Więzienny prawnik - John Grisham
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 496
John Grisham jest jednym z bardziej znanych współczesnych amerykańskich
pisarzy, właściwie można go zaliczyć do samej czołówki autorów sprzedających
najwięcej książek na świecie. A fakt ten wpływa kojąco na moją opinię o
światowym czytelnictwie, Grisham bowiem wcale nie pisze książek łatwych :)
„Więzienny prawnik” jest jedną z nowszych jego powieści, powstałą długo
po takich klasykach jak „Firma”, „Raport Pelikana” czy „Zaklinacz deszczu”, ale
Grisham wciąż na nowo udowadnia, że nie został pisarzem przez przypadek i choć
w mojej osobistej ocenie trochę do wyżej wspomnianych „Więziennemu prawnikowi”
brakuje, to nadal jest to mistrzowska forma. W każdym razie nie ulega
wątpliwości, że John Grisham jest niedoścignionym mistrzem w gatunku thrillerów prawniczych.
Główny bohater powieści Malcolm Bannister jest więźniem, a właściwie
tytułowym więziennym prawnikiem, skazanym raczej ku przestrodze, niż za
faktyczne przestępstwo finansowe, który teraz świadczy współwięźniom bezpłatną
pomoc prawną. Głównie dla zabicie czasu. Kiedy w tajemniczych okolicznościach
ginie sędzia federalny, a FBI mimo intensywnego śledztwa nie ma ani jednego
tropu którym mogłoby podążyć, Malcolm nie waha się wykorzystać zdobytej w wiezieniu
wiedzy na temat mordercy by kupić sobie wolność i ochronę. Zawiera umowę na
mocy której opuszcza więzienie, zmienia tożsamość i wygląd, zgodnie z programem ochrony świadków
rozpoczyna nowe życie. FBI tymczasem aresztuje wskazanego im mordercę. Nie mija
jednak dużo czasu gdy sprawy zaczynają się komplikować, a wszyscy zaangażowani
w przedsięwzięcie, w tym sam Malcolm zaczynają realizować swoje własne plany.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie głównie dlatego, że autorowi udało
się sprawić by fabuła wciągała, a wiele prawniczych niuansów, które znajdziemy
w książce przeplata z przykładami
faktycznych przypadków lub osobistymi przemyśleniami Malcolma. Sprawia to, że w
książce nie ma dłużyzn, choć przez pierwszą, bardzo długą cześć książki,
podążamy za wydarzeniami które są dla nas już oczywiste i tak jak sam Malcolm z
niecierpliwością czekamy kiedy go w końcu wypuszczą. Potem akcja wyraźnie
przyśpiesza. Jest dla mnie największą zaletą fakt, że Grisham posługując się
narracją pierwszoosobową – w większość – nie zdradził nam planów głównego
bohatera. Podążamy więc z nim, za nim samym próbując zgadnąć, o co właściwie mu
chodzi :)
Co do samej fabuły wydaje mi się miejscami nieco zbyt udziwniona a
przez to traci wrażenie autentyczności. Nie chce zdradzać nic z treści, ale z
perspektywy rozwiązania część planu odnośnie kręcenia filmu, wydaje mi się
zupełnie niepotrzebna. Nieco męczyła mnie także zbytnia szczegółowość
poszczególnych scen, na przykład to kto co zamówił w restauracji lub co w było daniem
dnia :) Wiem, że takie rzeczy tworzą klimat, ale robią to kosztem napięcie.
Napięcia w tej książce nie ma. Jesteśmy ciekawi rozwiązania, ale nie znając
planów bohaterów, ani ich faktycznych odczuć nie możemy się z nimi
identyfikować, a więc nie czujemy także ich niepokoju i niepewności.
Polecam „Więziennego prawnika” zwłaszcza fanom Grishama, ci z pewnością
nie będą czuć się zawiedzeni. Ja choć nie uważam się za jedną z nich także nie
jestem :)
Moja ocena:
6/10
Super napisane.
OdpowiedzUsuń