Cięcie - Sandra Brown
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 448
Sandra Brown była
jedną z tych autorek, co, do których zawsze miałam spore wątpliwości –
reprezentuje typ kobiecej literatury, tzw. romantycznych thrillerów, w których często
wątek romansu skutecznie przesłania wszystko inne. Dotąd jednak wszystkie jej
książki okazały się dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Zwłaszcza czytany
ostatnio „Wyrok śmierci” utwierdził mnie w przekonaniu, że pani Brown naprawdę
jest bardzo dobra w tym, co robi. Czyta się lekko, a fabuła została świetnie
przemyślana i starannie dopracowana. Emocje u bohaterów są zaś znaczącym
dodatkiem, który jednak nie sprawia, że zasady logiki przestają obowiązywać :)
Tak przynajmniej było
w przypadku „Wyroku śmierci”. „Cięcie”, bowiem jest świetnym przykładem na to,
że i najlepszym i najbardziej doświadczonym pisarzom zdarzają się „wpadki”. Doświadczenia
zaś pani Brown odmówić nie można – napisała i wydała kilkadziesiąt książek, z
których wiele stało się bestsellerami. A jednak… no właśnie. Zacznę jednak od tego,
o czym jest „Cięcie” a potem napiszę dlaczego czuję się rozczarowana.
Julia jest
właścicielką ekskluzywnej galerii sztuki, prywatnie zaś utrzymuje bliskie
relacje z pewnym wpływowym biznesmenem. Jej poukładany świat przewraca się do
góry nogami, gdy zostaje on zamordowany, a ona jest świadkiem tego wydarzenia.
Rodzina zmarłego przewidując, że policja przede wszystkim rozpocznie
poszukiwania wśród nich, zwraca się do młodego, ambitnego prawnika, który
słynie z tego, że zawsze wygrywa swoje sprawy. Czy podejmie się on obrony Creightona
– bratanka zmarłego, na którego w pierwszym rzędzie padają podejrzenia, bowiem
to on ma odziedziczyć spadek? Julia ma własne podejrzenia a także pewien bardzo
śmiały plan, który łączy się z osobą adwokata…
Zapowiadało się
interesująco, i rzeczywiście tak było, niestety tylko przez pierwszych
kilkadziesiąt stron. Autorka postanowiła, bowiem wcale nie robić tajemnicy z
osoby mordercy – odpowiedź na najważniejsze pytanie, a więc „kto zabił” jest
znana niemal od samego początku. Także pytanie „jak” i „dlaczego” nie nastręcza
zbytnich trudności. Co więc miałoby tworzyć napięcie i „zmuszać” czytelnika do
brnięcia w tę historię? Nie wiem :( Podobnie rzecz ma się z relacjami głównych
postaci – zakochują się w sobie przy pierwszym spotkaniu i tak już zostaje. I
tyle.
Oparta na prostym
schemacie fabuła. Równie schematyczni i płascy bohaterowie, romans, który nie
wzbudza żadnych emocji i kryminał, który nie jest kryminałem. I aż trudno mi
uwierzyć, że ta książka wyszła spod tej samej ręki, co „Wyrok śmierci” czy „Świadek”
:(
Moja ocena:
4/10
Sam gatunek brzmi ciekawie, chyba się z nim nie spotkałam, choć za thrillerami nie przepadam. Po ten tytuł jednak nie planuję sięgnąć.
OdpowiedzUsuńZapowiadało się naprawdę ciekawie... A jednak. Odpuszczę ją sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)