Dziennik Jaskółki - Amélie Nothomb
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 80
Miałam swego czasu przyjemność czytać krótką powieść Amelie Nothomb –
właściwie niemal opowiadanie – „Podróż zimowa”. Postać samej autorki jak i jej
proza zrobiły wtedy na mnie spore wrażenie – prawie udało jej się przekonać
mnie do krótkiej formy. Prawie :) Gdy wiec nadarzyła się okazja bez
zastanowienia sięgnęłam po „Dziennik jaskółki” równie niewielki rozmiarowa,
ale tym razem nie uważam tego za wadę.
„Podróż zimowa” zachwyciła mnie stylem, konstrukcją, oryginalnością a
przede wszystkim językiem – bogatym, obrazowym i choć nie prostym, to autorka
posługuje się nim z niewymuszoną lekkością. Niestety moje odczucia co do „Dziennika Jaskółki” są już całkiem inne, a najważniejszym z nich jest wtórność. Pozycje
te są tak do siebie podobne, że właściwie są jakby kolejną realizacją jednego
pomysłu. Być może gdybym czytała je w odwrotnej kolejności moje wrażenia także
byłyby inne, ale to, co w „Podróży zimowej” wydawało mi się oryginalne i
nowatorskie w „Dzienniku Jaskółki” jest już tylko niedorzeczne i absurdalne :(
Bohaterem „Dziennika” jest młody, samotny mężczyzna, który w wyniku
miłosnego zawodu traci zdolność odczuwania. Jego zmysły odmawiają współpracy,
ale zanikają także jego wewnętrzne odczucia. Z iście makiawelistyczną
zręcznością postanawia wykorzystać tę niespotykaną sytuację i zostaje…
mordercą. Jako wyjątkowo celny strzelec nie odczuwający przy tym żadnej empatii
względem swych ofiar osiąga w nowej branży spore sukcesy – samo zabijanie jest
przy tym dla niego jedynym aktem zdolnym zapewnić mu satysfakcję seksualną. Z
gorliwością neofity przyjmuje on wszystkie zlecenia, także te dotyczące kobiet,
dzieci czy całych rodzin. Podczas jednego z takich zadań wchodzi on w posiadanie
dziennika, tytułowego Dziennika Jaskółki, który to zdecydowanie zmieni jego
sposób postrzegania świata.
„Dziennik Jaskółki” jest raczej opowiadaniem niż powieścią, niewielka
treść w której nie udało się przekonująco oddać ani sytuacji ani kryteriów
spaczonej psychiki bohatera. Przez cały czas miałam wrażenia, że autorka stara
się za to napisać jak najbardziej szokującą i prowokującą opowieść. Niektóre
fragmenty wydały mi się raczej niesmaczne niż oryginalne, a niektóre sceny –
jak ta z udziałem właścicielki dziennika – przekroczyły granice absurdu. Może
to intrygować i bawić, ale do mnie jakoś nie trafia :(
Moja ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz