Bez pamięci - Lisa Jackosn
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2001
Ilość storn: 350
Poszłam za ciosem i sięgnęłam po kolejna książkę autorstwa Lisy
Jackson, tym razem o jeszcze bardziej niepozornej okładce – choć uważam, że
raczej bardziej odstraszającej niż zachęcającej potencjalnego czytelnika
(przyznaję się w tym miejscu, że jestem w stu procentach podatna na wszystkie
marketingowe chwyty i najczęściej wybieram książki o ładnych okładkach :). W
każdym razie książki pani Jackson zasługują według mnie na dużo ładniejszą
oprawę graficzną niż ta, którą im zapewnia wydawnictwo Amber.
Co do treści jednak „Bez pamięci” jak można bez trudu się domyślić jest
jedną z tych książek w których pojawia się motyw amnezji. Jak w większości
takich przypadków cierpiąca na tę przypadłość główna bohaterka próbuje odkryć
własną tożsamość, a także wszystko to co się na ową tożsamość składa czyli
miedzy innymi swoją przeszłość. I podobnie jak w większości tego typu książek,
także i tu musi ona przede wszystkim polegać na tym co powiedzą jej „najbliżsi”,
a ta wersja wydaje się niepokojąco niespójna z jej własnymi odczuciami i
intuicjami. Zacznę jednak od początku.
Marla budzi się ze śpiączki w
którą wpadła na skutek samochodowej kraksy. Z rozmów jakie słyszy zanim jeszcze
otworzy oczy dowiaduje się z przerażeniem, że jest żoną która nie pamięta
swojego męża, a także matką, która nie pamięta swoich dzieci. Do rodziny należy
także energiczna teściowa Eugenia i czarna owca w postaci zbuntowanego szwagra
Nicka. Szybko orientuje się także, że jej maż Alex jest właścicielem wielkiej
korporacji a jej życie od zawsze opływało w luksusy i zbytki. Nie jest to
jednak takie życie o jakim każda kobieta marzy. Nie dość, że dowiaduje się, że
zbuntowany Nick był kiedyś jej kochankiem, to jeszcze nikt nie potrafi
powiedzieć dokąd właściwie jechała w dniu w którym wydarzył się wypadek ani kim
była jej towarzyszka, która wtedy straciła życie.
Fabuła nie należy do bardzo oryginalnych to fakt, ale sposób pisania
pani Jackson, lekkość z jaką wciąga nas w opowiadaną historię rekompensuje jej
braki. Nawet to, że niemal od początku wiemy kto stoi za „wypadkiem” nie
przeszkadza w czerpaniu przyjemności z przewracania kolejnych stron. Mówiąc
szczerze nie jest to według mnie najlepsza książka tej autorki, ale jako
proste, relaksujące czytadło świetnie się sprawdza.
Moje główne zastrzeżenia dotyczą zwłaszcza wątku romansowego, żywcem
wyjętego z pierwszego lepszego harlequina (nie żebym coś miała przeciw
romansom, ale nastawiałam się na coś innego). On jest więc zbuntowanym, silnym
i szorstkim mężczyzną, który poprzysiągł sobie, że już nigdy jej nie zaufa, ona
zaś piękną i seksowną kobietą, którą musi strzec. Schemat ten tylko nieznacznie
urozmaica skomplikowana przeszłość obojga, ale to właściwie chyba też typowe
dla romansów.
Nie jest to wybitna, ambitny, ani rewelacyjna książka, co najwyżej zwyczajnie
dobra. Polecam więc tym, którzy mają chwilę wolnego czasu.
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz