Do ostatniej łzy - Anna Quindlen
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 352
Dziwna książka. Trudna książka. Fascynująca, przytłaczająca,
intrygująca, a przede wszystkim bardzo trudna do opisania. Pani Quindlen
postawiała sobie bardzo ambitny cel: dokonać analizy amerykańskiej rodziny w
obliczu tragedii. Ja natomiast spróbuje opisać swoje wrażenie na temat jej
działa nie ujawniając przy tym na czym owa tragedia polegała. Nie chce bowiem
nikomu zdradzać tego co w odpowiednim czasie ma czytelnikiem wstrząsnąć.
„Do ostatniej łzy” zaczyna się jak typowa opowieść o życiu typowej
rodziny na typowym amerykańskim przedmieściu. Matka Mary Beth Latham to
energiczna, zaganiana kobieta próbująca ogarnąć chaos jaki w jej życie
wprowadza trójka nastoletnich dzieci. To postać bardzo autentyczna jako, że nie
pozbawiona wad i nie zawsze znająca odpowiedzi na rodzicielskie dylematy, ale z
pewnością pełna troski i miłości. Mimo, że spełnia się ona w zawodowej pracy
jej czas i energię zaprzątają głównie dzieci i zwyczajne domowe obowiązki,
sprzątanie, gotowanie i zażegnywanie nadciągających kłótni nastolatków. Ojciec
rodziny, prowadzący prywatną praktykę lekarz – Glen to spokojny i zrównoważony
mężczyzna. Typowy mieszkaniec osiedla. Są jeszcze dzieci. Najstarsza Ruby pełna
życia indywidualistka, pewna siebie i uparta. Ona i jej przyjaciółki napełniają
dom Lathamów ciągłym szczebiotem i piskiem. Jej dwaj młodsi bracia zaś – Alex i
Max choć są bliźniakami niewiele mają ze sobą wspólnego. Alex jest popularnym
dzieciakiem zafascynowanym sportem. Max zaś cichym samotnikiem popadającym w
bardziej depresyjne stany. Wszyscy oni wiodą życie przepełnione nieustannym
ruchem i gwarem, przez dom przewijają się rzecze przyjaciół i znajomych, ale w
owym zmaganiu się z codziennymi problemami wiele jest wzajemnej miłości i
ciepła. Do czasu, aż niespodziewana tragedia spadnie na dom Lathamów i niczym
kataklizm wstrząśnie całym ich światem.
Autorka z wielką wprawą i lekkością przedstawia nam - przez całą
pierwsza połowę książki - obraz szczęśliwej rodziny. Zwyczajne dni, zwyczajne
problemy, kochający rodzice, oddane im dzieci. Bez przesadnej idealizacji, ale
raczej sielsko i swojsko; dużo zamieszania, ale właściwie bez wątku
przewodniego. W części tej mamy czas by doskonale poznać poszczególnych
członków rodziny Lathamów, łączące ich relacje i nabrać do nich sympatii.
Później natomiast następują zdarzenia po których nic już nie będzie takie samo.
Efekt zaskoczenia czytelnika jest najbardziej zamierzony, ale taka konstrukcja
książki ma niestety także swoje minusy. Jednym z nich jest bardzo dłubie i w
zasadzie mało intrygujące „przed”, zanim dojdziemy w końcu do długo
wyczekiwanego „po”.
Wciągająca lektura poruszająca bardzo trudny problem. Lubię takie,
życiowe książki, których bohaterami są „zwyczajni” ludzie wyróżniający się
tylko tym, że los nie obszedł się z nimi zbyt łaskawie. Jednak pani Quindlen nie
udało się do końca przekonać mnie, zwłaszcza do części „po” i całego spektrum
przeżyć i emocji, jakie są udziałem bohaterów. Coś mi tu zgrzytało i raziło
powierzchownością. Nie umniejsza to jednak zalet „Do ostatniej łzy” na
tyle bym nie mogła z czystym sumieniem zachęcać do lektury. Co też czynię.
Polecam :)
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz