Słodka śmierć - Unni Lindell
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 448
Nie czytałam wcześniej żadnej książki
autorstwa Unni Lindell mimo, że „Słodka śmierć” stanowi już ósmą (!) część
cyklu poświęconego policjantowi Cato Isaksenowi. Nie ma w tym tylko mojej winy,
na polskim rynku ukazało się bowiem jedynie trzy spośród tych książek.
Wydawnictwo Czarna Owca wydało w ramach Czarnej Serii szósty, siódmy i ósmy
właśnie tom. Zazwyczaj sam fakt, że coś ukazało się w tej właśnie serii wystarcza
mi za rekomendację, tak więc było i tym razem gdy o Unni Lindell wcześniej nie
słyszałam.
Główną bohaterką „Słodkiej śmierci” nie
jest patron cyklu – Cato Isaksen, choć on także się pojawia, lecz młoda policjantka
Marian Dhale, która podejmuje własne śledztwo w sprawie śmierci szefa
kryminalnej policji. Fakt, że mężczyzna był przez wiele lat jej protektorem i
opiekunem nie ułatwia jej zachowania dystansu i trzymania się regulaminowych
procedur, co zresztą nigdy nie było jej mocną stroną. Próbuje ona poradzić
sobie ze stratą przyjaciela i jednocześnie wytropić jego mordercę. Jej zmaganie
z własnymi emocjami spychają na dalszy plan śledztwo, które w zagadkowy sposób
dotyczy śmierci pewnego noworodka sprzed kilku lat i jego rodziny. A prawda o
tej śmierci zagrzebana jest w pamięci Kari Helene, która jako małe dziecko była
świadkiem śmierci brata, a jej umysł skutecznie wyparł to bolesne wspomnienie.
Książka jest dobra. Nie bardzo dobra,
ale i nie bardzo zła. Jak na Czarną Serię, która mnie raczej nie zawodzi, jest
to pozycja dość słaba. Autorka skupia się przede wszystkim na emocjach
bohaterów – zwłaszcza na walczącej z rozpaczą Marian Dhale i pogrążonej w
marazmie Kari Helene, która jedzeniem próbuje zapełnić wewnętrzną pustkę. Jeśli,
ktoś lubi takie klimaty to polecam, ja jednak miałam nadzieję na więcej akcji –
a przynajmniej by fabuła dotyczyła śledztwa i poszukiwań sprawcy. Wszystkie
kryminalne elementy są jednak głównie tłem dla Marian. Mimo uwagi jaka została
jej poświęcona nie udało mi się polubić tej postaci, co w znaczy sposób wpływa
na moją ocenę.
Nie podobał mi się także sposób w jaki
autorka przedstawiła Kari Helene, pani Lindell zdaje się sądzić, że chorobliwej
nawet otyłości musi towarzyszyć jakaś niemoc umysłowa, a osoba taka nie jest w
stanie myśleć o niczym innym jak jedzenie. Kari Helene szwankuje przecież tylko
pamięć nie rozumiem więc dlaczego została przedstawiona jak pięciolatka o ciele
wieloryba. Strasznie to wszystko stereotypowe, tak jak i obsadzenie w jednej z
negatywnych ról przebiegłego Polaka, a Marian – z pochodzenia Azjatki przedstawienie
jako walecznej tygrysicy.
Autorka miała jednak taki, a nie inny
pomysł na fabułę. I choć radzi sobie ona przedstawieniem nam tej historii
całkiem nieźle, to nie jest to, to coś, co najbardziej lubię w skandynawskich
kryminałach. Może skusze się na „Miodową pułapkę” lub „Człowieka mroku” by
przekonać się co do całego cyklu, trudno bowiem wyrokować na podstawie jednej książki
:)
Moja ocena:
6/10
Raczej odpuszczę. Rzadko sięgam po kryminały, więc staram się wybierać te z najwyższymi notami.
OdpowiedzUsuń