Niewidzialna pani domu - Jeanne Ray
Wydawnictwo: Wielka Litera
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 288
Moją uwagę na „Niewidzialną
panią domu” zwrócił przede wszystkim tytuł, a także opis z okładki głoszący,
że oto mam przed sobą książę napisaną z myślą o kobietach, która skupia się na
ich problemach i to tych prawdziwych, życiowych, z którymi każda z nas zetknie
się prędzej czy później. Oto bowiem,
główna bohaterka pięćdziesięciokilkuletnia kobieta zauważa, że przestała być
widoczna dla innych. W pokorze wypełnia wszystkie czynności dnia codziennego
wynikające z pełnienia roli matki dorosłych już dzieci i oddanej żony wiecznie
zapracowanego lekarza. I nie chodzi, tylko o to, że ludzie nagle przestali ją
zauważać, ale o fakt, że zaczęła ona w sposób dosłowny znikać. Okazję się, że
nie jest jedyną kobietą, którą to spotkało, trafia bowiem na całą grupę niewidzialnych
kobiet, które próbują sobie jakoś z tym problemem poradzić.
Bardzo
intrygująca fabuła sprawiła, że niemal od razu gdy książka ta wpadła mi w ręce,
zabrałam się za czytanie. I mówiąc szczerze już po kilkudziesięciu stronach
wiedziałam, że lektura ta niestety nie spełni pokładanych w niej oczekiwań –
przyznaję, że bardzo wygórowanych. Spodziewałam się bowiem ciepłej, życiowej
opowieści o kobietach, które gdy już wypełniły swe życiowe role – zarówno zawodowe
jak i prywatne: młodej żony czy matki, zostają przez społeczeństwo zepchnięte
na margines życia, stają się społecznie niewidzialne a ich autorytet, nawet na
gruncie samej rodziny maleje lub zanika. Znamy przecież takie kobiety, nasze
sąsiadki, matki czy babcie i czasami zapominamy, że one nie żyją tylko dla nas
nawet gdy pamiętamy o ich obecności tylko gdy akurat są nam do czegoś
potrzebne.
Byłam ciekawa jak pani Ray poradzi sobie z
tym, trudnym przecież problemem. Tymczasem, mam wrażenie, że autorka wolała owy
problem ominąć czyniąc główną bohaterką historii Clover, a nie jedną z innych
niewidzialnych kobiet (na przykład opuszczoną przez wszystkich emerytowaną
nauczycielkę). Clover bowiem nie jest postacią, która mogłaby reprezentować tę
grupę, jest energiczną dziennikarką, która ma pracę, kochającego męża, syna i
córkę, która co prawda jej nie zauważa, ale ona nikogo nie zauważa poza sobą samą . Clover ma też najlepszą przyjaciółkę, która jest gotowa na bardzo wiele
by jej pomóc i która zawsze znajdzie dla niej czas. Jak dla mnie to nie jest raczej sytuacja
typowej „niewidzialnej” kobiety. Owy zabieg uniknięcia tematu widać też w samym
rozwiązaniu fabuły, otóż to nie tylko brak uwagi ze strony bliskich czyni
kobiety niewidzialnymi, jest to co najwyżej jedna z przyczyn dla których
bohaterki książki pani Ray muszą zmagać się tym problemem tak długo całkiem
same.
W
zamierzeniu miało być zapewne intrygująco, inteligentnie i zabawnie tak jak
interesująca powinna być historia o kobiecie, która staje się niewidzialna, a najbliżsi
nie od razu to zauważają. Taka opowieść wymaga bardzo wprawnie odmierzonych
proporcji – powagi i humoru, inaczej w sposób nieunikniony otrze się o kicz lub
stanie się zwyczajnie niedorzeczna. Pani Ray podjęła bardzo odważną próbę opowiedzenia
nam takiej historii, niestety nie wszystko się udało i ostatecznie mamy bardzo
dobry pomysł i znacznie gorsze wykonanie.
Moja ocena:
5/10
To raczej nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo... zawsze warto spróbować :)
Usuń