Beta - Rachel Cohn
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 316
Fajnie jest od czasu do czasu przeczytać coś lekkiego – a swego czasu wśród
kręgu takich lektur głośno było o książce „Beta” młodzieżowej fantastyce
osadzonej w utopijnym świecie przyszłości. Brzmi interesująco prawda? Zwłaszcza
jeśli wspomnę jeszcze, że główną bohaterką jest klon młodej dziewczyny
usługujący w roli dziewczyny do towarzystwa
pewnej zamorzonej rodzinie. Szybko uświadamia sobie jednak, że czuje i pamięta
rzeczy, których jako klon czuć i pamiętać nie powinna, których odczuwać nie ma
prawa…
Fabuła wydała mi się na tyle interesująca, że zabrałam się za czytanie
natychmiast gdy książka do mnie trafiła. Sceneria letniej wyspy – swoistego
raju do którego dostęp mają tylko najbogatsi a życie kręci się tylko wokół
rozrywek i przyjemności – to bardzo dobry motyw na wakacyjną lekturę.
Zwłaszcza, że książka jest bardzo „lekka”, bo choć autorka porusza intrygujące
i z założenia problematyczny temat klonów i granic jakie powinno postawić się
nauce, to z powodzeniem ucieka od wszelkiej refleksji na ten temat. A szkoda bo
coś, co jest przeznaczone dla nastolatków nie musi być przecież od razu
głupiutkie i puste. „Beta” Rachel Cohn niestety troszkę taka jest.
Największy problem stanowi główna postać – Elizja, klon nastolatki o ciele
pięknej sportsmenki, niestety całkowicie pozbawiona osobowości – jest to w
pewien sposób zamierzone, bowiem ta osobowość dopiero się budzi – sprawia to
jednak, że przez pierwsze rozdziały obserwujemy świat oczami kilkuletniego
dziecka. Nic nie wie, nic nie rozumie, niewiele odczuwa. A potem gdy mamy w
końcu nadzieję na zmianę… nic się nie dzieje. Przez kilkadziesiąt stron, aż do
zakończenia kompletnie nic się nie dzieje, albo dzieje się gdzieś w tle i
postać do której czytelnik został przywiązany nie bierze w tym udziału.
Także ci, którzy liczą na romantyczny
aspekt książki - cóż bowiem bardziej romantycznego niż miłość, która nie
miała prawa zaistnieć - muszą niestety poczuć się zawiedzeni. Zdolność
odczuwania Elizji jest dość ograniczona i właściwie trudno ją w jakimkolwiek
momencie fabuły uznać za zakochaną.
Bardzo interesujące jest za to zakończenie. Musze szczerze przyznać, że
kompletnie mnie zaskoczyło. Autorka niczym scenarzyści seriali nudny odcinek
zakończyła tak, że po prostu musi się obejrzeć następny. I jeśli ja zdecyduje
się sięgnąć po kontynuację (bo to oczywiście cykl) mimo rozczarowania książką,
to głównie ze względu na ten właśnie sprytny zabieg – po prostu nie potrafię
sobie wyobrazić dalszego ciągu.
Moja ocena:
6/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: grunt to okładka, klucznik
Nie przepadam za taką literaturą, od czasu do czasu coś przeczytam, ale skoro w tej książce warte uwagi jest tylko zakończenie to chyba sobie odpuszczę. Samo dobre zakończenie mnie nie przekonuje to przeczytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zaciekawiłaś mnie swoją recenzją i na pewno sięgnę po tą książkę. Chyba będzie to jedna z nielicznych, w których wątek miłosny nie gra głównej roli :) pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuń