Ogród marzeń - Barbara Delinsky
Wydawca: Świat KsiążkiRok wydania: 2006
Ilość stron: 416
Zawsze
uważałam, że czytanie książek powinno być przede wszystkim przyjemne. Fajne gdy
po skończonej lekturze coś nam zostaje, jeśli czegoś się dowiedzieliśmy, albo
co czasem się zdarza w przypadku naprawdę dobrych książek – czujemy się
poruszeni lub nawet wstrząśnięci. Każdy może podać choć kilka tytułów takich
książek, które ciężko usunąć z głowy i pamięci. Ale bywa też tak, że jakąś
książkę po prostu fajnie się czyta i to wszystko. I cóż z tego, że po tym jak z
powrotem trafi na półkę z wielkim trudem będziemy
kojarzyć jej tytuł już następnego dnia. W końcu każdy mól książkowy wie, że
najprzyjemniejsze w czytaniu jest samo czytanie ;-)
I tak jest
właśnie z Ogrodem marzeń. Prosto lekko i przyjemnie, a co najważniejsze mamy
pewność, że tak właśnie będzie do ostatniej strony, w końcu trudno oprzeć się
wrażeniu, że poznaliśmy już takich historii setki. I muszę stwierdzić, że ta
niczym szczególnym się na ich tle nie wyróżnia.
Casey
przeprowadza się do domu swojego zmarłego ojca mając nadzieję, że uda jej się w
ten sposób dowiedzieć o nim i jego życiu czegoś, co pozwoli jej zrozumieć
dlaczego nigdy jej nie uznał i nawet nie chciał poznać. Jej poszukiwania i
powolne tworzenie się obrazu Conniego Ungera to jedna historia, drugą zawarta w
dzienniku, którego fragmenty Casey odnajduje, pozdajemy jakby równolegle. Na
koniec splatają się one ze sobą. Co chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem. Niestety
jest ono zaskoczeniem dla bohaterki książki, co sprawia, że historia staje się
męcząca, gdy naprawdę wolno „odkrywamy” rzeczy, które są oczywiste.
Przewidywalność
jest największą wadą tej historii. Najciekawszym elementem są fragmenty dziennika,
sceny z Casey natomiast ciągnęły mi się w nieskończoność. Są po prostu nudne i
zdecydowanie za długie zważywszy na to, że nie robi ona właściwie niczego
interesującego. Podobnie jest z niektórymi opisami – jak prezentacja domu, czy
fragmenty dotyczące matki.
No i jeszcze jeden
minus. Skoro Pete był zbyt doskonały by mógł być prawdziwy, to dlaczego prawdziwy
był Jordan? Dawno nie spotkałam się z tak wyidealizowaną postacią.
Polecam
posiadaczom wolnego czasu.
Moja ocena
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz