Twarzyczka - Sophie Hannah
Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 470
Sophie
Hannah jak dotąd była dla mnie autorką zupełnie nieznaną. Po raz pierwszy jej nazwisko
usłyszałam przy okazji wydania książki, w której wskrzesza ona słynnego
detektywa Agathy Christie – Herculesa Poirota. Nie czytałam, więc nie wiem czy
ten zabieg jej się udał – i czy to w ogóle jest wykonalne? – choć podziwiam
odwagę, bo trzeba jej naprawdę sporo by chcieć zmierzyć się z samą królową
kryminałów.
Postanowiłam,
więc przekonać się, kim jest osoba, która ważyła się na taką śmiałość.
Zapoznanie się z twórczością pani Hannah było o tyle trudne, że bardzo zależało
mi by zrobić to w odpowiedniej kolejności. Nauczona doświadczeniem wiem już, że
nie sposób w pełni docenić wartości kryminalnych serii, jeśli nie czyta się ich
chronologicznie. Od tygodni polowałam, więc na „Twarzyczkę”, czyli pierwszą
książkę z detektywem Simonem Waterhousem w roli głównej. W końcu się udało i
natychmiast zabrałam się za czytanie.
Książka
mnie w pewien sposób zaskoczyła i nie chodzi o to, że czuję się rozczarowana
czy coś w tym rodzaju, bo jest wręcz na odwrót. Po prostu chyba ze względu na
postać Christie i Poirota, gdzieś w podświadomości, spodziewałam się czego w
zupełnie innym stylu. Tymczasem „Twarzyczka” jest tak współczesna – w każdym
tego słowa znaczeniu – jak to tylko można sobie wyobrazić. Od początku jednak…
Alice
Fancourt poznajemy, gdy po raz pierwszy wychodzi ona z domu bez swojej
kilkutygodniowej córeczki. Spędza miły wieczór w ekskluzywnym klubie fitness i stęskniona
wraca do domu, gdzie tymczasem opieką nad dzieckiem sprawuje jej ukochany mąż.
I wtedy właśnie, w przeciągu jednej chwili cały jej poukładany świat wywraca
się do góry nogami, a dla niej samej zaczyna się koszmar, który potrafią
wyobrazić sobie tylko rodzice. Zamiast swojej córki w łóżeczku znajduje zupełnie
obce dziecko. Kto uwierzy w porwanie, gdy noworodek spokojnie śpi? Czy detektyw
Simon Waterhouse może rozpocząć śledztwo, gdy słowom Alice przeczy nawet jej
mąż i ojciec dziecka? Matka zawsze wie, ale czy na pewno? Jedynym wyjściem
wydaje się badanie DNA. Tuż przed tym, gdy mają pojawić się wyniki Alice i dziecko
znikają…
„Twarzyczka”
jest psychologicznym thrillerem, to właśnie na poziomie psychologii postaci
dzieje się najwięcej. A postacie te są nietuzinkowe, rozpoczynając od samej
Alice, jej męża, teściowej, po policjanta Simona i jego kolegów z pracy.
Wszyscy dość charakterystyczni i intrygujący. „Twarzyczka” to mocna książka, bo
choć być może nie zaskakuje, to bez wątpienia trzyma w napięciu od pierwszej do
ostatniej strony. Zaszokowały mnie niektóre sceny, niektóre zniesmaczyły a niektóre
wstrząsnęły. A należę do tych czytelników, którym się wydaje, że już niemal
wszystko „widzieli”. Tym większe, więc brawa dla pani Hannah.
Przeszkadzał
mi trochę język, rozumiem, że za pomocą wulgaryzmów i niewybrednych żartów
autorka próbowała oddać klimat policyjnego światka, ale moim zdaniem nie do
końca jej się to udało. Konflikty w komisariacie są sztuczne i przerysowane, a
dialogi przypominają pyskówki nastolatków. Nie uwierzę, że tak właśnie wygląda
praca w policji – raczej, że autorka chciała po prostu urozmaicić fabułę.
Wolałabym by tego nie robiła i skupiła się na sprawie Alice i śledztwie zamiast
dziwacznych problemach osobistych Simona. Nie ja tu jednak jestem pisarką :)
Ostatecznie
całość wypada całkiem nieźle. Interesująca pomysł na fabułę, dobrze skonstruowana
intryga, pod wieloma względami zaskakujące zakończenie. I choć trudno wyobrazić
sobie książkę bardziej różną od twórczości Agathy Christie, to jak najbardziej
polecam.
Ach, i
jeszcze jedno. W tej okładce jest coś naprawdę przerażającego, choć trudno
powiedzieć, co…
Moja ocena:
7/10
Nie jest to mój gatunek, choć wątek o którym piszesz, wydaje się ciekawy.
OdpowiedzUsuńNie znam autorki. Jej próbę wskrzeszenia Poirota na razie omijam szerokim łukiem, bo najpierw chcę zgłębić oryginał ;)
OdpowiedzUsuńTa książka wydaje się ciekawa i może gdy natknę się w bibliotece to sięgnę ;)