środa, 11 czerwca 2014

Wodne anioły - Mons Kallentoft


Wodne anioły - Mons Kallentoft



Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 432





Mons Kallentoft to już w zasadzie klasyk szwedzkiego kryminału, o ile klasykiem można nazwać kogoś, kto największy rozgłos zdobył dopiero w 2007 roku, kiedy została opublikowana jego pierwsza książka poświęconej pani komisarz Malin Fors – „Ofiara w środku zimy”. Był to tom, który zapoczątkował serię w tytułach odwołującą się do pór roku. Kiedy te jednak się skończyły (nawet gdy zaradny autor dołożył „Piątą porę roku”) kontynuacja cyklu ma objąć z kolei wszystkie żywioły. „Wodne anioły” to pierwsza książka z tej właśnie grupy, czyli chronologicznie szósta część syklu „Malin Fors”.

Uff… trochę to wszystko skomplikowane.  Musiałam się jednak w tym rozeznać, bo jak dotąd żadnej książki Kallentofta nie czytałam. I choć spokojnie można zabrać się za lekturę w dowolnej kolejności to trudno jednak pozbyć się wrażenia, że jak w przypadku większości tak obszernych cyklów pewne subtelne „smaczki” gdzieś nam umykają. Widać to zwłaszcza w przypadku relacji poszczególnych bohaterów, sama Malin Fors zdaje się mieć na swym koncie bliższy związek z większością osób ze swojego biura a jak wiadomo musi to wpływać na obecne relacje :)

Fabuła rozpoczyna się bardzo interesująco. Zamożne szwedzkie małżeństwo zostaje brutalnie zamordowane w swoim własnym domu. Prowadząca śledztwo policja niemal od razu rozpoczyna poszukiwania ich pięcioletniej, adoptowanej córeczki Elli. Gdy okazuje się, że dziecka nie ma ani w przedszkolu ani u babci, czy innych krewnych pozostaje już tylko przeszukać dno pobliskiej rzeki i spróbować odkryć kto mógł zamordować rodziców i zabrać dziecko. I dlaczego?

Książki Kellentofta zostały przetłumaczone na dwadzieścia parę języku i wydane w kilkudziesięciu krajach. Stąd to moje górnolotne określenie „klasyk”. Mówiąc szczerze uważam, że ze swoją twórczością po prostu doskonale wpisał się w panujący w literaturze nurt – tę swoistą modę na skandynawskie kryminały. I choć przeczytałam tylko jedną jego książkę – a to trochę mało by mieć prawo wypowiadać się o całej twórczości – to nie doszukałam się tu niczego naprawdę oryginalnego. Oprócz tego, że rolę głównego detektywa pełni kobieta – co też nie jest już niczym szczególnie oryginalnym – to wszystko wydaje się raczej typowe.

Równie dużo miejsca co sama kryminalna intryga zajmują w książce prywatne sprawy bohaterów a więc problemy alkoholowe Malin i jej nieudane próby stworzenia stałego związku i opieka nad córką, a także już mniej obszerne ale równie częste opisy problemów z życia pozostałych uczestników śledztwa. A wszystko to oczywiście w skandynawskim depresyjno – melancholijnym stylu. Autor posuwa się nawet krok dalej i co jakiś czas prezentuje nam dramatyczny dialog duchów – zamordowanych rodziców dziewczynki, którzy z „góry” przyglądają się poszukiwaniom zaginionego dziecka. Naprawdę. Może byłoby to i ciekawe, gdyby wnosiło coś do treści a nie ograniczało się do powtarzanego w kółko pytania „Gdzie jesteś Ella..?”


„Wodne anioły” są dobrą książką taka jest w zasadzie moja ostateczna ocena, choć wiele elementów podczas lektury bardzo mnie drażniło. Krótkie prezentacje dotyczące tego co w tym samym momencie robią różnie bohaterowie – fajne gdyby nie to, że większość przez cały czas robiła to samo. Ile razy można prezentować czytelnikowi informatycznego speca przed komputerem? Okazuje się, że można i to całkiem sporo. To samo dotyczy duchów i „mentalnych” rozważań pewnej tajemniczej kobiety. Za dużo efekciarstwa, a za mało konkretu. 

Moja ocena: 6/10

Książka bierze udział w wyzwaniach: klucznik, Czytam Opasłe Tomiska

4 komentarze:

  1. Cóż, ja również zaczęłam swoją przygodę z Kallentoftem od "Wodnych aniołów" i byłam pozytywnie zaskoczona - wciągnęłam się zarówno w prywatne życie Malin Fors (a to cud, bo z reguły takie wstawki mnie irytują), ale też w fabułę i narrację. Później w ręce wpadł mi pierwszy tom cyklu i tam jest dużo gorzej - sam styl leży, widać przepaść, ale z drugiej strony też postępy jakie poczynił w ostatnich latach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy zdecyduję się na wcześniejsze części, ale z pewnością sięgnę po te wydane po "Wodnych aniołach". Mimo lekkiego rozczarowania uważam, że jest coś "fajnego" w sposobie pisania Kallentofta i zamierzam dać mu jeszcze szansę - niech się rozwija :)

      Usuń
  2. Od jakiegoś czasu mam na oku tego autora, ale jeszcze się za niego nie zabrałam. Myślę, że w końcu będę musiała to zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam by spróbować, ja też wszędzie trafiałam na jego nazwisko, ale dotąd nie miałam okazji przeczytać - aż się taka nadarzyła i nie żałuję :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...