Kilka dni z życia Alice - Liane Moriarty
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 416
Alice
straciła pamięć – to właściwie najważniejsze wydarzenie spajające wszystkie
pozostałe wątki. Alice nie straciła jednak pamięci całkowicie, wie jak się
nazywa, gdzie mieszka i kim jest. A jedyne czego nie pamięta, to ostatnie
dziesięć lat swojego życia. Nie najgorzej, można by było rzec, gdyby nie to, że
okazuje się, że Alice wbrew temu co sądzi, wcale siebie nie zna, a osoba którą
powoli poznaje, jest kimś zupełnie innym niż dziesięć lat temu. Ba, Alice,
nawet nie lubi tej nowej siebie, i nie potrafi zrozumieć co mogło się stać w
jej życiu, że z romantycznej i bez pamięci zakochanej w mężu dziewczyny
stała się energiczna, niezależną i wiecznie zaganianą kobietą w trakcie
rozwodu.
Interesujący
problem. Któż z nas nie chciałby móc cofnąć się w czasie i naprawić kilku
błędów, a jeśli to niemożliwe, to choć nie wiedzieć o ich istnieniu, nie pamiętać
wszystkich gniewnych słów, żalów, pretensji i „szarości” codziennego życia, za
to zatrzymać się w stanie wiecznego zakochania. Z książki wynika, że każdy
chciałby, a przynajmniej każdy powinien chcieć. Naiwna, nieco infantylna, ale
za to szczęśliwsza Alice, jest przedstawiona jako ta lepsza, od zaradnej,
niezależnej i pewnej siebie, ale samotnej. Dlaczego? Naprawdę nie wiem. Książka
ma w sobie pewien pesymistyczny wydźwięk, jak gdyby każda miłość, nawet ta
największa, skazana była na porażkę w zetknięciu z prozą codziennego życia.
Oprócz Alice
mamy tutaj także historię jej siostry Elizabeth od lat bezskutecznie starającą
się o dziecko. Prowadzi ona także dziennik – w ramach terapii zaleconej jej
przez psychologa – poprzez który poznajemy wydarzenia z jej punktu widzenia. Jakby
tego było mało, autorka zamieszcza jeszcze refleksje ich przybranej babci,
które to staruszka regularnie publikuje na swoim blogu. Ostatecznie mamy więc
dużo słów, a mało treści. Tym bardziej razi więc, że osoba Nicka została
potraktowana tak pobieżnie, a zakończenie przypomina streszczenie właściwego zakończenia.
Cóż więc mogę
powiedzieć, w porównaniu do podobnych pozycji jak na przykład „Zanim zasnę” z
podobnym wątkiem, czy „Patrz jak Jane ucieka” książka ta wypada słabo. Ja
przynajmniej spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Moja ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz