Bardziej gorzka niż śmierć - Camilla Grebe i Asa Traff
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 384
„Bardziej gorzka niż śmierć” to jedna z
najbardziej depresyjnych książek jakie dane mi było czytać. Więcej w niej
psychologii niż elementów tworzących kryminał czy thriller. Nie do końca jestem
przekonana czy to mi odpowiada. Lubię mocne, dobre książki także te, które
wstrząsają lub pozwalają na inne spojrzenie na jakiś problem. „Bardziej gorzka
niż śmierć” nie zaskakuje, ani nie wstrząsa gdy jako zupełną oczywistość
przedstawia smutny los kobiety jako nieuniknionej ofiary wszelkiej
męsko-damskiej relacji.
Duet Camilla Grebe i Åsa Träff
wydał już wcześniej książkę o „przygodach” Siri Bergman „Spokój duszy”, której
to książki jeszcze nie miałam okazji czytać, choć spotkałam się z wieloma
pozytywnymi opiniami. Może właśnie dlatego bez wahania zabrała się za „Bardziej
gorzką niż śmierć” (bardzo podoba mi się tytuł) gdy tylko ta wpadła mi w ręce.
Siri Bergman jest terapeutką, która
wraz ze swoją koleżanką po fachu staje przed zadaniem poprowadzenia grupy
wsparcia dla grona kobiet, które stały się ofiarami przemocy domowej.
Systematycznie poznajemy więc koleje tragiczne historie pełne bólu, poniżenia,
strachu czy gniewu, a przede wszystkim pełne bezsilności. W międzyczasie wraz z
Siri przysłuchujemy się także zwierzeniom pewnej pary, która przechodzi kryzys
w związku, a także uczestniczymy w dylematach z prywatnego życia naszej
bohaterki. Tylko gdzieś w tle rozgrywają się wydarzenia związane z bardzo
brutalnym morderstwem i do czytelnika przez większość czasu docierają zaledwie
echa tego wydarzenia.
Czy jestem zawiedziona? Właściwie nie,
bo choć książka jest zupełnie inna od tego czego się spodziewałam, to jest
zaskakująco dobra – ale nie jako kryminał. Duży wpływ na to, jak odebrałam całą
historię miała moja niechęć do głównej bohaterki, której nie udało mi się
polubić. Nie bez znaczenia jest także bardzo depresyjny ton, ale na to jest (a
przynajmniej powinien być) przygotowany każdy kto sięga po coś co wyszło spod
pióra skandynawskich autorów.
Poważnie się zastanowię czy sięgnę po
„Spokój duszy”. Być może to zrobię, w końcu jest jakiś niezwykły urok w bardzo
smutnych historiach…
Moja ocena:
6/10
O tak, depresyjny ton to bardzo dobre określenie, choć książka mi się podobała. Może nie jest to typowy kryminał, ale wspominam całkiem pozywytnie.
OdpowiedzUsuńJa z kolei lubię takie psychologiczno-ciężkie klimaty, nie straszna mi perspektywa bycia przez lekturę zgnębionym - choć oczywiście nie zawsze, kwestia nastroju :) W każdym razie, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuń