czwartek, 4 września 2014

Taniec cieni - Yelena Black


Taniec cieni - Yelena Black




Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 400





Przyznam się od razu, że kompletnie nie rozumiem baletu. Jest dla mnie jakąś wypaczoną i nienaturalną formą tańca (można śmiało zarzucić mi ignorancję), ale balet po prostu do mnie nie przemawia. Nie wiem także co gorszego mogłoby spotkać małą dziewczynkę niż zajęcia z baletu – kojarzy mi się to z „tresurą” małych Azjatek na przyszłe olimpijki z gimnastyki artystycznej – ciągłe dbanie o wagę, dyscyplina i ćwiczenia na pograniczu tego co jeszcze można nazwać „zdrowym”. Pot i ból. Tak widzę balet.

Dlaczego więc dała się skusić książce o tańcu? Dlatego, że większość wydarzeń ma miejsce w zamkniętej przestrzeni szkoły baletowej, a ja bardzo lubię takie motywy – szkoły, obozy, internaty – a więc i sieć wzajemnych relacji, zazdrość, sympatia i niechęć. Wszystko to bardzo interesująco wypada w historiach gdy bohater próbuje dotrzeć do skrywanej pod płaszczem normalności tragicznej prawdy. W „Tańcu cieni” tym bohaterem jest Vanessa, która postanawia dołączyć do prestiżowej nowojorskiej szkoły baletowej po tym jak trzy lata temu właśnie z tego miejsca zniknęła jej siostra. Szybko okazuje się, że pod naporem zajęć i obowiązków jakie czekają ją w nowej szkole, na owe poszukiwania zwyczajnie nie będzie miała czasu.

Książkę czyta się przyjemnie, i nawet mnie – czyli osobę w tym temacie bardzo oporną – udało się autorce zafascynować sposobem w jaki pisze ona o tańcu. Widać, że nie jest to dla pani Black nieznany temat, a jej pasja ma odbicie w sposobie jaki opisuje balet. Co do samej fabuły jednak – to zupełnie mnie ona zawiodła. Przez większość część książki tak naprawdę niewiele się dzieje, poza opisami prób do występu podczas, których wybuchowy nauczyciel na zmianę wychwala i krytykuje Vanessę (która jest oczywiście niesamowicie utalentowana, choć jej na tym nie zależy). Mimo to, pierwsza połowa i tak jest tą lepszą częścią książki, kiedy bowiem historia zaczyna zmierzać do rozwiązania okazuje się, że jest ono dosyć „niezwykłe”.


Reasumując książka jest na swój sposób interesująca. Pani Black bez wątpienia ma spore umiejętności pisarskie – „Taniec cieni” jest jej debiutem, bez trudu można więc wybaczyć wszystkie niedociągnięcia. W każdym razie jeśli zostaną wydane inne jej książki to mam nadzieję, że będą nieco bardziej racjonalne – dla osób lubiących twardo stąpać po ziemi jak ja  - a wtedy bardzo chętnie po nie sięgnę. 

Moja ocena:
6/10

3 komentarze:

  1. Od kiedy obejrzałam "Czarnego łabędzia" na balet patrzę trochę inaczej, ale nie różnię się zbytnio od Twojego podejścia- kobiety tańczące tak, ale mężczyźni - nie!
    Piękna okładka :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie widziałam "Czarnego łabędzia", może zmieniłby on moje podejście :)
      Okładka faktycznie piękna.

      Usuń
  2. Chciałabym sięgnąć po tę książkę, bo mnie przyciąga do siebie :D Może tematyka nie do końca dla mnie, ale jednak :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...