61 godzin - Lee Child
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2013
ilość stron: 432
Jack (bez
drugiego imienia) Reacher. Tak właśnie nazywa się najbardziej znana postać
stworzona w zakamarkach bujnej wyobraźni Lee Childa (właściwie Jim Grant, ale
jak to czasem bywa to właśnie pseudonim w przeciwieństwie do prawdziwego
nazwiska jest elementem rozpoznawalnym – zapewne zgodnie z założeniem). Postać nietuzinkowa
o czym może świadczyć fakt, że mimo kilkunastu już tomów powieści (osiemnasatu
jeśli chodzi o ścisłość) w tym kilku napisanych w narracji pierwszoosobowej,
wciąż jest to bohater tajemniczy i intrygujący. Fani z zapałem wyłapują kolejne
szczegóły jego życia rozsypane po wszystkich powieściach niczym elementy
układanki. Trzeba przyznać Lee Childowi, że obraz jaki się tworzy jest
wyjątkowo spójny i dopracowany.
„61 godzi” to
czternasta w kolejności książka z serii z Jackiem w roli głównej. Tym razem
nasz bohater, któremu życie upływa na wiecznej podróży musi skapitulować przed
siłą śnieżnej zamieci i wraz z grupą podróżujących staruszków spędzić kilka dni
w małym miasteczku w Południowej Dakocie. Szybko okazuje się, że miasto, które
swój rozwój zawdzięcza głownie pobliskiemu ogromnemu kompleksowi więziennemu,
zmaga się z własnymi niełatwymi problemami. Jednym z nich jest ochrona pewnej
starszej pani, świadka mogącego zeznawać przeciw prominentnemu handlarzowi
narkotyków. Pewne okoliczności sprawią, że Jack będzie musiał wziąć na siebie
kwestie jej bezpieczeństwa i okaże się to dużo trudniejsze niż sądził.
Szczegółowość
jest jedną z niewątpliwych zalet twórczości Lee Childa, mimo, że tworzy on
książki pełne akcji w których napięcie od pierwszych stron tylko rośnie, nie
odbywa się to kosztem jakości. Jack Reacher, emerytowany major żandarmerii,
dzieli się z nami swoją obszerną wiedzą z wielu dziedzin ale nawet jeśli
dostajemy szczegółowy opis wraz z zasadą działania rewolweru to nie zostajemy
przy tym zasypani zniechęcającym technicznym żargonem. Ta szczegółowość opisu
działań i wydarzeń jest także sposobem nieustannego podtrzymywania napięcie,
czekamy na wydarzenia wiedząc, że mogą w każdej chwili nadejść.
Do nieco
słabszych elementów należy przewidywalność fabuły, oraz pewna schematyczność w
kreowaniu postaci. Dotyczy to zwłaszcza głównego złego bohatera o pseudonimie
Platon – przypomina złego osobnika z filmów sensacyjnych lat ’90 –
przejaskrawiony aż po granice absurdu. Nie lubię także zbyt częstego
powtarzania fraz w roli swoistej mantry, nie jest to tu nagminne, ale także występuję.
Oczywiście są to tylko moje własne, osobiste preferencję i nikt nie musi ich
podzielać.
Ogólne rzecz
biorąc „61 godzin” to świetna pozycja w swoim gatunku, widać Lee Child wciąż
trzyma ten sam, niezmiennie wysoki poziom. Polecam wszystkim ze względu na
interesująca fabułę, ale także plastyczne i realistyczne opisy zimowej aury.
Zapewniam, że gdziekolwiek byście nie byli i tak zrobi się zimno :)
Moja ocena:
7/10
takie książki szczególnie dobrze czyta mi się zimową porą, także zapamiętam sobie ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń