czwartek, 13 marca 2014

Głos - Arnaldur Indriðason


Głos Arnaldur Indriðason


Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 344




"Głos" jest trzecim kryminałem Arnaldur Indriðason z Erlendurem Sveinssonem w roli detektywa. Jest to jednak pierwsza jego książka, którą ja miałam okazję czytać. Wiec kilka uwaga w roli wstępu. Arnaldur Indriðason jest Islandczykiem, co jak przypuszczam wiele wyjaśnia a przynajmniej pozbawia złudzeń, że zdołamy wymówić jego nazwisko :) I niestety trzeba się do tego przyzwyczaić, jak już można poznać po personaliach głównego detektywa, pod tym względem nie będzie łatwo. Nie wiem czy imiona wybierane przez autora są typowe dla Islandii, ale jak widać, nie ma on litości dla zagranicznego czytelnika, trzeba więc być gotowym na: Bergthorę,  Elinborg, czy Valgerdur  dodam, że to imiona kobiece, męskich nawet nie próbowałam odczytywać. Mój wzrok prześlizgiwał się przez nie dostrzegając tylko wygląd liter i na ich podstawie dopasowywał do postaci :) Innego sposobu nie znalazłam, co jest jednak trochę męczące, zwłaszcza, że na początku książki pojawia się całkiem spora grupa osób, które trzeba zapamiętać.

Całość akcji rozgrywa się w islandzkim hotelu, w przeciągu kilku dni poprzedzających święta Bożego Narodzenia. Nastrój nie jest jednak świąteczny, zwłaszcza gdy przed zabawą choinkową dla dzieci, portier, który miał odegrać rolę św. Mikołaja zostaje znaleziony martwy. Kierujący śledztwem policjant Erlendurem zatrzymuje się w hotelu i z pomocą kilku współpracowników z mozołem próbuje odtworzyć szczegóły z życia ofiary, co okazuje się trudniejsze niż można przypuszczać. Pomimo, że portier mieszkał i pracował w hotelu od ponad dwudziestu lat nikt tak właściwie go nie znał.

„Głos” jest bardzo skandynawskim kryminałem – Islandii do Skandynawii pod względem kulturowym nie tak daleko – przynajmniej pod względem klimatu i ponurego nastroju jaki buduje autor. Mówiąc  szczerze byłaby to naprawdę świetna książka – wątki dotyczące zabójstwa, śledztwa i powoli odkrywanych faktów z życia zabitego „Mikołaja” są bardzo intrygujące i dobrze przemyślane. Szkoda jednak, że schodzą na dalszy plan pod naporem postaci detektywa Erlendura i szczegółów z jego życia. Jeśli ktoś nie jest gotów zmierzyć się z bezdenną dziurą egzystencjalnej pustki życia detektywa i jego córki Evy Lind (dla której piekłem życia jest samo życie), to niech trzyma się z daleka od tej książki :)

Tak się zastanawiam, skoro w „Głosie” autor przedstawił nam całe nieszczęśliwe życie Erlendura to co o nim pisze w pozostałych tomach serii? W końcu ile nieszczęść może spotkać jednego człowieka?


Wracając jednak do samej książki, czyta się ją dość przyjemnie, choć trudną ją nazwać porywająca. Nie nadaje się także do szybkiego „połknięcia” na jeden wieczór, ale w zasadzie to dość dobry kryminał – a z pewnością bardzo dobry jeśli chodzi o warstwę kryminalną. Chociaż jestem trochę zła na autora, że rozwiał moją wizję bajecznej, skutej lodem wyspy zastępując go smutnym obrazem zrezygnowanych ludzi bezskutecznie walczących z własnymi demonami. Czasami dobrze przecież mieć złudzenia :)

Moja ocena: 
6/10

Książka przeczytana w ramach wyzwań: pod hasłem oraz klucznik

4 komentarze:

  1. Zmieniłaś szablon! Od razu czuje się inną energię :) Uważam, że jest lepiej :)

    Co do książki - a może najpierw jej autora - zastanawiałam się czy to kobieta czy mężczyzna, no i ten śmieszny zawijas w nazwisku! ciekawe jak to się wymawia,
    współczuję przetrawiać islandzkie imiona na kartach książki, chociaż po jakimś czasie zapewne człowiek się przyzwyczaja, ale jednak ;)
    I może ten główny bohater to rzeczywiście taki nieszczęśliwiec i jeszcze Cie zaskoczy w następnych tomach swoim pechem;
    może oni po prostu sa tam w tej Islandii tacy depresyjni? w końcu zimno, ponuro, prawie pod biegunem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na moim blogu już wiosna...
      Autor jest mężczyzną choć gdyby opierać się tylko na analogii do żeńskiego Valgerdur można mieć co do tego spore wątpliwości :)
      Tomów z tym bohaterem jest już chyba siedem więc naprawdę musiałby mieć sporego pecha... ale kto wie, może Islandczycy nie mają problemów z unieszczęśliwianiem swoich postaci na więcej sposobów niż mnie w ogóle przychodzi do głowy. Ale wiadomo, u nas inne słońce :)

      Usuń
  2. Wszystkie części serii kontynuują życiowe wątki Erlendura, choćby z tego powodu warto ją czytać od początku :) Mnie "Głos" bardzo się podobał, choć i tak za najlepszą dotąd część cyklu uznaję "Grobową ciszę" :) Mnie ten depresyjny klimat ujął ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dane mi było czytać serii od początku chociaż żałuję, bo mnie ten depresyjny klimat też w zasadzie ujął ;) To chyba ta wiosna... :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...