Drżenie - Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 459
Seria: Wilkołaki z Mercy Falls (tom 1)
Grace jest
nastolatką, która uwielbia śnieżą zimę, wtedy może bowiem zajmować się
obserwowaniem wilków, które podchodzą niemal pod sam jej dom. Latem wilki
znikają a dziewczynie pozostaje tylko dziwna tęsknota i uczucie pustki. I tak już
od kilku lat, od czasu gdy jako mała dziewczynka Grace została zaatakowana i
pogryziona przez watahę. Od tamtej pory towarzyszy jej wspomnienie złotych oczu
wilka, któremu zawdzięcza życie.
Przychodzi
kolejna zima, w okolicy dochodzi do ataku wilków na nastolatka co prowadzi do
reakcji ze strony mieszkańców miasteczka. Razem z myśliwymi przeczesują oni
las. Grace nie może zrobić nic by ich powstrzymać, ale robi wszystko by pomóc
rannemu chłopakowi, którego znajduje na schodach własnego domu. Nie ma żadnych
wątpliwości kim jest przybysz, wystarczy, że spojrzy w jego złote oczy…
Zarys fabuły książki pani Stiefvater wydaje
się dużo bardziej interesujący, niż książka rzeczywiście jest. Otóż bez
wątpienia autorce udało się oddać mroźny klimat srogiej zimy i aurę
tajemniczości towarzyszącą wilkom. Niestety sam klimat to trochę za mało,
zwłaszcza, że pani Stiefvater udało się pozbawić historię wszelkiej grozy –
nawet jej opis ataku wilków na bezbronną dziewczynkę nie wywołuje w czytelniku
żadnych emocji.
Po
drugie zaś, książce zupełnie brak jest… fabuły. Autorka wymyśliła realia i
postacie, a więc wilkołak Sam od zawsze zakochany w pewnej dziewczynie i
dziewczyna zakochana w wilkołaku. Do tego małe miasteczko, zimowa sceneria i
kilka pobocznych postaci w roli tła i teraz może zacząć się właściwa historia…
Tyle, że żadnej historii nie ma. Można by więc założyć, że samo odkrywanie
istnienia wilkołaków jest tak niezwykłe, że ono samo może być ową historią. Ale
autorka podaje wszystko zarówno czytelnikowi jak i bohaterom już w gotowej
postaci. Uczucie między nimi się nie rodzi ale po prostu „jest” jako coś
oczywistego, a odkrycie, że Sam jest wilkołakiem przypomina stwierdzenie, że
dziś pana śnieg. „To fajnie, lubię śnieg.” I już. Żadnych emocji, wątpliwości,
niedowierzania czy paniki.
Co więc
się znajduje na tych kilkuset stronach, skoro nic się w książce nie dzieje? Nie
wiem. Przeczytałam, ale naprawdę nie potrafię odpowiedzieć. Kilka prób
zbudowania jakiejś historii i wprowadzenia dodatkowych postaci, ale wszystko to
bardzo chaotycznie i nieprzekonująco. Poza tym książka nie jest dopracowana,
czasami miałam wrażenie, że autorka już nie pamiętała co napisała kilkadziesiąt
stron wcześniej, bowiem pełno jest błędów i zupełnie nielogicznych rozwiązań.
Najsmutniejsze
jest to, że książka naprawdę miała niezwykły potencjał, niektóre fragmenty i
motywy - mnie najbardziej podobał się ten
dotyczący przeszłości Sama i jego relacji z opiekunem - jasno pokazują jak
fajną książką mogło być „Drżenie”.
Niestety nie jest :(
Moja ocena:
5/10
Na dniach skończyłam czytać "Wyścig śmierci" autorki i pomysł na tamtą książkę bardzo mi się podobał. Mimo Twoich zastrzeżeń chciałabym dać szansę temu tytułowi.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tą książkę jakiś czas temu i muszę powiedzieć, że mi się bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuń"Wyścig śmierci" jest również świetną pozycją. Myślę nawet, że lepszą niż "Drżenie" :3
Zapraszam do siebie
addictedtobooks.blog.pl