środa, 24 lipca 2013

Jack i Jill - James Patterson

 

Jack i Jill - James Patterson


Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 456
Seria/cykl: Alex Cross 03



Na wstępie kilka słów o autorze, dla tych co nie słyszeli, albo raczej – co bardziej prawdopodobne – dla tych co słyszeli, ale nie wiedzą z czym skojarzyć. Otóż najłatwiej skojarzyć z głównym bohaterem bardzo wielu jego książek niejakim Alexem Crossem – czarnoskórym detektywem i psychologiem w jednej osobie. Po raz pierwszy pojawia się on w debiutanckiej powieści Pattersona „W sieci pająka”, która jest zarazem tą najbardziej znaną a to za sprawą ekranizacji pod tym samym tytułem, z fenomenalnym (jak zawsze) Morganem Freemanem w roli głównej. Na podstawie drugiej powieści „Całując dziewczęta” powstał kolejny głośny film „Kolekcjoner” (z Freemanem i Ashley Judd).  „Jack i Jill”  to trzecia z kolei książka poświęcona Alexowi Crossowi – niestety jeszcze niezekranizowana. 

Opinią publiczną w Waszyngtonie wstrząsa seria makabrycznych zbrodni, ktoś podpisujący się jako Jack i Jill morduje najbardziej prominentnych obywateli USA. Świetnie zorganizowani i w praktyce nieuchwytni zdają się prowadzić potworną grę z przedstawicielami prawa wszystkich szczebli, od miejskiej policji po FBI i CIA. To niestety nie wszystko, w ubogiej czarnej dzielnicy jakiś psychopatyczny szaleniec obrał sobie na cel małe dzieci, a jest to dzielnica w której mieszka także Alex Cross. Pod wpływem nacisków z samej góry, musi on skupić się na sprawie Jacka i Jill, mimo, że morderstwa dzieci nie dają mu spokoju. Nie będzie to jedyny dylemat i problem z jakim przyjdzie zmierzyć się Alexowi w tym niezwykle trudnym dla całego kraju czasie. 

Nie napiszę więcej o treści by nie zdradzać za dużo. W końcu zaskoczenie jest jednym z najważniejszych elementów w thrillerze, a za taki „Jack i Jill” uchodzi. Zacznę więc opis swych wrażeń od pochwał. Otóż bardzo podobał mi się pomysł na fabułę, zestawienie ze sobą dwóch zbrodni z pozoru tak różnych, a przecież morderstwo jest zawsze morderstwem bez względu czy ofiara wywodzi się z czarnej dzielnicy czy choćby z Białego Domu. Interesująca treść, nieprzewidywalna i drobiazgowo opracowana przez autora zagadka, nieprzewidywalna niemal do ostatniej strony. I po trzecie bardzo podobały mi się fragmenty poświęcone Jackowi i Jill, ich wzajemnej relacji, która także przypominała swoistą grę. 

Co do wad, to niestety jest ich znacznie więcej, choć moja opinia jest jak zawsze skrajnie subiektywna i w przypadku innych czytelników wady te w ogóle mogą nie istnieć. Moje zastrzeżenia dotyczą bowiem zwłaszcza głównej postaci – Alexa. Nie lubię go :) wiem brzmi to dosyć niepoważnie, ale wynika to z mojej wrodzonej przekory. Nie polubiłam Alexa Crossa, głównie dlatego, że kazano mi to zrobić. Książka napisana jest tak, żebyśmy nie mieli wątpliwości jak porządnym, praworządnym, sympatycznym i równym gościem jest Alex. Jeżeli postać ta kompletnie nie zepsuła mi lektury, to głównie dzięki wyobrażeniu Freemana siedzącemu cały czas w mojej głowie, który nadawał jej wyrazistości i autentyczności. 

Kolejne zastrzeżenie dotyczy języka – choć teraz można zwyczajnie uznać, że trochę się czepiam – nie lubię ciągłych powtórzeń, nawet jeśli są zabiegiem budującym klimat. Nieustanne powtarzanie wyrażeń typu „Jacki i Jill przybyli”, „Człowiek Góra” czy głośne myśli Crossa – setki razy zadawane te same pytania czy  powtarzane wypowiedzi innych w roli mantry. To nie jest styl, który szczególnie do mnie trafia, choć jest to bardzo typowy styl dla książek sensacyjnych, podobnie jak drętwy policyjny humor, choć nawet tego jest tu niewiele. Najważniejszy zarzut zaś dotyczy napięcia. Zupełnie go nie ma. Akcja rozgrywa się powoli, główny bohater przez większość cześć książki tyko chodzi i obiecuje komu się tylko da, że zrobi wszystko co w jego mocy, ale nie robi nic. Dopiero daleko za połową stron sytuacja zaczyna się komplikować i coś w końcu zaczyna się dziać. Psychologii jest jak na lekarstwo, policyjnego śledztwa także, właściwie większość treści zajmują polityczno – urzędowe procedury. 

Podsumowując, bo coś się strasznie rozpisałam, choć uważam „Jacka i Jill” za książkę co najwyżej przeciętna, to doceniam w pełni jej potencjał, jak i potencjał samego autora, i jeszcze nie zamierzam rezygnować z jego powieści, nawet tych z serii z Alexem Crossem. Każdemu może się przecież zdarzyć słabsza książka, a już zwłaszcza autorowi, który ma ich na koncie kilkadziesiąt.

Moja ocena:
5/10

Książka przeczytana w ramach wyzwania pod hasłem 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...