sobota, 30 sierpnia 2014

Opiekunka Grobów - Melissa Marr


Opiekunka Grobów - Melissa Marr




Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 316




Opiekunka grobów to pewna bardzo szczególna funkcja, która wiąże się z niezwykłą odpowiedzialnością, choć na co dzień polega właśnie na tym co sugeruje nazwa, czyli opiece nad cmentarzami. W pewnym szczególnym, małym miasteczku funkcja ta nie jest tylko ładniejszą nazwą na zarządcę cmentarza, ale bardzo ważnym stanowiskiem. Dlaczego? Ponieważ w tym właśnie miasteczku martwi o których grób w niewystarczający sposób zadbano mają zwyczaj wracać. A gdy wrócą są bardzo głodni.

Brzmi to jak wstęp do porządnego horroru z zombie w roli głównej, prawda? „Opiekunka grobów” to jednak nie horror, mimo, że temat jest dosyć mroczny. Książka gatunkowo zbliżona jest raczej do romansu paranormalnego, ale w wersji dla dorosłych – nie ze względu na erotyzm czy drastyczność scen, lecz po prostu dlatego, że bohaterowie nie są nastolatkami.

Rebeka zjawia się w Claysville po tym jak zostaje powiadomiona o śmierci swojej ukochanej babci. Nawet nie podejrzewa jak bardzo zmieni się jej życie po powrocie do miasta. Okazuje się, że razem z Byronem – z którym łączy ją wiele niedokończonych spraw z przeszłości – muszą przejąć od poprzedniego pokolenia funkcję wyznaczone w umowie zawartej przez miasto setki lat wcześniej. Ona musi stać się Opiekunką Grobów i dbać by przebudzeni zmarli wracali do swojego świata, on zaś musi stać się Grabarzem, opiekunem i strażnikiem bramy między światami. Zanim jednak będą mogli na dobre rozeznać się na czym właściwie ma polegać ich praca będą musieli zmierzyć się z pierwszym zadaniem.

Pomysł na książkę jest niezwykle intrygujący. Tajemnicza umowa jaką zawarło miasto gwarantuje mu bezpieczeństwo i dobrobyt w zamian za opiekę nad zmarłymi. Mieszkańcy niejasno zdają sobie sprawę z niezwykłości Claysville ale wnikanie w te sprawy kończy się dla nich bolesną migreną. Sama umowa wydała mi się najciekawszym elementem fabuły niestety została zepchnięta na dalszy plan przez grasujące zombie i Rebekę, która próbuje sobie poradzić z żałobą po babci.


Mówiąc szczerze całość byłaby znacznie lepsza gdyby nie wątki „romansowe”. Te ciągłe rozmowy o zaangażowaniu, strachu przez związkami, zobowiązaniach i nie-zobowiązaniach w momencie gdy za oknem jakiś żywy trup kogoś zjada są zupełnie nie na miejscu. Gdyby wyciąć je z fabuły, a do tego skrócić przydługi wstęp, książka byłaby naprawdę bardzo dobra a w każdym razie lepsza :)

Moja ocena:
7/10

czwartek, 28 sierpnia 2014

Pomiędzy światami - Jessica Warman


Pomiędzy światami - Jessica Warman



Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 448




Wyobraźcie sobie, że budzicie się w środku nocy po kilku godzinach intensywnego świętowania swoich własnych urodzin i jakiś uporczywy dźwięk nie daje wam spać. Wstajecie więc by wypuścić zaplątaną w sieci rybę po czym odkrywacie, że to nie co innego jak wasze własne ciało, unosi się na wodzie łomocząc o pokład. To właśnie przydarzyło się, tyle co pełnoletniej, Elizabeth. Zamroczona alkoholem przegapiła moment własnej śmierci, a teraz może tylko jako bierny obserwator patrzeć jak jej przyjaciele odkrywają jej nieobecność na jachcie i rozpoczynają poszukiwania. Przygląda się rozpaczy swojego chłopaka i przyrodniej siostry gdy odnajdują ciało. Widzi jak wstrząśnięci są jej przyjaciele i jaki dramat przeżywa jej rodzice.

Straszne, prawda? Otóż nie. Mogłoby być straszne, ale książka została skierowana do nastolatków, a także dotyczy nastolatków i to nie byle jakich tylko amerykańską elitę młodzieży, a więc nasza Elizabeth już w pierwszych chwilach po odkryciu własnej śmierci boleśnie odczuwa głównie stratę swoich ciuchów. Po chwili zaś, jasno uświadamia jedynej osobie jaka ją widzi – też duchowi Alexowi – że nie ma prawa się do niej odzywać, bo stał niżej w szkolnej hierarchii niż ona. Naprawdę.  Postać ta i cała niedorzeczność jej zachowań jest polskiemu czytelnikowi zupełnie obca, może jest to jasne dla amerykańskich czytelników, na szczęście nie ma to odbicia w naszej szkolnej rzeczywistości.

Piszę o tym dlatego, że bardzo utrudniało mi to lekturę. Bezsprzecznie autor celowo uczynił Liz mało sympatyczną nastolatką, by potem wraz z jej duchem czytelnik mógł okryć powody, które właśnie taką ją uczyniły. Odkryjemy więc sporo rodzinnych tajemnic, osobistych sekretów, poznamy bliżej Alexa i tragedie jego śmierci. W końcu dobrniemy też do tego co naprawdę wydarzyło się na jachcie w noc śmierci Lizy.

Historia jest ładnie skonstruowana i dopracowana. Czy zaskakująca? Raczej nie, ale przecież wiemy czego się spodziewać, gdy sięgamy po książkę w której duch próbuje odkryć prawdę o okolicznościach swojej śmierci. Zabrakło mi poczucia humoru, które czyniłoby lekturę przyjemniejszą, a także czegoś co „wciągałoby” czytelnika, skoro do głównej bohaterki nie sposób czuć sympatii.


Nie zmienia to jednak faktu, że książkę przyjemnie się czyta. O ile nie wymaga się od niej zbyt dużo i weźmie się pod uwagę nastoletnich bohaterów, nie powinno się czuć zawiedzionym. Być może nie jest to rewelacyjna pozycja ale z pewnością całkiem dobra. 

Moja ocena:
6/10

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Przebudzenie - Kelley Armstrong


Przebudzenie - Kelley Armstrong




Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 368




„Przebudzenie” czyli drugim tom serii pani Armstrong rozpoczyna się tam gdzie zakończył się pierwszy i co tu dużo mówić, ponieważ jest bezpośrednią kontynuacją, która do minionych wydarzeń już raczej nie wraca, jest skierowany tylko do tych, którzy lekturę „Wezwania” mają już za sobą. Mnie historia Chloe i jej przyjaciół wciągnęła na tyle, że po książkę sięgnęłam od razu gdy tylko wpadała mi w ręce.

Chloe, Rea oraz Simon i jego brat Derek uciekają z Lyle House, oficjalnie ośrodka dla młodzieży z problemami psychicznymi, faktycznie jednak miejsca podlegającego całkowitej kontroli szalonych naukowców, którzy chcieli zbadać i okiełznać możliwości niektórych paranormalnych. Ucieczka nie do końca przebiega zgodnie z planem, i tak Rea i Chloe muszą rozdzielić się z chłopcami, po czym wpadają wprost w pułapkę zastawioną przez Grupę Edisona. Chloe wie, że musi się dowiedzieć jak najwięcej o działaniach Grupy a potem wydostać się z ośrodka i skontaktować z chłopakami w ustalonym miejscu kontaktowym, ale żeby to zrobić, musi przechytrzyć naukowców, którzy także chcą znaleźć Simona i Dereka. Zadanie więc wcale nie będzie łatwe, zwłaszcza, że naukowcy podchodzą do swoich eksperymentów bezkompromisowo i te nieudane po prostu usuwają.

„Przebudzenie” jest równie dobre jak pierwsza cześć. Zdecydowanie więcej tu akcji, za to wyjaśniają się niektóre tajemnice. Bohaterowie uciekają, ukrywają się, planują dalsze działania, a przy tym próbują nauczyć się kontroli nad własnymi zdolnościami, a także co nie mniej ważne, przy tak silnych osobowościach – współpracować. Wszystko to nie będzie dla Chloe łatwe, ale uświadomi jej kim jest i  że drogi powrotnej do „zwyczajnego” życia już nie ma.

Książkę czyta się szybko i lekko, czemu sprzyja prosty język, wciągająca fabuła, sympatyczne postaci oraz specyficzne, lekkie poczucie humoru. Obserwowanie zdarzeń oczami Chloe, która często postrzega je niemal jak film jest bardzo interesujące, a co najważniejsze postać ta nie irytuje. Podobały mi się jej kłótnie z nieco apodyktycznym Derekiem, tak jak i coraz bardziej podoba mi się niejednoznaczna postać Victorii.


Cóż, teraz czekam już tylko, aż dane mi będzie poznać finał tej historii.  

Moja ocena:
7/10

sobota, 23 sierpnia 2014

Piąta fala - Rick Yancey


Piąta fala - Rick Yancey



Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 512



„Wściekle wciągająca! Nie nadążysz z odwracaniem kolejnych kartek! „
The New York Times Book Review


Tak właśnie brzmi najtrafniejszy komentarz na temat “Piątej fali” i słowa te mogłyby wystarczyć za cały komentarz. Bo cóż z tego, że gdy spojrzy się na treść z dystansu (i po jakimś czasie, gdy już ochłonie się z nadmiaru wrażeń), to nie sposób zignorować całej masy sprzeczności, błędów i niedociągnięć a nawet pewnej niedorzeczności całej fabuły (o ile można mówić o niedorzeczności w zachowaniu bohaterów czy w fabule w książce o inwazji kosmitów), skoro od lektury i tak nie da się oderwać? Ta książka powinna być obowiązkową lekturą dla młodzieży i to nie dlatego, że nie niesie ze sobą jakąś głębie moralnych wartości, ale by udowodnić wszystkim tym, którzy jeszcze tego nie doświadczyli, jak przyjemne może być czytanie.

Poznajemy Cassie gdy samotnie koczuje w lesie, w namiocie, który mieści cały jej dobytek. Inwazja już nastąpiła. Większość z tych, którym udało się przeżyć poprzednie fale ataku, rozproszyła się gdzieś po świecie, samotne próbując przetrwać. Nikogo już nie mając, nikomu nie ufając i nie wierząc już w ratunek. Była już ciemność, powódź, która zatopiła pół świata, była zaraza, która zmiotła kolejne miliony i uciszacze dobijające resztę. I to wszystko jeszcze zanim ludzkość miała szansę choćby zobaczyć wroga. Co nadejdzie teraz? Jak będzie wyglądała kolejna – piąta już fala i czy będzie to już ostateczna zagłada życia na ziemi? I czy dla dziewczyny, która straciła już wszystkich i wszystko ma to jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Niezwykła książka. Rickowi Yancey udało się stworzyć coś naprawdę oryginalnego. Historię zagłady widzianą oczami nastolatków, którzy w ciągu zaledwie kilku miesięcy musieli przejść drogę od beztroskich dzieciaków, których życie kręciło się wokół popularności i szkoły do ludzi walczących o życie swoje i bliskich. Równie interesująca jak Cassie jest historia Benjamina Parisha, wciągająca, pełna akcji i emocji.

Książka niestety ma też wady – zawsze jakieś się znajdą. Mnie na przykład zawiodło zakończenie. Bardzo filmowe i to w hollywoodzkim stylu, a wolałabym znacznie mniej spektakularnie a bardziej „prawdziwie”.   Można zarzucić książce, że została zakrojona na jak największy efekt, łącząc w sobie wiele elementów znanych z innych powieści. Ale czy nie można tak powiedzieć, o każdej książce?


Nic to jednak, bo „Piąta fala” i tak jest jedną z najbardziej wciągających książek jakie dane mi było czytać i spędziłam w jej towarzystwie bardzo przyjemne chwile. Więc jak w wypadku wszystkich zauroczeń, chętnie przymknę oko na wszelkie wady :)

Moja ocena:
8/10

czwartek, 21 sierpnia 2014

Wezwanie - Kelley Armstrong


Wezwanie - Kelley Armstrong




Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 356




Jakiś czas temu przeczytałam pierwszą książkę autorstwa pani Armstrong  -„Ugryziona”, zaraz potem sięgnęłam po kontynuację – „Uwięziona”, która już jednak nie przypadła mi do gustu tak jak się spodziewałam. I choć moje zastrzeżenia dotyczyły głównie pewnych wątków fabularnych to pozostałam pod sporym wrażeniem klimatu jaki udało się stworzyć autorce w obu książkach. „Wezwana” rozpoczynająca trylogię „Najmroczniejsze moce” jest utrzymana w takim samym klimacie i choć pomysł  na świat pełen czarodziejów, półdemonów, wilkołaków  i innych paranormalnych istot ukrywających się pośród „zwyczajnych” ludzi, nie jest niczym nowym, to wciąż stwarza ogromne możliwości dla wyobraźni.

Chloe jest dość samotną piętnastolatką wychowywaną przez wiecznie zapracowanego ojca przy współudziale nieco nadopiekuńczej ciotki. Jej wielką pasją są filmy dlatego uczy się w prestiżowej szkole artystycznej i chce w przyszłości zostać reżyserem. Wprawne oko sprawia, że potrafi spojrzeć na  wydarzenia jak na filmowe sceny, co pozwala jej zachować dystans także do własnego życia, a będzie jej to bardzo potrzebne. Jej zwyczajna codzienność raz na zawsze się kończy, gdy w szkole wpada w histerię na widok postaci, której nikt więcej nie widzi.

Ze zdiagnozowaną schizofrenią Chloe trafia prosto do małego ośrodka dla młodzieży z podobnymi problemami jak ona. Postanawia brać czynny udział w terapii by jak najszybciej wrócić do domu, grzecznie łyka tabletki i mówi to, co mówić powinna, ale wciąż nie przestaje mieć wrażenia, że nie wszystko jest tak jak być powinno. Zniknięcie jej współlokatorki Liz, a także spotkania z Simonem i Derekiem – którzy także są pacjentami ośrodka utwierdza ją w tym przekonaniu. Co bowiem jeśli to ona ma rację i jej wizje nie są tylko halucynacjami? Jeśli naprawdę widzi duchy? A może zwodzi ją jej własny, szalony umysł? Gdy nic, nie okazuje się takie jakie być powinno, Chloe i jej przyjaciołom nie pozostaje nic innego jak ucieczka.

Tę książkę świetnie się czyta. Choć temat jest znany, to nic tutaj nie jest ani typowe ani schematyczne. Przede wszystkim nekromancja jest dla mnie zupełnie nowym tematem (w porównaniu na przykład do wampirów czy wilkołaków). Spore wrażenie zrobiła na mnie ta bardziej mroczna część tej historii – duchy, zwłoki i śmierć. Nie ma tu, tak typowej w książkach dla młodzieży cukierkowości.

Duże brawa dla pani Armstrong za wykreowanie grupy bardzo ciekawych postaci, o odrębnych silnych, osobowościach, a przede wszystkim za główną bohaterkę Chloe, która udowadnia, że nie każda, nawet zakochana, nastolatka musi od razu stać się kompletną idiotką.


Choć to książka dla młodzieży, to bardzo mi się podobała – w ramach lekkiej lektury pomiędzy „cięższymi” pozycjami spisuje się naprawdę świetne. Ostrzegam jednak, że przed czytaniem najlepiej zaopatrzyć się już w drugi tom, bo historia urywa się co może nieco irytować, gdy nie ma się pod ręką kontynuacji :)

Moja ocena:
7/10

Książka przeczytana w ramach wyzwań: serie na starcie,

wtorek, 19 sierpnia 2014

Mroczne umysły - Alexandra Bracken


Mroczne umysły - Alexandra Bracken




Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 456




Ostatnio całkiem sporo czytam, mam jednak jakąś blokadę jeśli chodzi o pisaninie. Choć bardzo lubię dzielić się swoimi opiniami, ostatnio jakoś trudno przychodzi mi przekucie moich czytelniczych wrażeń w słowa. Stad też moje zaległości w postach. „Mroczne umysły” przeczytałam już jakiś czas temu – bo książka zwróciła moją uwagę gdy tylko pojawiła się w wydawniczych zapowiedziach – tymczasem ukazała się druga już część (przypuszczam, że całość tworzyć będzie trylogię) ja jednak nie zamieściłam na jej temat ani słowa. Szybciutko więc tę niedopatrzenie nadrabiam.

Poznajemy Ruby jako dziecko, gdy wraz z innymi dzieciakami odbywa podróż do specjalnego obozu, który odtąd stanie się jej domem. To właśnie z Ruby poznajemy sytuację, prawa i zasady a także próbujemy  zrozumieć o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Wiemy, że dzieci tak brutalnie odizolowane od społeczeństwa przejawiają nadnaturalne zdolności. Na ich podstawie pogrupowano je na kilka klas od mniej do bardziej niebezpiecznych.  Ruby jest pomarańczowa co znaczy, że może zawładnąć cudzym umysłem i wymazać wspomnienia, ale dzięki szczęściu i instynktowi udaje jej się uniknąć tragicznego losu i zostaje zakwalifikowana jako zielona. Jak długo jednak zdoła ukrywać swoje umiejętności i jaki los ją czeka gdy prawda wyjdzie na jaw? Wybór jest prosty: ucieczka albo śmierć. Okazuje się jednak, że wydostanie się z obozu to dopiero początek. Teraz Ruby musi zmierzyć się z jeszcze trudniejszymi wyborami. Komu zaufać kiedy każdy wydaje się mieć względem niej jakiś plan i czy może tak po prostu przyłączyć się do innych uciekinierów? Co stanie się gdy odkryją, że tak naprawdę nie jest zielona? I co sama odkryje na temat własnych umiejętności?

Bardzo interesujący pomysł na książkę, z tym, że historia ta skierowana jest stricte do młodzieży. Starszy czytelnik poczuje się nieco rozczarowany „powierzchownością” przedstawionego nam świata, bo autorka wyraźnie przedkłada akcję nad opis. Dziej się więc bardzo dużo, właściwie od pierwszej do ostatniej strony tępo ani na chwile nie spada. Ucieczki, pościgi, pułapki, poszukiwanie obozu, walka i nieustanne napięcie. Ale ponieważ bohaterami są oczywiście nastolatki stąd nie mogło zabraknąć też trochę zabawy, humoru, wzajemnych przekomarzań oraz pierwszych zauroczeń. Wszystko to sprawia, że książkę po prostu świetnie się czyta. I cóż z tego, że fabuła ma masę niedociągnięć skoro i tak nie można się oderwać.


Nie mogę się jednak powstrzymać od paru słów krytyki. Otóż najbardziej przeszkadzało mi niedopracowanie kwestii związanych z funkcjonowaniem prezentowanego świata. Mimo, że tajemnicza przypadłość i wysoka śmiertelność dotyka dzieci, to właśnie dorosłych wydaje się brakować. Ruby z przyjaciółmi podróżuje po opustoszałych miastach, choć niektóre szczegóły wydają się sugerować, że ludzkość po prostu żyje sobie dalej, jak gdyby nigdy nic. Oczywiście świat ogranicza się tylko do Ameryki, ale to tak typowe dla tamtejszych autorów, że już nawet nie dziwi :) 

