Trudne decyzje - Anita Shreve
Wydawnictwo: Prószyński i S -kaIlość stron: 272
Rok wydania: 2010
Z okładki:
Dwudziestoośmioletnia Margaret i jej świeżo poślubiony mąż wyjeżdżają do
Kenii. W oszałamiającym, wielokulturowym mieście z biegiem czasu
odczuwają coraz większe zmęczenie - upałem, powtarzającymi się
kradzieżami oraz nieznajomością realiów. Margaret czuje się nieswojo w
towarzystwie nowych znajomych, Diany i Artura. Nie odpowiada jej sposób,
w jaki traktują czarnoskórych, nie akceptuje zarozumiałości i snobizmu
Anglików, peszą ją też próby flirtu, które podejmuje wobec niej Arthur.
Czy tragiczny wypadek w górach, frustracja i narastające wciąż napięcie
zagrożą uczuciu Margaret i Patricka? Czy będzie jeszcze o co walczyć?
To
trudna do oceny książka. Trudna dlatego, że pomimo licznych wad, które zaraz
wymienię, w gruncie rzeczy całkiem mi się podobała i nie jest prosto zamienić
tę nielogiczność w cyferkę od 1 do 10.
Naprzód
jednak krytyka: brak ciągłości przyczynowo - skutkowej w głównym wątku. Wszyscy
łącznie z samą Margaret obwiniają ja o tragedię w górach. A wina ta jest tak
abstrakcyjna, że mogłaby być tylko urojeniem wrażliwego umysłu, ale niczym
więcej. To, że Patrick i reszta jest o niej przekonanych jest dla mnie absurdem
i bezsensem nie mniejszym niż irracjonalne zachowanie Diany. Skoro więc my,
czytelnicy - przypuszczam, że nie jestem w tym poczuciu osamotniona - nie
widzimy przyczyny w tym co w zamyśle autorki miało nią być, to chyba należy
sądzić, że z jej opisem, lub opisem skutków jest coś nie tak.
Po
drugie trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej książce wszystkiego jest za
dużo. Autorka - trzeba przyznać, że bardzo ambitnie - stara się oddać realia,
klimat i specyficzny charakter afrykańskiej ziemi i stąd mnogość tematów i
wątków. Mamy więc napięcia na linii biali - czarni, napięcia plemienne, zmiany
władzy, represje względem prasy, masowe egzekucje studentów, problemy
społeczne: ubóstwo i skrajna bieda kontra przepych turystycznych ośrodków, jest
opis szpitala dla psychicznie chorych, plemienne obrzędy inicjacyjne, a nawet
różnice kulturowe Europa - Ameryka. I to wszystko jako tło. Zbyt wiele i zbyt pobieżnie, tak że trudno właściwie powiedzieć o co autorce chodziło gdy zamieszczała niektóre sceny.
Mimo
wszystko jest w tej książce coś urzekającego. Dobrze się czyta i naprawdę
trudno się oderwać, a o to przecież chodzi, nawet jeśli ostatecznie czujemy
lekki niedosyt.
Jeśli
ktoś się waha - polecam, bo trzeba przekonać się samemu. Ja w każdym razie bez
wahania sięgnę po inne powieści Anity Shreve i nie sądzę bym miała
żałować.
Moja
ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz