piątek, 7 marca 2014

Błękitny zamek - Lucy Maud Montgomery


Błękitny zamek - Lucy Maud Montgomery



Wydawnictw: Egmont
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 280



Lucy Maud Montgomery jest dla mnie (i obawiam się, że już na zawsze pozostanie ) „tą panią od Ani z Zielonego Wzgórza”. I choć książka ta bardzo mi się podoba – a przynajmniej podobała gdy czytałam ją we wczesnej młodości (pozytywnie wyróżnia się na tle innych lektur) to nigdy nie należałam do szczególnych fanek jej pisarstwa. Nie pochłonęłam wszystkich książek opisujących przygody Ani, a później także jej córki (słyszałam, że takie też są), nie czekałam z wypiekami na twarzy aż książki te pojawią się w szkolnej bibliotece, ani nigdy też nie przyszło mi do głowy by po raz kolejny do opowieści o niesfornej Ani powrócić (co zdarza mi się w przypadku niektórych książek). Gdy więc  spotykałam się z pozytywnymi recenzjami „Błękitnego zamku” (a jak dotąd spotkałam same pozytywne) to traktowałam je ze sporym dystansem w przekonaniu, że wierni czytelnicy pochwalą wszystko co jest sygnowane nazwiskiem ich ulubionego autora. Postanowiłam więc przekonać się sama – bo w końcu jakie inne wyjście ma sceptyk?

 Pierwsza uwaga, która nasuwa mi się po skończonej lekturze jest taka, że książka jest bardzo pozytywna, i nie chodzi mi o jej ocenę, ale atmosferę i klimat. „Błękitny zamek” to takie świetne remedium na, na przykład skandynawski pesymizm, istny poprawiacz humoru, jak to zwykle bywa w przypadku bajek. A „Błękitny zamek” ma bardzo wiele z baśni, konkretnie tej o kopciuszku. Autorka zaprezentowała nam smutne życie pewnej zdominowanej przez rodzinę starej panny, by potem równie barwnie opisać jej przemianę, istne odrodzenie, usamodzielnienie się i szczęście. A wszystko to opowiedziane pięknym, bogatym językiem i okraszone szczyptą zdrowego humoru łagodzącego nieco wrażenie naiwności i patosu. W całości zaś kryje się jasne przesłanie by wziąć odpowiedzialność za swoje życie i odważnie dążyć do szczęścia nie bojąc się zmian. Trzeba mieć odwagę by być sobą, nasza bohaterka tę odwagę posiada za co zostaje wynagrodzona szczęściem i miłością.

Ładna, ciepła opowieść, którą przyjemnie się czyta. Kłamałabym jednak mówić, że jestem nią jakość szczególnie zachwycona. Być może gdybym czytała ją jako nastolatka wrażenie byłoby inne, teraz jestem chyba już trochę „za duża” na bajki i drażniła mi naiwność tej opowiastki, zwłaszcza, że autorka stara się ją „urzeczywistnić” paroma „brzydszymi” elementami jak na przykład historia umierającej przyjaciółki i jej ojca alkoholika.

Nie mam jednak wątpliwości, że wszyscy fani „Ani z Zielonego Wzgórza” będą zachwyceni, książka ma bowiem ten sam ciepły i pełen humoru klimat.

Moja ocena:

6/10

Książka przeczytana w ramach wyzwań: ocalić od zapomnienia, grunt to okładka oraz klucznik

1 komentarz:

  1. Słyszałam gdzieś coś o tej książce. Ale wcześniej nie miałam pojęcia, że autorka która stworzyła Anię napisała coś poza Anią ;)
    Dodaję +1 punkt za marcowy klucznik 2.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...