poniedziałek, 25 marca 2013

Brutalna prawda - Karen Robards

 

Brutalna prawda - Karen Robards



Wydawnictwo: Prószyński
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 304




Dziś coś z klasycznej literatury kobiecej czyli romans z zagadką kryminalną w tle. W tej właśnie kolejności – przez większość część „Brutalnej prawdy” to właśnie wątki romantyczne dogrywają wiodącą rolę, a motywy kryminalne i sensacyjne schodzą na dalszy plan. Sytuacja zmienia się dopiero w końcówce. Wtedy, gdyby ktoś bardzo się upierał możemy doszukać się elementów dramatu sądowego, który to obiecuje nam wydawca. Bardzo na wyrost. Ale o tym za chwile. Najpierw opowiem o czym w ogóle jest ta książka.
Lisa jest młodą kobietą realizującą się zawodowo choć na pewien czas utknęła przy papierkowej robocie w biurze prokuratora – wszystko to by móc być bliżej śmiertelnie chorej matki. W trakcie pracy odnajduje akta nierozwiązanej sprawy, a w nich zdjęcie czteroosobowej rodziny i odkrywa swoje wręcz nienaturalne podobieństwo do sfotografowanej kobiety. Wiedziona ciekawością zaczyna szukać i zadawać pytania zarówno o rodzinę Garcia jak i o własne dzieciństwo. Jak zapewne można się domyśleć jej ciekawość pociąga za sobą lawinę zdarzeń, które tylko utwierdzają ją w dalszym dążeniu do odkrycia prawdy.
Od razu powiem, że wątek sensacyjny jest niezwykle interesujący. I uważam, że książka wiele by zyskała gdyby pani Robards to właśnie kryminalną intrygę umieściła w centrum a wokół niej osnuła wątek romansu. Nie mielibyśmy może wtedy wrażenie, że wszystko dzieje się gdzieś obok i do skupionej na własnych uczuciach Lisy dociera w bardzo niewielkim stopniu. Jeśli zaś chodzi o sam romans.... Jest bardzo tradycyjnie. Zarówno ona jak i on spełniają w tym względzie wszystkie wymagania względem bohaterów romansu. Oboje są młodzi, piękni, pewni siebie, wykształceni, bogaci i realizujący się zawodowo. Ona jest niczym arystokratka w pełni świadoma swej wartości. On okupił swój sukces ciężką pracą. Oboje się niemal doskonali. Ale cóż, to przecież romans, prawda? Czy nie tego oczekujemy.
Wrócę jeszcze na chwilę do zakończenia. Ma ono nieco inny charakter niż reszta książki. Nie razi mnie to jakoś szczególnie, choć uważam, że motyw ten można było zastosować w kilku miejscach wcześniej. Chodzi mi o to, że właściwego zakończenia, „rozwiązania” wszystkich tajemnic nie dostajemy bezpośrednio lecz dostarcza go nam sądowa relacja świadka. To interesujący zabieg, nawet jeśli w wersji szczątkowej.
Reasumując. Jeżeli ktoś sięga po książkę ze świadomością, że sięga po romans z wątkiem kryminalnym w tle i nie spodziewa się nic ponad lekką, przyjemną lekturę to nie sądzę by czuł się zawiedziony. Niestety okładka – która mówiąc szczerze niezbyt mi się podoba – jak i tytuł sugerują nieco inny typ literatury.

Moja ocena:
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...