Zapomniałam, że Cię kocham - Gabreille Zevin
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 264
Gabrielle
Zevin jest młodą amerykańską pisarką, która jakiś czas temu zadebiutowała
głośną powieścią „Gdzie indziej”. Od dłuższego czasu tytuł ten widnieje na
mojej liście książek, które z pewnością w przyszłości przeczytam. Tymczasem w
ręce wpadła mi inna jej książka – „Memoirs of a Teenage Amnesiac” co z jakiś
niepojętych dla mnie powodów zastąpiono w polskim tłumaczeniu tytułem
„Zapomniałam, że Cię kocham”.
Wracając
jednak do treści – jak nie trudno się domyśleć bohaterką książki jest
nastolatka – Naomi, która w wyniku nieszczęśliwego upadku ze schodów doznaje
lekkiego urazu głowy czego skutkiem jest czasowa amnezja. Okazuje się, że
dziewczyna nie pamięta nic z tego, co działo się w jej życiu i (nie tylko jej) przez
ostatnie cztery lata. Ze zdziwieniem więc odkrywa „nowe” fakty ze swojego życia
a spora cześć z nich wydaje jej się co najmniej niezrozumiała, na przykład to,
co takiego widziała w swoim chłopaku Ace’u popularnym szkolnym sportowcu oraz
grupie jego znajomych. Brak pamięci sprawi, że Naomi spojrzy na wiele rzeczy z
zupełnie nowej perspektywy a dotyczyć do będzie zwłaszcza jej relacji z rodziną
i przyjaciółmi.
Książka
kompozycyjnie podzielona jest na trzy części oznaczone sugestywnymi podtytułami
– „Byłam”, „Jestem” i „Będę”. Pierwsza to część w której poznajemy Naomi i wraz
z nią próbujemy z fragmentów ułożyć obraz zapomnianych lat jej życia. Druga
cześć to ta, w której Naomi decyduję, że najwyższy czas na zmiany, i do głosu
dochodzi jej prawdziwe „ja”. W trzeciej natomiast dziewczyna już po odzyskaniu utraconych
wspomnień próbuje spleść obraz swojego życia w jedną spójną całość i wyciągnąć
z tego co ją spotkało jakieś konstruktywne wnioski.
Książkę pani
Zevin czyta się szybko i lekko i nie ma w tym nic dziwnego bowiem wyraźnie
skierowana jest do młodzieży. Starszych czytelników może miejscami drażnić jej
banalność czy naiwność, nie zapominajmy jednak, że jest to opowieść o
nastolatkach. Ja musiałam przypominać to sobie niemal na każdej stronie,
głównie ze względu na to, że nie udało mi się „zaprzyjaźnić” z Naomi.
Ostatecznie
uważam, że ksiązka nie jest zła, ale nie jest też niestety rewelacyjna, ani
bardzo dobra. Jest zwyczajnie przeciętna. Polecam więc tym, którzy mają sporo
wolnego czasu.
Moja ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz