sobota, 23 marca 2013

Sekretny język kwiatów - Vanessa Diffenbaugh

 

Sekretny język kwiatów - Vanessa Diffenbaugh


Wydawnictwo: Świat Ksiżąki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 400




Na „Sekretny język kwiatów” zwróciła moją uwagę bardzo ładna okładka. Choć już dawno postanowiłam sobie nie oceniać zawartości po okładce, to pozwoliłam sobie tę zasadę złamać. Znowu J
Ale żeby nie było, że jestem jak dziecko wzdychające do wszystkiego co ładne i błyszczące (niektórzy twierdzą, że lepszym przykładem niż dziecko byłaby kobieta – ale uważam, że to seksizm:), przeczytałam też opis i zapowiadał się on bardzo obiecująco.
Pani Diffenbaugh przedstawia nam losy młodej dziewczyny od niemowlęctwa wychowywanej w domach dziecka, rodzinach zastępczych i innych palcówkach opiekuńczych. Wyobcowanej, zamknięte w sobie i nieufnej. Jej jedyną miłością są kwiaty i język kwiatów którym porozumiewa się z otoczeniem. Musi ona opuścić placówkę i rozpocząć dorosłe, samodzielne życie. Wszystko układa się jednak inaczej niż sobie wyobrażała, za sprawą Granta, który zna język kwiatów nie gorzej niż ona.
Początek jest bardzo dobry, autorka wciąga nas w historię tak, że niepostrzeżenie znajdujemy się nagle w jednej trzeciej książki i bardzo chcemy wiedzieć, co się stanie i co się stało, bowiem opowieść prowadzona jest dwutorowo. Retrospekcje z przeszłości przeplatają się z obecnymi wydarzeniami. Choć zazwyczaj nie lubię takiego zabiegu to w tej książce wypada to całkiem dobrze. Więcej nawet właśnie znajomość tych wydarzeń z przeszłości pozwala nam zrozumieć Victorię. Albo jak w moim przypadku - starać się zrozumieć…
Potem jednak nieoczekiwanie pani Diffenbaugh funduje nam mały przewrót. Dotąd obserwowaliśmy wydarzenia powoli, dzień po dniu. W ten sposób nabierały one ważności i stawały się czytelnikowi bliższe. A potem autorka jak gdyby nigdy nic pisze coś w rodzaju „i tak dalej przez kilka miesięcy”. Akcja się rozmywa. Historia przestaje być interesująca. Nic z tego co robi Victoria nie ma już znaczenie skoro na następnej stornie możemy wylądować kilka miesięcy dalej.
W większości książek punkt wskazujący jedną trzecią jest tym w którym następuje kulminacja zdarzeń, to coś co sprawia, że mimo iż jesteśmy już nieco zmęczeni czytaniem nie możemy przerwać. W „Sekretnym języku kwiatów” w tym miejscu rozpoczyna się tendencja spadkowa. Ostatnie kilkadziesiąt stron przeczytałam głównie dlatego, że tyle właśnie dzieliło mnie od dobrnięcia do końca. A nie lubię nie kończyć książek. Zawsze mam nadzieję, że jeszcze mnie czymś zaskoczą. Zwłaszcza, że początek był naprawdę dobry.
Co do samej treści. Nie rozumiem Victorii. Mimo poznania jej historii, nieszczęśliwego dzieciństwa, dramatycznych zdarzeń, odrzucenia i samotności nie udało mi się poczuć do tej postaci sympatii. Z takim uporem odrzuca ona wszystkie nadarzające się szanse na szczęście, że w swym egoizmie wiecznej cierpiętnicy pozbawia tej szansy ludzi wokół siebie. I nie sądzę, by fakt, że wychowywała się w domu dziecka to usprawiedliwiał – jest to zbyt dużym uproszczeniem.
Reasumując po początkowym entuzjazmie przyszła pora na rozczarowanie. Autorka tak rozbudziła moje oczekiwania naprawdę dobrymi fragmentami, że pozostałe przy nich wydają się złe. I tych złych jest niestety znacznie więcej.
Polecam by przekonać się samemu. Jak dla mnie po prostu średnio.

Moja ocena:
5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...