sobota, 21 lutego 2015

Mam na imię Księżniczka - Sara Blædel

Mam na imię Księżniczka - Sara Blædel






Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 352

Cykl: Louise Rick (Tom 2)




Poszłam za ciosem i bez zwłoki zabrałam się za kolejną z książek z serii poświęconej Louise Rick. Tym razem skutecznie skusiła mnie nie tylko przyciągająca uwagę okładka, ale i intrygujący tytuł.  Mimo więc lekkiego rozczarowania pierwszym tomem zabrałam się za czytanie.

Tym razem temat jest znacznie „ciekawszy”, ale i dużo delikatniejszy niż handel narkotykami. Pewna młoda kobieta zgłasza iż stała się ofiara gwałtu, brutalnie potraktowana przez napastnika trafia do szpitala gdzie pierwsze próby nawiązania z nią kontaktu i przesłuchania nawiązuje Louise, skierowana do tego zadania głównie ze względu na to, że jest jedyną policjantką w wydziale. Szybko okazuje się, że kobietę zaatakował mężczyzna, którego sama zaprosiła do domu w ramach pierwszej randki w „realu”. Nic co powiedział o sobie poznany w internecie mężczyzna nie jest prawdą i nie pozwala na identyfikację. Od tej chwili policjanci wnikliwie śledzą jednak randkowe portale i wpadają na trop serii bardzo podobnych przypadków gwałtów. Wszystko wskazuje więc na to, że napastnik wcale nie zamierza przestać…

Zacznę od tego, że książka powstała kilka lat temu (pierwsze oryginalne wydanie to rok 2005), co przy prędkości rozwijania się wszystkiego co związane z internetem stanowi równowartość epoki i choć główne założenia na których oparta jest fabuła są takie same, to owa nieaktualność niektórych szczegółów jest jasno wyczuwalna. Nie ma innego wyjścia jak przymknąć na to oko.

Książka jest znacznie lepsza od swojej poprzedniczki, głównie dlatego, że zwyczajnie trochę więcej się dzieje zarówno w sferze prywatnego życia bohaterów jak i kryminalnej zagadki. Być może to trochę za dużo powiedziane, gdyż akcja sunie raczej powoli i przyśpiesza nieznacznie dopiero w końcówce, ale dobre i to. Książka ma jednak zupełnie inną zaletę, otóż autorce w niezwykle wnikliwy i przekonujący sposób udaje się oddać uczucia i emocje targające ofiarami gwałtu. Tę mieszankę poczucia winy, gniewu i wstydu, która sprawia, że tak wiele kobiet decyduje się na milczenie.

Zdecydowanie drażnił mnie jednak moralizatorski ton jaki niekiedy pojawiał się w książce. Autorka obrała sobie za cel przestrzec czytelnika przed zagrożeniami jakie niesie za sobą internet i zawarte za jego pośrednictwem relacje. I choć doceniam ten zamiar, to jednak – może przez wzgląd, na to, że wszystko to jest już „oczywistą oczywistością” – wolałabym te fragmenty ograniczyć.

„Mam na imię Księżniczka” to niewymagający, ale interesujący kryminał przy którym można miło spędzić wieczór. I choć to jeszcze nie jest coś co tłumaczyłoby mi popularność autorki to już jednak całkiem dobrze rokuje kolejnym częścią jej serii.   

Moja ocena:
7/10

1 komentarz:

  1. Brzmi ciekawie :) Te przestarzałe fragmenty dotyczące Internetu mogą być nawet interesujące. Zobaczyć, jak kilka lat temu podchodzono do tej całej komputeryzacji ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...