Księżniczka z lodu - Camilla Lackberg
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 424
W życiu
mojej rodziny w ostatnim miesiącu wiele się działo, na świecie pojawiła się
mała Alicja - moja siostrzenica i
skutecznie wywróciła rozkład mojego dnia, o co bynajmniej nie mam do niej
pretensji :) Efekt jest jednak taki, że nie zamieściłam w październiku jeszcze żadnej
recenzji, niewiele też udało mi się przeczytać ze stosów, które mimo tego w
zaskakujący sposób rosną. Nie wspominając już o tych wszystkich wyzwaniach, w
których w tym miesiącu chciałam wziąć udział…
Szybciutko
więc nadrabiam zaległości, zwłaszcza, że chce podzielić się swoją opinią na
temat książki, którą mam wrażenie wszyscy już czytali. „Księżniczka z lodu”
jest tą książką dla Camilli Läckberg od której wszystko się zaczęło. Sława i
chwała a przede wszystkim uznanie i sympatia czytelników na całym świecie. W
jej przypadku miano „skandynawskiej królowej kryminału” (tak często nadużywane
przez wydawców względem każdej autorki rodem z mroźnej północy) ma realne
poparcie w liczbach – sprzedanych książek i ilości języków na której jej seria
o Erice i Patriku została przetłumaczona. A liczby te robią wrażenie. Na mnie w każdym razie zrobiły i wtedy to
sięgnęłam po… „Kaznodzieję”. I no właśnie. Mea culpa to wszystko co mogę
powiedzieć, ponieważ z własnej, nieprzymuszonej woli sięgnęłam po drugi zamiast
pierwszy tom z cyklu kryminałów. Uznałam, że i owszem książka całkiem
przyjemna, to owego fenomenu popularności Läckberg w żaden sposób nie wyjaśnia.
I choć chętnie przeczytam kolejne tomy, to raczej gdy same wpadną mi one w ręce
niż szczególnie się za nimi rozglądając.
Na szczęście
w ręce wpadła mi właśnie „Księżniczka z lodu” i choć do końca nie potrafię
powiedzieć, na czym polega sekret sukcesu autorki, to książka wywarła na mnie
znacznie lepsze wrażenie niż następny w kolejności „Kaznodzieja”.
Specjalizująca się w biografiach Erica próbuje rozwiązać zagadkę śmierci swej
szkolnej koleżanki. Kierowana mieszanką współczucia wobec rodziny i samej
zmarłej z nieposkromioną ciekawością odkrywa coraz to nowe sekrety, które bez
wątpienia wstrząsną małym światem nadmorskiej Fjallbacki. Niby nic nowego, mała
społeczności, niecodzienna zbrodnia i dociekliwy amator w roli detektywa, a
jednak trudno odmówić pani Läckberg lekkości i świeżości z jaką historia ta
została przedstawiona. Spory wpływ na mój odbiór książki miała osoba głównej
bohaterki, Erica jest bardzo zwyczajna, i bez wątpienia budzi sympatię, choć
nie została pozbawiona także wad z których największą jest chyba niezdrowa
ciekawość i wścibstwo. Nadaje jej to autentyczności.
Niestety
książka ma także wady, kilka niedociągnięć fabularnych, a przede wszystkich
szczęśliwych zbiegów okoliczności, jak gdy najważniejsze dla śledztwa dowody
trafiają do naszej bohaterki niemal przez przypadek – zauważone w koszu na
śmieci czy wygrzebane z szuflady biurka. Nie lubię takich rozwiązań – pasują
one raczej do książki dla dzieci niż „prawdziwego” kryminału.
Gdybym miała powiedzieć co wyróżnia Camillę Läckberg
spośród innych skandynawskich twórców powiedziałam, że poczucie humoru i życzliwość
wobec własnych bohaterów, nawet tych wykpiwanych, a to coś, co w tym gatunku
naprawdę nieczęsto się zdarza.
Moja ocena:
8/10
Bardzo lubię "Księżniczkę z lodu" i w ogóle serię o Erice i Patriku :) Niedawno kupiłam sobie piątą część i już nie mogę się doczekać kiedy go przeczytam :)
OdpowiedzUsuńP.S. Gratuluję siostrzenicy :)
Dziękuję bardzo :)
UsuńJuż piątą? Przede mną jeszcze długa droga i mnóstwo czytania :)
Zapoznanie się z twórczością tej pani wciąż przede mną, ale liczę szczerze na to, że przypadnie mi do gustu!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki autorki, przeczytam już niestety wszystkie... "Księżniczka z lodu" to dopiero początek", następne są o wiele lepsze :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Mam gdzieś tę książkę, choć ciężko mi do niej siąść przy tylu innych tytułach. Jednak na pewno w końcu zabiorę się za jej lekturę :)
OdpowiedzUsuń