jest nim sama wojna) i wiodącego bohatera (mamy za to kilkoro słabo
zarysowanych postaci). A ja jestem humanistką, interesują mnie ludzie, ich
charaktery, uczuciu, obawy, marzenia. A wszystko to ma w tej książce charakter
drugorzędny. Na pierwszy plan wysuwa się strategia i taktyka. Opisy bitew,
walki, niekończące się wyliczenia odnośnie uzbrojenia i statystyczne dane. Dla
mnie liczby te nie mają wielkiego znaczenia ponieważ znaczenia tego absolutnie
nie rozumiem – brak mi wiedzy militarnej i technicznej na przykład na temat
tego czym czołg 7TP różni się od t34, już nie wspominając o kilkunastu modelach
samolotów i wszelkiej maści pojazdach opancerzonych. I tylko polski ułan na
poczciwym gniadoszu brzmi tu znajomo i swojsko :)
Sporym plusem
Wolffa jest próba zaprezentowania działań jego własnej wersji II Wojny Światowej
z perspektywy różnych postaci obydwu stron – od samego Stalina (który wypada
jednak jakoś tak nijako i nieprzekonująco) i jego sztabu po polskie dowództwo i
żołnierzy różnych szczebli. Postacie historyczne występując tutaj obok tych
całkiem fikcyjnych, ale niestety osobowościom ani jednych ani drugich autor nie
poświęcił zbyt wiele miejsca. Wszystko opowiedziane jest z dystansem i trochę
zbyt patetycznie, nie ma gwałtownych uczuć, strachu, przerażenia, bólu.
Podobnie rzecz ma się z oddaniem nastroju i klimatu tamtych czasów, mimo
obiecujących początków. Poza tym jest to stu procentowo męska historia, tak jakby wojna była czymś co dotyka tylko mężczyzn. Kobiety w tej książce po prostu nie istnieją, a moja feministyczna dusza nie pozwala mi nie zapytać: dlaczego?
Inny rodzaj
problemu dotyczy także zakończenia. A właściwie braku zakończenia. Fabuła po
prostu się urywa pozostawiając nas w samym środku wojennych działań zaledwie
cztery czy piec dni po ich rozpoczęciu. No cóż, z tym akurat musimy się
pogodzić albo sięgnąć po następny tom „Odległych rubieży”. Ja porządnie się nad
tym zastanowię, bo choć przyznaję, że Wolff wciągnął mnie w świat swojej opowieści
i chciałabym znać kolejne wydarzenia, to jednak jest to obraz tylko jego z
możliwych wariantów na „co by było gdyby”. A skoro mam przebrnąć przez całe
strony technicznych niuansów, to chyba wolałabym czytać o historycznej
prawdzie.
Moja ocena
podyktowana jest przede wszystkim ogromnym wrażeniem jakie wywołała we mnie wiedza
autora a nie jego pisarskie zdolności.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz