niedziela, 2 czerwca 2013

Podsumowanie maja



Podsumowanie maja


A więc nastał nam czerwiec. Na razie dość deszczowy, ale nie tracę nadziei na słońce, choć z drugiej strony, nic tak nie sprzyja dobrej lekturze jak deszczowy wieczór i kubek aromatycznej herbaty. Ostatecznie i na słońce i na deszcze najlepsza jest porządna książka. Ale do rzeczy. Maj upłynął mi ewidentnie pod znakiem aniołów (najczęściej upadłych), nie był do zamierzony element, tak jakoś po prostu wyszło. Zanim jednak do tych książek dojdę, wspomnę o kilu innych.
Na początek tradycyjnie największe odkrycie tego miesiąca. I tu bezapelacyjnie musi paść nazwisko Mary Higgins Clark – amerykańskiej autorki kilkudziesięciu już powieści z pogranicza thrillera, kryminału i sensacji. To co lubię u tej pani to porządny pisarki warsztat, dobrze i kompletnie skonstruowana fabuła, ciekawy pomysł i do końca nieprzewidywalne rozwiązanie. A także, co niezwykle rzadkie gdy autorkami takich książek są kobiety, zaledwie subtelnie zarysowany wątek romansowy, który nie przysłania całej treści. Taka właśnie jest powieść „Śmierć wśród róż” (moja ocena 8/10), a także nieco słabsza ale wciąż bardzo dobra powieść „Noc jest moją porą” (6/10).
Największą niespodzianą w maju okazała się dla mnie książka Alistaira MacLeana „Noc bez brzasku” (8/10). Zazwyczaj nie sięgam po takie książki – mówiąc „takie” mam na myśli tzw. męską literaturę (wiem, że to uproszczenie, ale skoro mówimy o typowo kobiecych książkach, to dlaczego nie męskich?) militarną, szpiegowską lub z wątkiem technologicznym. Tymczasem książka MacLeana jest konkretnym, porządnym thrillerem od pierwszej do ostatniej strony trzymającym w niesłabnącym napięciu.
Niestety jak zwykle nie wszystko mi się podobało czas więc na największe rozczarowanie maja. Uznałam, że najbardziej zawiodłam się na „W samo południe” (4/10) Nory Roberts, bo choć książka sama w sobie nie jest taka zła to po wszystkich entuzjastycznych recenzjach spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Podobnie rzecz miała się z „Wyspą kłamstwa” (4/10) pań Jackson i Bush. Nie udało mi się wczuć w klimat tej książki i z trudem dotrwałam do końca.
Ostatnim thrillerem, który udało mi się przeczytać w maju, była „Obsesja” pani Spindler (5/10), choć tej książce akurat bliżej do romansu i to niezbyt wysokich lotów. Zawiodłam się także na „Zanim mnie pokochasz” Beatriz Williams (4/10) reklamowanej jako klimatyczna opowieść o miłości silniejszej nawet niż prawa czasu. Za to bardziej podobał mi się prosty, lekki romans Sharon Sala „Pamiętaj” (5/10). Miły odpoczynek od nieco cięższych klimatów. Polecam także „Ostatnią noc w Chateau Marmont” (6/10), to taka lekka, letnia lektura którą pochłania się w ciągu jednego dnia.
Teraz mogę przejść do wspomnianych aniołów. Głośny cykl Lauren Kate składający się z czterech części: „Upadli” (5/10) – typowej młodzieżowej książki o ponadnaturalnym romansie; „Udręka” (7/10) – całkiem dobrej i dużo dojrzalszej odsłonie tej historii; „Namiętność” (4/10) – która pomimo, że zawiera więcej wydarzeń niż poprzednie nieco mnie rozczarowała; „Uniesienie” (5/10) – zamknięcie cyklu, poprawne lecz jak dla mnie bez fajerwerków. Ogólnie mam dosyć niejednoznaczne odczucia co do całego cyklu. Bardzo fajny pomysł, nieco gorsza jego realizacja.
Druga przeczytana w maju historia o aniołach to trylogia pani Zelman. Jakiś czas temu przeczytałam pierwszy tom, teraz zaś przyszedł czas na „Bezsenność anioła” (4/10) niestety bardzo słabą cześć. Całość ratują „Grzechy anioła” (6/10), która to książka pozytywnie mnie zaskoczyła i pozostawiła po sobie miłe odczucia co do całej, przeciętnej w gruncie rzeczy serii.
Na koniec muszę wspomnieć o serii, która w żadnym wypadku przeciętna nie jest i choć na razie przeczytałam tylko pierwszą cześć cyklu pana Riordana – „Złodziej pioruna” (8/10), to wiem, że pochłoniecie przeze mnie całości jest tylko kwestią czasu.
Jeszcze jak zwykle trochę statystyki:

Zrecenzowane: 16
Średnia ocena miesiąca: 5,56
Średnia wszystkich ocenionych książek: 5,5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...