Zaklinacz deszczu - John Grisham
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2012
Rok pierwszego wydania: 1995
Ilość stron: 639
„Zaklinacz
deszczu” czasem wydawany także jako „Rainmaker” autorstwa Johna Grishama, to
jedna z tych książek, które od zawsze chciałam przeczytać, ale jakoś brakowało
mi czasu. Zawsze sądziłam też, że by przebrnąć przez ponad sześciuset
stronicowy prawniczy thriller będę go potrzebowała naprawdę sporo. Tymczasem
książka jest tak wciągająca, że sama nie wiem kiedy przewróciłam wszystkie te
strony.
Niektórzy
mogą „Zaklinacza deszczu” kojarzyć także za sprawą filmu, który choć
zekranizowany już jakiś czas temu jest, według mnie, jedną z lepszych filmowych
adaptacji książek. Wracając jednak do samej książki…
Bohaterem
jest młody idealistycznie nastawiony prawnik, który dopiero co zyskał licencje
wykonywania zawodu. Zderza się on z brutalną rzeczywistością rządzącą rynkiem
usług prawnych zdominowanym przez prestiżowe kancelarie. Przypadek sprawia
jednak, że to właśnie do niego trafiają zdesperowani rodzice Donny'ego Raya,
młodego mężczyzny, który umiera na białaczkę po tym jak firma ubezpieczeniowa
odmówiła sfinansowania niezbędnej operacji szpiku kostnego. Te niezwykłe
okoliczności sprawią, że nasz młody prawnik, który jeszcze nigdy nie występował
w prawdziwym procesie pozwie wielką firmę ubezpieczeniową na gigantyczną sumę
10 milionów dolarów. Rudy Baylor będzie się musiał zmierzyć nie tylko z najlepszymi
adwokatami w mieście ale także z całym, niepozbawionym błędów systemem.
Świetna
książka, wcale się nie dziwię, że przyniosła Grishamowi taką popularność. Jest
w niej wszystko to co dobra powieść powinna zawierać – całą masę emocji, które
wstrząsają czytelnikiem mimo, że pozornie w warstwie fabularnej niewiele się
dzieje. Na uwagę zasługują także świetnie nakreślone sylwetki bohaterów i to
zarówno tych pierwszoplanowych jak i pobocznych.
Jest
coś naprawdę uwodzicielskiego w historii Dawida walczącego z Goliatem – ta niezwykła
moc idealizmu i przekonanie, że sama prawda wystarczy. Być może Grisham żeruje
po prostu na naszej naiwności ale nie zaprzeczę, że udało mu się uwieść także mnie.
Moja ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz