poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Dotyk Gwen Frost - Jennifer Estep

 

Dotyk Gwen Frost - Jennifer Estep


Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 312




Nie napiszę o tej książce niczego odkrywczego bo i książka nie jest w żaden sposób odkrywcza. Wszystko co przeczytamy, wszystkie elementy tak zgrabnie ułożone przez panią Estep w całość już skądś znamy: szkołę dla nastolatków o niezwykłych zdolnościach, mroczne zło, które jej zagraża, postacie zaczerpnięte z mitologii a nawet szczególny dar głównej bohaterki. Ze wszystkim już się zetknęliśmy w dziesiątkach innych książek. I naprawdę trudno tu o jakiś oryginalny element. Ale czy książki muszą być oryginalne, by być dobre? By dobrze się je czytało, wystarczy tylko by były dobrze napisane. A „Dotyk Gwen Frost” jest na tyle dobrze napisaną książką, że schematyczność i powtarzalność niemal wcale nie razi.
Tę książkę po prostu dobrze się czyta. I dzieje się z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że niemal od momentu otwarcia książki zaprzyjaźniamy się z Gwen. Ta postać po prostu budzi sympatię, przez to, że wydaje się taka normalna. Trochę zagubiona w świecie mitu w jakim się nagle znalazła, trochę zdezorientowana i nie do końca pewna czy w ogóle powinna tutaj być. Ale nie jest przy tym bezwolną owieczką, bezradną i przerażoną, która czeka aż ktoś ja uratuję. Wie kim jest, co potrafi i wie jak to wykorzystać by znaleźć swoje miejsce w murach Akademii.
Drugim walorem ksiązki, są zaś wątki mitologiczne a zwłaszcza to, że pani Estep nie ograniczyła się tylko go mitologii grecko – rzymskiej, ale sięgnęła także bo nordycką i wspomniała o północnoamerykańskiej. Co prawda nie wiem dlaczego uznała, że Spartanie posiadali jakieś inne czysto ludzkie umiejętności, o Rzymianach już nie wspomnę, ale nie mam nic przeciw wojownikom :)
Muszę jednak wspomnieć o kilku wadach. Otóż było znacznie ciekawiej gdyby akcja rozwijała się nieco szybciej, zwłaszcza w pierwszej części książki. Ale rozumiem, że całość wymagała pewnego wprowadzenia. Drugą rzeczą, która bardzo mnie drażniła, była retoryka pięciolatka działająca na zasadzie: „Mój tata jest strażakiem. Ściąga kotki z drzewa = Ściąga się kotki z drzewa.” Gwen niestety robi to co jakiś czas i dotyczy jej mamy. Zaczyna się tak „Mama była policjantką…” a dalej jest: byłaby odważna, wytrwała, dzielna, walczyłaby, sięgnęłaby po broń więc i ja jakiejś poszukam i itd. Swoją drogą pani Estep wydaje się chyba, że policjanci są współczesnymi wojownikami :)
Drugi natrętnie powracający motyw to historia szkolnej koleżanki, której Gwen pomogła wykorzystując swoje niezwykłe umiejętności. Ciekawy epizod, ale opowiedzenie go raz, zupełnie by wystarczyło.
Nie narzekam już jednak. Sięgając po „Dotyk Gwen Frost” spodziewałam się lekkiej przyjemnej książki, coś na miłe, lekkie wciąż jeszcze „przedwiosenne” popołudnie. I taka właśnie jest. Polecam.

Moja ocena:
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...