środa, 25 lutego 2015

Losing Hope - Colleen Hoover


Losing Hope - Colleen Hoover




Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 355

Cykl: Hopeless (tom 2)



Swoją opinię zacznę od wyjaśnienia, że nie jestem wielką fanką New Adult, choć bardzo lubię książki dla młodzieży, to ten, dość specyficzny gatunek jakoś do mnie nie przemawia. Przeczytałam kilka książek, które się do tego „trendu” zalicza i ich niezwykłą popularność potrafię tłumaczyć chyba tylko chwilową modą – mam nadzieję, że chwilową. Jedynym bardzo pozytywnym wyjątkiem była jak dotąd książka „Powód by oddychać”, która zrobiła na mnie spore wrażenie.

Co do serii Hopeless… Przeczytałam „Hopeless” już jakiś czas temu. Nie pisałam swojej opinii na jej temat bowiem książka jak dla mnie okazała się bardzo przeciętna. Ani mnie nie zachwyciła, ani też szczególnie nie zawiodła. Potrafiłabym wyliczyć zarówno kilka wad jak i kilka jej zalet. Książka została jednak napisana wyraźnie dla młodszych czytelników (ja chyba jestem już trochę za stara i emocje towarzyszące pierwszej miłości już tak do mnie nie przemawiają), jestem jednak w stanie zrozumieć wszystkich tych na których „Hopeless” zrobiło większe wrażenie. W końcu w sieci pokazało się mnóstwo opinii pełnych ochów i achów…

Pojawienie się „Losing Hope” bardzo mnie zaskoczyło. Zwłaszcza, gdy okazało się, że nie będzie zawierało dalszych losów naszych bohaterów, ale tę samą co w „Hopeless” opowieść, tylko widzianą oczami Holdera. Pomysł wydał mi się dziwny, bo co tu dużo mówić, fabuła „Hopeless” nie była zbyt skomplikowana. Dwie trzecie książki poświęcone były rodzącemu się między Hope a Holderem uczuciu. Jedynie końcówka nadała całości nieco charakteru. Postanowiłam jednak sprawdzić zanim zacznę krytykować. A więc sprawdziłam… i już mogę :)

Moim skromnym zdaniem autorka próbuje po prostu na wszelkie sposoby wykorzystać sukces swojej książki. O ile jednak faktycznie można uznać pomysł na fabułę „Hopeless” za dość oryginalny, to jednak nie na tyle, żeby można było na tym oprzeć więcej niż jedną opowieść. „Losing Hope” nie wnosi absolutnie nic nowego, nic instygującego, zaskakującego czy nawet zwyczajnie ciekawego. Te same dialogi opatrzona mentalnym komentarzem innej osoby i to wszystko. Do tego ten straszny upór by nadać wszystkiemu rys dramatyzmu, co najlepiej widać w owych listach do zmarłej siostry. Niektóre fragmenty są po prostu tak żenujące, że ciężko to nawet opisać.


Nie polecam. Nigdy nie byłam fanką wszelkich dodatków do zamkniętych już serii, ale „Losing Hope” przekracza w tym względzie chyba wszelkie granice i jest zwykłym żerowaniem na fanach, którzy i tak kupią książkę ulubionej autorki nawet jeśli postanowi ona po raz kolejny opowiedzieć tę samą historię widzianą na przykład oczami przyjaciółki, rodzica, albo psa…

Moja ocena:
3/10

3 komentarze:

  1. Czasami zdarzają się takie dziwne twory, które nie wnoszą za wiele a u wiernych fanów sprawiają wydatki. Bardzo podobnie powstał "Cztery" Veronici Roth...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie "Hopeless" również było przeciętne. O "Loosing Hope" myślałam, żeby przeczytać z czystej ciekawości, ale widzę, że może nawet nie warto tracić na to czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się bardzo podobał pierwszy tom - "Hopeless". Ale drugi to była dla mnie jakaś masakra. Nie lubię czytać z reguły książek, napisanych z perspektywy innego bohatera, kiedy wiem co się dokładnie wydarzy. Czytając tą książkę, miałam chwilami wrażenie, jakbym streszczenie czytała, a nie książkę. Ale może to tylko moje odczucia :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...