Pokochała Toma Gordona - Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 192
Stephen King jest według mnie takim autorem, który pisze książki albo
bardzo dobre, albo bardzo złe. Raczej nie pisze książek średnich. Jedną z
najlepszych książek w moim czytelniczym życiu jest „Wielki Marsz” jego autorstwa,
ciągle pozostaje także pod wrażeniem „Zielonej Mili” czy „Misery”, ale
równocześnie ten sam człowiek jest autorem „Carrie”, która to książka jest dla
mnie synonimem żenady. Tak samo rzecz ma się z jego opowiadaniami, jakiś czas
temu czytałam zbiór pod tytułem „Nocna zmiana” i zawiera on rewelacyjne teksty,
zaraz obok takich, które dawno przekroczyły granice kiczu. No cóż, wszystkie te
moje uwagi służą głównie powiedzeniu tego, że „Pokochała Toma Gordona” jest
pierwszą książką Kinga jaka wydaje mi się po prostu średnia :)
Bohaterką całej historii jest mała dziewczynka, dziewięcioletnia
Patricia; gubi się w lesie nierozważnie schodząc ze szlaku, podczas gdy jej
matka i starszy brat zabsorbowani są prowadzeniem głośnej kłótni, co jest ich
głównym zajęciem od czasu rozwodu rodziców dziewczynki. Całość historii dotyczy
więc wydarzeń które rozgrywają się gdy Trisha zostaje sama w lesie. Co może
spotkać samotne dziecko w środku wielohektarowej głuszy? Otóż okazuje się, że
całkiem sporo, a w każdym razie tyle, że można o tym napisać książkę i nie
zanudzić przy tym czytelnika na śmierć. Trisha radzi sobie ze strachem i
paniką, słuchając na wolkmanie radia, a właściwie transmisji z meczy w których
występuję jej ukochany gracz, tytułowy Tom Gordon. Całość jak to u Kinga
utrzymana jest w rzetelnie rzeczywistej a jednocześnie lekko mistycznej i
magicznej tonacji.
Ksiązka jest niedługa (co także jest niespotykane u Kinga) dlatego też
zachęcam do jej przeczytania, fani znajdą w niej wszystko to co najlepsze u
tego autora: sporo akcji, świetny styl i wrażenie głębi, nawet gdy opisuje
tylko małą dziewczynkę zmagającą się z własnym strachem. Ale książka ma także
wady, dla mnie jedną z najważniejszych jest kreacja Trishy, której równie
dobrze można dać dwadzieścia lub trzydzieści dziewięć lat i jej zachowanie
byłoby wtedy bardziej prawdopodobne. Nikt nie przekona mnie, że dziecko tak się
zachowuje, zwłaszcza, że wydaje się ono być jedyną naprawdę „dorosłą” osoba z
przedstawionych.
Po drugie drażniła mnie…
amerykańskość. To pierwszy przymiotnik jaki przychodzi mi do głowy gdy myślę o
książce. Cała ta niedorzeczna magia futbolu, kult drożyn i zawodników niczym
narodowych bohaterów. Z mojej polskiej perspektywy wszystko to jest absolutnie
niezrozumiałe. Dziewięciolatka zakochana w baseballiście? I wsłuchująca się w
transmisje meczy zamiast wiadomości o poszukiwaniach? Takie rzeczy to chyba
tylko w Ameryce :)
Jeszcze jedna uwaga, dziwie się trochę, że King nie rozbudował całości
w „prawdziwą” powieść, a motywy dotyczące rodziny Trishy skrócił do minimum.
Szkoda, bo całość mogłaby być znacznie ciekawsza, gdyby autor pozwolił nam
spojrzeć na zaginięcie dziecka z różnych perspektyw.
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz