środa, 26 lutego 2014

Zaślepienie - Karin Slaughter


Zaślepienie - Karin Slaughter



Wydawnictwo: Buchmann
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 272



Przykro mi to mówić, ale dawno nie czytałam tak słabego thrillera jak „Zaślepienie" Karin Slaughter, ba, dawno nie czytałam tak słabej książki w ogóle. Wydawca szumnie umieścił na okładce napis „Slaughter oznacza rzeź” tymczasem bliżej prawdy byłoby twierdzenie, że Slaughter oznacza makabrę w miejscu thrillera. Książka ma w sobie coś z klimatu filmów gore z całym tym epatowaniem krwią, wnętrznościami i ekskrementami – budzi niesmak, ale nie przeraża. A przecież to napięcie jest niezbędnym elementem dobrego thrillera, horroru czy sensacji.

Zabrałam się za lekturę „Zaślepienia” po zapoznaniu się z wieloma bardzo pochlebnymi recenzjami. Tymczasem z niedowierzaniem przewracałam kolejne strony czekając na to, co zdaniem tak licznych czytelników powinno się tam kryć. I jeszcze nawet po przekroczeniu połowy wciąż miałam nadzieję (w końcu umiera ostatnia, choć w tym wypadku okazała się raczej matką głupich), że nastąpi jakiś przełom, który zmusi mnie do porzucenia niepochlebnych opinii jakie już zaczęły formułować się w mojej głowie. Doczytałam do końca (żeby nie było) i teraz już z cała pewnością mogę stwierdzić, że nie kryje się tam zupełnie nic, nawet zaskakujące zakończenie.

Czytając miałam wrażenie, że autorka nie może się zdecydować, co właściwie chce napisać i ostatecznie postanowiła wziąć postaci żywcem wyjęte z jakiegoś romansu (Sara i Jeffrey) i dołożyć do tego wojowniczą Lenę zmagającą się z problemami rodzinnymi i trudnym dzieciństwem. Dziwaczny to trójkąt, z którego najgorzej wypada wszystkowiedząca Sara. To ten typ postaci, który najbardziej denerwuje mnie w książkach, ale nawet gdyby nie moje osobiste uprzedzenia, to pomysł by małomiasteczkowy pediatra był jednocześnie koronerem, a do tego jedyną osobą w całym szpitalu, która potrafi udzielić pomocy medycznej (naprawdę!) musi być dla wszystkich co najmniej niedorzeczna.  

Najbardziej jednak drażniły mnie błędy logiczne w fabule, która w całości jest słabo przemyślana, niedopracowana i co najgorsze przewidywalna. Wszystko to autorka starała się ukryć zarzucając czytelnika makabrycznymi opisami sekcji zwłok i samych morderstw. Szczegóły te są w nieskończoność powtarzane w niezliczonych konfiguracjach i wstrząsa to co najwyżej bohaterami, ale czytelnika już raczej tylko brzydzi. Nie mogę się powstrzymać od przytoczenia fragmentu: „mimo iż starannie myła się i czyściła w szpitalu, na ubraniu wciąż miała szare i ciemnoczerwone plamy po mózgu i krwi Julii; trzymały się jej jak gorący wosk. W kieszeniach jej koszuli wciąż tkwiły resztki kości, odnosiła wrażenie, że krople krwi wciąż toczą się po jej twarzy i szyi.” I tak dalej…

Cóż chyba mogę już otwarcie stwierdzić, że książka mnie zawiodła, a tak wiele się spodziewałam…


Moja ocena:
3/10

3 komentarze:

  1. Ajć, a zawsze chciałem poznać twórczość autorki. Ale tak jak mówisz, samo epatowanie makabrą i krwią to za mało, by zaciekawić. Może gdyby miał te naście lat, by mi się podobało, ale nie teraz, gdy już staruszkiem jestem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uh, jak nisko. Błedy logiczne, niedopracowana, nieprzemyślana... oj już raczej nie sięgnę po nią..
    Zapraszam na pierwsze podsumowanie Opasłych Tomisk!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie odpuszczę sobie tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...