poniedziałek, 18 marca 2013

Akademia wampirów - Richelle Mead

Akademia wampirów - Richelle Mead


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 336





Długo się zastanawiałam co właściwie chce napisać o tej książce. Długo się zastanawiałam co ja właściwie o niej myślę. Już dawno zwróciłam uwagę na cały cykl pani Mead, przeczytałam liczne recenzje i opinie, jak robię to zawsze gdy zabieram się za coś, co od początku budzi we mnie sprzeczne uczucia. Większość głosów twierdziła, że jest oryginalnie i klimatycznie. I mimo, że po raz kolejny o wampirach to jednak warto. A więc i ja sięgnęłam po pierwszy tom serii. 
Przeczytałam. I wciąż mam tak samo mieszane uczucia. Rzadko kiedy zdarza mi się nie umieć powiedzieć, czy książka mi się podobała czy nie. A z „Akademią wampirów” tak właśnie jest. Zacznę więc od tego, co do czego nie ma żadnych wątpliwości, od tego co w książce w porównaniu z podobnymi pozycjami unikatowe. A taki jest pomysł wprowadzenia kategorii do „gatunku” wampirów. Mamy więc tradycyjnych przedstawicieli pijących krew, i takich, którzy tego robić nie muszą, pełniących najczęściej rolę ich strażników. Intrygujący zabieg pozwalający znacznie urozmaicić fabułę i wprowadzić do niej całe multum wampirzych problemów społecznych :)
Po drugie, fajnie jest w końcu przeczytać książkę tego gatunku gdzie główna kobieca postać nie jest wcieleniem niewinnej bezradności czekającej cierpliwie, aż ktoś uratuje ją od wszelkiego zła. Rose, nie ma w sobie nic z takiej dziewczyny. Ale i na tym polu niestety nie czuje się usatysfakcjonowana. Pani Mead przegina bowiem w drugą stronę i zamiast zaradnej i pewnej siebie postaci mamy coś na kształt rozszczekanego terierka gotowego rzucić się na każdego kto wejdzie mu w drogę. I nie ważne czy to ma sens czy nie. Nieco lepiej jest z Lissą, choć ta z kolei przez pierwsze pół książki świetnie odpowiada powyższemu opisowi bezbarwnej księżniczki. Potem na szczęście postawia ujawnić swój charakter na czym książka znacznie zyskuje.
Bardzo podobał mi się klimat. Mroczny i ciężki jak rosyjska zima. Ta „wschodniość” jest jednym z największych atutów książki. W porównaniu do „zachodnich” wampirów ze lśniącą skórą czy kłami, ci „wschodni” wydają się dużo prawdziwsi i w końcu tak jak powinni, przerażający. Dziwi mnie tylko, dlaczego akcja rozgrywa się w Akademii na terenie USA, a nie w Rosji, skoro i tak wszystko jest rosyjskie. Ale opowieść na tym nie traci.
Słyszałam gdzieś ostatnio, że w przypadku tej serii, każda kolejna książka jest lepsza od poprzedniej. Taką właśnie mam nadzieję, bo choć jestem zaintrygowana, to zafascynowana na pewno jeszcze nie. W najbliższym czasie zabiorę się za czytanie drugiej z cyklu by tę teorię sprawdzić. A na razie „Akademie wampirów” uważam za książkę po prostu dobrą.

Moja ocena:
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...