czwartek, 4 kwietnia 2013

Świat podziemi - Meg Cabot

 

Świat podziemi - Meg Cabot



Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 304




Rzadko kiedy udaje mi się przeczytać książki z danej serii jedną po drugiej, głównie dlatego, że nie zaopatruję się w kolejną przed przeczytaniem poprzedniej. Zawsze może się przecież okazać, że uznam, że dalej czytać nie ma już sensu. A tu proszę, udało się przeczytać obie i to niemal na jednym oddechy. Szkoda nawet, że nie zostały one wydane łącznie, bo znacznie dynamiczniejsza druga część skutecznie równoważyłaby bardzo długie początki.
„Świat podziemi” to druga, z jak przypuszczam co najmniej trylogii, oparta na micie o Persefonie i Hadesie opowieść pani Cabot. Akcja rozpoczyna się dokładnie w miejscu gdzie poprzednia się kończyła, co akurat uważam za duży plus bo nie lubię przeskoków jakie mają miejsce w innych cyklach. Niestety pani Cabot trochę przedobrzyła i wydarzenia w książce, a jest ich całkiem sporo, rozgrywają się w ciągu zaledwie jednego dnia. Ucieczka, powrót, poszukiwania, wyjaśnienia, świat podziemi, nowi znajomi i wizyta u rodziny i do tego oczywiści kilka zwrotów we wzajemnych stosunkach Pierce i Johna – trochę tego wszystkiego za dużo jak na kilka godzin, które opisuje fabuła.
Choć wbrew temu co obiecuje nam opis, świat podziemi jest tylko tłem i to w dodatku bardzo skromnie zarysowanym, a większość wciąż dzieje się „na górze”, to jest to moim zdaniem trochę lepsza część od poprzedniej, co z kolei dobrze wróży trzeciej :)
Byłoby jeszcze lepiej gdyby autorce udało się uniknąć aż tak rażącej naiwności znamionującej zwłaszcza zachowanie bohaterów. Pierce jest w tym względzie ciągle tą samą prostoduszną i trochę irytująca nastolatką, za to niestety dużo traci postać Johna. Zostaje on pozbawiony wszelkiej aury tajemniczości i siły, za to głębi nadają mu męczące, moralne rozważania o tym jak to bardzo jest zły.  
Jeżeli zaś chodzi o samą fabułę, to znów nie do końca czuje się usatysfakcjonowana tym co pani Cabot zrobiła z elementami zaczerpniętymi z mitu. A właściwie czego z nimi nie zrobiła, bo kiedy John, przynajmniej w moim odczuciu, traci wszystkie insygnia bóstwa śmierci i wydaje się równie bezradny i zagubiony jak Pierce, to historia przestaje mieć z mitem o Persefonie i Hadesie właściwie cokolwiek wspólnego.
Do dobrze, nie czepiam się już. Nawet jeśli to jest bardzo naiwna historia o zakochanych nastolatkach o niebyt skomplikowanej fabule, to mimo wszystko czyta się przyjemnie. Czekam więc na wydanie trzeciego tomu z nadzieją, że utrzyma się tendencja wzrostowa :)

Moja ocena:
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...