Opiekunka Grobów - Melissa Marr
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 316
Opiekunka grobów to pewna bardzo
szczególna funkcja, która wiąże się z niezwykłą odpowiedzialnością, choć na co
dzień polega właśnie na tym co sugeruje nazwa, czyli opiece nad cmentarzami. W
pewnym szczególnym, małym miasteczku funkcja ta nie jest tylko ładniejszą nazwą
na zarządcę cmentarza, ale bardzo ważnym stanowiskiem. Dlaczego? Ponieważ w tym
właśnie miasteczku martwi o których grób w niewystarczający sposób zadbano mają
zwyczaj wracać. A gdy wrócą są bardzo głodni.
Brzmi to jak wstęp do porządnego
horroru z zombie w roli głównej, prawda? „Opiekunka grobów” to jednak nie
horror, mimo, że temat jest dosyć mroczny. Książka gatunkowo zbliżona jest
raczej do romansu paranormalnego, ale w wersji dla dorosłych – nie ze względu
na erotyzm czy drastyczność scen, lecz po prostu dlatego, że bohaterowie nie są
nastolatkami.
Rebeka zjawia się w Claysville po tym
jak zostaje powiadomiona o śmierci swojej ukochanej babci. Nawet nie podejrzewa
jak bardzo zmieni się jej życie po powrocie do miasta. Okazuje się, że razem z
Byronem – z którym łączy ją wiele niedokończonych spraw z przeszłości – muszą
przejąć od poprzedniego pokolenia funkcję wyznaczone w umowie zawartej przez
miasto setki lat wcześniej. Ona musi stać się Opiekunką Grobów i dbać by
przebudzeni zmarli wracali do swojego świata, on zaś musi stać się Grabarzem,
opiekunem i strażnikiem bramy między światami. Zanim jednak będą mogli na dobre
rozeznać się na czym właściwie ma polegać ich praca będą musieli zmierzyć się z
pierwszym zadaniem.
Pomysł na książkę jest niezwykle
intrygujący. Tajemnicza umowa jaką zawarło miasto gwarantuje mu bezpieczeństwo
i dobrobyt w zamian za opiekę nad zmarłymi. Mieszkańcy niejasno zdają sobie
sprawę z niezwykłości Claysville ale wnikanie w te sprawy kończy się dla nich bolesną
migreną. Sama umowa wydała mi się najciekawszym elementem fabuły niestety
została zepchnięta na dalszy plan przez grasujące zombie i Rebekę, która
próbuje sobie poradzić z żałobą po babci.
Mówiąc szczerze całość byłaby znacznie
lepsza gdyby nie wątki „romansowe”. Te ciągłe rozmowy o zaangażowaniu, strachu
przez związkami, zobowiązaniach i nie-zobowiązaniach w momencie gdy za oknem
jakiś żywy trup kogoś zjada są zupełnie nie na miejscu. Gdyby wyciąć je z
fabuły, a do tego skrócić przydługi wstęp, książka byłaby naprawdę bardzo
dobra a w każdym razie lepsza :)
Moja ocena:
7/10
Już sam tytuł jest bardzo intrygujący :) Sama książka też, chociaż za zombie raczej nie przepadam. Mimo tego z chęcią przeczytałabym "Opiekunkę Grobów" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To może zacznę czytać tak od 50 strony, skracając ten wstęp? :)
OdpowiedzUsuń