Po drugie, chociaż polubiłam Ruby, to wolałabym by autorka oszczędziła jej i nam – czytelnikom, tego typowego rysu postaci, gdy za największe zagrożenie i zło uważa ona samą siebie. To ciągłe przypominanie o wewnętrznym „potworze” w sytuacji gdy cały świat wydaje się zły, jest trochę irytujące. Bardzo sympatyczna jest za to pozostała trójka bohaterów. Mam nadzieję, że pojawią się oni także w drugiej części :)

Moja ocena:
7/10

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zaklinacz czasu - Mitch Albom


Zaklinacz czasu - Mitch Albom


Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 288






Tak, wiem, że pewnie należę do mniejszości, bo nie przyłączę się do powszechnych ochów i achów nad „Zaklinaczem czasu”. I pewnie, jak to ma zazwyczaj miejsce w takich sytuacjach, można mi będzie zarzucić, że nie poznałam się lub nie zrozumiałam „głębi” tego dzieła. Bo wszystko w tej książce jest na ową głębię nastawione, każde zdanie aż ocieka od mądrości i znaczeń. No cóż, nie przemawia to do mnie.

Tak naprawdę bowiem książka – piękne wydanie choć tak jak i tekst rozciągnięte maksymalnie jak się da, w końcu czytelnik lubi porównywać cenę z wielkością tego co trzyma w ręce – jest w zasadzie jakimś pseudofilozoficznym zbiorem przemyśleń na temat czasu. Tematem przewodnim dla owej refleksji autor uczynił historię trzech postaci. Nastolatki, która straciła chęć do życia i ma czasu za dużo, umierającego biznesmena, który chciałby czas zatrzymać bo ma go za mało, oraz tajemniczego Dora, który tak skupił się na liczeniu upływającego czasu, że zapomniał o tym co naprawdę ważne.  Chciałabym powiedzieć, że coś mnie w pomyśle autora zaintrygowało, ale nie mogę. Te historię są banalne a naprawdę można było podejść do tematu inaczej, może nie tak dosłownie, ale z pewnością ciekawiej.

Końcowa refleksja jest równie oczywista i banalna jak cała treść: ważniejsze od upływu czasu jest to co z nim zrobimy. Po drodze do tej myśli autor karmi nas całą masą frazesów w stylu: Kiedy ma się nieskończoną ilość czasu, nic nie jest wyjątkowe lub Kiedy odmierza się życie, nie żyje się nim. Właściwie mogłabym tu przytoczyć każde zdanie, bo niestety całość utrzymana jest w takim tonie.


Wiem, że niektórzy uznają książkę za „magiczną”, trochę mitologizowaną i bez wątpienia klimatyczną – i oczywiści mają prawo tak uważać, ale to niestety nie mój styl. Ja jedyne co pozytywnego mogę powiedzieć o „Zaklinaczu czasu” to, to że szybko się czyta i chyba głównie dlatego, że niewiele tam treści :(

Moja ocena: 
4/10

sobota, 9 sierpnia 2014

Odpoczywaj w pokoju - Sofie Sarenbrant


Odpoczywaj w pokoju - Sofie Sarenbrant




Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 328






Od pewnego już czasu mam w planach książkę „36 tydzień” autorstwa Sofie Sarenbrabt, niestety jakoś nie chce ona do mnie trafić :) tymczasem w ręce wpadła mi inna, najnowsza książka tej autorki, a że mi za rekomendację wystarczy fakt, że została ona wydana w ramach „Czarnej serii”, natychmiast zabrałam się za czytanie.

Niemal wszystkie przedstawione wydarzenia rozgrywają się w bardzo ekskluzywnym ośrodku Spa. Tam to w damskiej umywalni zostaje znalezione ciało kobiety, która okazuje się powszechnie znaną aktorką. Choć dyrekcja i obsługa ośrodka reagują dosyć szybko i sprawnie, to trudno jest im jednak zminimalizować szkody jakie odniosła reputacja Spa. Zaczyna robić się bardzo nerwowo, zwłaszcza, gdy okazuje się, że na jednej ofierze się nie kończy, a policja mimo starań nie potrafi zapobiec kolejnym zbrodniom. Śledztwo w tej sprawie prowadzi młoda i ambitna policjantka  - Emma,  która stara się pogodzić wymagania swojej pracy z życiem prywatnym.

