Ona już nie wróci - Hans Koppel
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 304
Zastanawialiście się kiedyś co by się
stało gdyby nas nie było? Małe dzieci i zbuntowane nastoletni, i my dorośli i
dojrzali też czasem, grozimy: zniknę, odejdę i już mnie nie zobaczysz i co
wtedy zrobisz? Jakby nasza obecność lub nieobecność stanowiła o losach całego
świata. A ile ludzkich światów naprawdę by się zawaliło gdybyśmy zniknęli?
Rodzice, żona lub mąż, dzieci? A może po prostu żyliby dalej, tylko nas już by
przy nich nie było?
Ylva ma wątpliwa przyjemność poznać
odpowiedz na to pytanie. Porwana i przetrzymywana przez ludzi, którzy
przyszykowali dla niej dotkliwą zemstę, może na ekranie telewizora obserwować
swój własny dom. Swojego męża i swoją córkę, gdy wchodzą, wychodzą, jadą na
zakupy czy bawią się na podwórku. Może obserwować to, jak spada na nich
tragedia jej nieobecności, ale także to jak się z niej podnoszą, dzień za dniem
w przekonaniu, że ona już nie wróci.
„Ona już nie wróci” nie jest dobrym
kryminałem. O ile w ogóle jest kryminałem skoro od początku wiemy kto, po co i
dlaczego zabija. Nie ma żadnej zagadki do rozwiązania ani tajemnicy do
ujawnienia przed czytelnikami. Jedyne czego nie wiem, to czy tytuł książki,
jest tylko przenośnią, czy też ujawnia nam prawdę.
Mimo jednak tego, że w fabule nie ma
niespodzianek „Ona już nie wróci” jest bardzo dobrym studium ludzkich emocji. I
mimo, że zamiarem autora był raczej thriller niż powieść psychologiczna, to
według mnie znacznie lepiej udało mu się to drugie i to jakoś tak… mimochodem.
Zmusza do refleksji o znaczeniu i wpływie jaki mamy na najbliższych i co sami
czulibyśmy na miejscu bohaterki. Bo czy wolelibyśmy obserwować jak najbliżsi cierpią czy jak wracają
do życia, nawet jeśli to znaczy, że o nas zapomnieli?
Jest parę bardzo naiwnych momentów w
fabule – zbiegów okoliczności i przypadków zbyt niezwykłych by mogły być
prawdopodobne – które mnie bardzo drażniły podczas czytania. Poza tym, książkę
czyta się tak szybko (duża czcionka, mało tekstu, prosty język), że właściwie
to taka interesująca pozycja na jedno popołudnie i raczej nie dla tych, którzy
oczekują mrożącego krew w żyłach thrillera pełnego tajemnic i zaskakującego
rozwiązania (jak to zwykle bywa w skandynawskich kryminałach). A porównywanie
tej książki do „Milenium” jest zwykłym nieporozumieniem, które niestety raczej jej szkodzi niż pomaga.
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz