Przysięga - Kimberly Derting
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 272
Z Kimberly Derting zetknęłam
się pierwszy raz już jakiś czas temu za sprawą książki „Ukryte” obiecującej
młodzieżówki z intrygującym wątkiem paranormalnym w tle. Od tamtej pory czekam
aż na polskim rynku ukarzą się kolejne części serii a jest ich już aż cztery.
Jak dotąd jednak wydawca postanowił wystawić czytelników na prawdziwą próbę
cierpliwości. Mam nadzieję, że podobna sytuacja nie będzie dotyczyć także „Przysięgi”,
która to książka, także jest pierwszą częścią całej trylogii (o ile mi wiadomo
w oryginale został już wydany drugi tom). To co podobało mi się w „Ukryte” to
swoista lekkość z jaką autorka kreuje obraz świata, choć w przypadku tamtej
książki był to świt doskonale nam znany. Akcja „Przysięgi” rozgrywa się w
zupełnie innej od naszej, alternatywnej rzeczywistości, która na swój sposób
przypomina bajkowe królestwo w którym jednak nie wszyscy żyją długo i szczęśliwie…
W królestwie rządzonym
twardą ręką przez despotyczną królową Sabarę życie można stracić bardzo łatwo,
wystarczy nie dość szybko opuścić wzrok w obecności osób z wyższe kasty by przy
aplauzie publiczności zawisnąć na miejskim placu. Kasty posługują się osobnymi
językami co daje stu procentową pewność ich trwałości i ułatwia kontrolę.
Istnieje co prawda język rozumiany przez wszystkich mieszkańców, ale używa się
go tylko w razie konieczności. W takim świecie żyje Charlaina, której problem
polega na tym, że rozumie język nie tylko swojej kasty – kupieckiej, ale także
wszystkie inne. A to bardzo niebezpieczne i może prowadzić wprost na szubienice
na wspominanym placu, gdyby królowa Sabara nie miała innych planów. Ale inne
plany wobec Charlie ma także intrygujący Max, a także tajemniczy Xander i
jeszcze kilka osób które wydają się znać tajemnicę naszej bohaterki nawet
lepiej od niej. A co na to sama Charlie?
Książka jest wyraźnie skierowana
do młodzieży, a więc ma być lekka i wciągająca tak jak prawdziwa bajka (do
której nawiązania pojawiają co rusz, na przykład w samej nazwie królestwa –
Ludanii). Błędem byłoby więc wymagać od tej pozycji czegoś więcej niż po prostu
możliwości przyjemnego spędzenia czasu na jej lekturze. A czyta się naprawdę
przyjemnie. Sporo się dzieje, postacie są może troszkę schematycznie ale
przynajmniej nie irytujące. Spory plus za postać małej Angeliny – chyba najbardziej
mi się spodobała, oraz wielkie uznanie dla autorki za wykreowanie świata
pokazującego łączącą i dzielącą moc słowa.
I kolejny plus za to
tym razem o prawdziwym księciu z bajki a nie o wampirach :)
Moja ocena:
6/10
Książka przeczytana w ramach wyzwań: grunt to okładka, Serie na starcie, pod hasłem oraz klucznik
Książka przeczytana w ramach wyzwań: grunt to okładka, Serie na starcie, pod hasłem oraz klucznik
Nie ukrywam, że owa książka nie intryguje mnie na tyle, abym zapragnęła sięgnąć po nią jak najszybciej...
OdpowiedzUsuń