Książka jest ładnie napisana, dzięki czemu szybko i przyjemnie się czyta. Niestety jednak nic ponad to. Historia nie wciąga, a wciągać nie może, ponieważ brak w niej jakiegokolwiek napięcia. Wszystko rozmyło się w nadmiarze wątków pobocznych. Kryminalna intryga, grasujący w ośrodku morderca, panika jaką musi to wywoływać, wszystko to zostaje przesłonięte przez prywatne przeżycia głównych postaci. Dla przykładu tylko wątki dotyczące prowadzącej sprawę Emmy zajmują znacznie więcej miejsca niż samo śledztwo.

Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest dobra, a nawet bardzo dobra, jeśli tylko ma się ochotę na powieść obyczajową. Ja niestety sięgałam po nią jako po kryminał i dlatego teraz czuje się rozczarowana.

Całość ratuje tylko końcówka. Nie będę przeczyć, że autorce udało się mnie zaskoczyć. Sceny rozwiązania mają i odpowiedni charakter i tępo. Szkoda, że nie utrzymuje się ona przez całą książkę. 

Moja ocena:
6/10

środa, 6 sierpnia 2014

Zanurzyć się w mrok - Tim Weaver


Zanurzyć się w mrok - Tim Weaver



Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 496



Nie czytałam pierwszej książki Tima Weavera „Ścigając umarłych” w której to dziennikarz David Raker porzuca dotychczasową pracę i podejmuje się swego pierwszego śledztwa tym samym stając się detektywem amatorem specjalizującym się w odnajdywaniu osób zaginionych.

Odnalezienie siedemnastoletniej Megan Carver jest kolejnym zadaniem, które decyduje się podjąć. Na początku nic nie wskazuje na to, że poszukiwania zaginionej „porządnej” dziewczyny z dobrego domu – w której życie ośmielają się wierzyć już tylko zgnębieni rodzice – zaprowadzi Rakera do innych przypadków i ofiar. Ginie szkolny kolega Megan zamordowany wraz z ojcem w ich własnym domu. Ośrodek w którym pracowała dziewczyna też zdaje się dość zagadkowy, a wszystko to komplikują jeszcze bardziej wewnętrzne spory w policji, której wydaje się chodzić o coś więcej niż tylko śledztwo w sprawie zaginięcia.

David Raker radzi sobie w tym gąszczu tajemnic i tropów sprawnie i skutecznie co autor prezentuje nam poprzez pierwszoosobową narrację. Do samego bohatera przywiązujemy się już od pierwszych stron co jest tym ważniejsze, że zważywszy na to, że prócz krótkich wstawek prezentujących losy pewnej kobiety, czytelnik jest do naszego detektywa na stałe przywiązany. Najlepsze zaś w konstrukcji tej postaci jest to, że jest tak zwyczajna. Fabuła skupia się na akcji i zagadce, nie zaś na roztrząsaniu egzystencjalnych problemów detektywa (miła odmiana :)

Zagadki, intryga, tropy i dość mroczny nastrój są największymi zaletami książki. Nie brak także wartkiej akcji, która bynajmniej nie ułatwia przerwania lektury w dowolnym memencie. David Raker nie tylko rekonstruuje wydarzenia z przeszłości, ale i aktywnie uczestniczy w teraźniejszym śledztwie ryzykując nawet własnym życie. Akcja nie została jednak w książce zamieszczona kosztem charakterystyki postaci czy opisów miejsc i zdarzeń. Wszystkiego jest tyle ile trzeba i to chyba największa zaleta „Zanurzyć się w mrok”. Trudno wyobrazić sobie bardziej „klasyczny” thriller, bo trzeba przyznać, że nic nie jest tu szczególnie innowacyjne, ale przez to trudno wyobrazić sobie także lepszy.


 Dla wielbicieli gatunku powinna to być pozycja obowiązkowa :)

Moja ocena:
9/10
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...