piątek, 19 kwietnia 2013

Na granicy - Brian McGilloway

 

Na granicy - Brian McGilloway 



Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 224




Sama nie wiem dlaczego napisanie tej recenzji zabrało mi tyle czasu, od momentu gdy skończyłam czytać minął już co najmniej tydzień, a ja jakoś nie mogłam się za to zabrać. I to bynajmniej nie dlatego, że książka jest zła, bo wcale taka nie jest. Chyba właśnie problem polega na tym, że jest po prostu dobra. Choć ciężko się do tego przyznać wieczny malkontent, który gdzieś we mnie siedzi ani na moment nie przestaje doszukiwać się wad i błędów we wszystkim co mi trafia w ręce. Innymi słowy należę do tych trudnych czytelników, którzy choć kochają czytać to nigdy nie robią tego bezkrytycznie. Nie jest więc szczególnie dziwne to, że dużo łatwiej jest opisać swoje wrażenia z książki, która jest rewelacyjna lub bardzo zła, problem zaczyna się gdy jest po prostu dobra. A „Na granicy” jest dobrym wciągającym kryminałem z zawikłaną i wielowątkową zagadką, sympatycznym, ale wciąż bardzo normalnym detektywem w roli głównej, kilkoma zabawnymi wątkami pobocznymi a wszystko to w atmosferze irlandzkiego pogranicza. Brzmi zachęcająco, prawda?
I tak też właśnie jest. Przyznaję, że mnie do sięgnięcia po książkę zachęciła także bardzo ładna okładka i tym razem (w przeciwieństwie do bardzo licznych innych razów :) wybór ten okazał się bardzo dobry. Książka nie jest może rewelacyjna bo do tego miana jednak trochę jej brakuje, ale nie doszukałam się w niej żadnych większych wad. Autor ładnym prostym językiem prowadzi nas poprzez śledztwo, mnożące się wątki, wątpliwości i pytania, gdy elementy układanki zdają się w żaden sposób do siebie nie pasować, aż do całkiem efektownego rozwiązania.
Książce trochę brakuje napięcia, to jedyna konkretny zarzut jaki mogę jej postawić, mimo, że cała historia rozpoczyna się od odnalezienia ciała młodej dziewczyny, a potem dzieje się jeszcze sporo, obserwujemy wszystko jakby z dystansu i sądzę, że przydałoby się tu trochę więcej emocji, co pomogłoby nam także lepiej poznać głównych bohaterów. Myślę, że cześć z nich spotkamy także w kolejnych książkach z detektywem Devlinem już okrzykniętym irlandzkim Wallanderem. Czy słusznie? Przekonajcie się sami, ja w każdym razie z pewnością sięgnę po „Aleję szubienic” (intrygujący tytuł prawda?), gdy tylko będę mieć ku temu okazję. 

Moja ocena:
7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...