wtorek, 29 lipca 2014

Requiem dla Bostonu - William Landay


Requiem dla Bostonu - William Landay 




Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 400




O Williamie Landay’u słyszałam jakiś czas temu w kontekście jego głośnej książki „W obronie syna” (która już czeka na swoją kolej na mojej półeczce), o „Requiem dla Bostonu” zaś dowiedział się dopiero wtedy gdy książka ta wpadła mi w ręce – zupełnie przez przypadek. I od razu powiem, że bardzo się z tego powodu cieszę.

William Landay jest jednym z tych pisarzy, którzy potrafią zaintrygować czytelnika już na pierwszych stronach, a następnie ani na chwile nie zwalniając przeprowadzić przez całą powieść z zawrotną prędkością. Ale – choć akcji w książce jest całkiem sporo, to nie jest ona typową sensacją. Nie zabrakło też miejsca na przybliżenie historii bohaterów i oddanie charakteru zarówno małomiasteczkowego życia jak i realiów przestępczego Bostonu.

Ben Truman jest bardzo młodym i zupełnie niedoświadczonym szeryfem z małym, sennym miasteczku w Maine. Na co dzień nie musi się więc mierzyć z takimi problemami jakie spadają na niego gdy w jednym z domków letniskowych nad jeziorem odnajduje zwłoki zastrzelonego mężczyzny. Sprawa komplikuje się tym bardziej gdy okazuje się, że zamordowany pełnił urząd prokuratora. Śledztwo przejmują „miastowi” a Benowi nie pozostaje nic innego jak wykorzystać wszystkie swoje kontakty i pojechać przyjrzeć się wszystkiemu z bliska. Tak Ben trafia w sam środek bostońskich rozgrywek, gangów, narkotyków, skorumpowanych policjantów, donosicieli i tajemnic z przeszłości. I choć to zupełnie obcy Benowi świat, to i on nie raz czytelnika zaskoczy.

Książka jest świetnie napisana. Jest napisana tak dobrze, że nawet osoby, które tak jak ja, nie lubią policyjno-narkotykowej tematyki, nie poczują się zawiedzione. Książka była znacznie lepsza gdyby była „typowym” kryminałem, no ale cóż, autor miał inny pomysł na treść :) A nawet z moimi uprzedzeniami jest to treść bardzo dobra – z pewnymi wyjątkami. O ile bowiem ostateczne rozwiązanie jest absolutnie zaskakujące to cały „środek” już niestety nie, a co najdziwniejsze, czytelnika uprzedza sam autor, w pewnym momencie serwując nam spojrzenie z przyszłości. Trochę tego nie rozumiem.

 Nie da się jednak zaprzeczyć, że „Requiem dla Bostonu” czyta się bardzo dobrze.  Jedną z wielu przyczyn jest bardzo sympatyczna postać głównego bohatera. Nie sposób mu nie kibicować zwłaszcza, że czasem wydaje się bardzo nieporadny i zagubiony. Dodatkowym atutem jest także fakt, że autorowi udało się w bardzo obrazowy sposób przedstawić mechanizm zacierania się granic oddzielających dobro od zła. Dobrych czynów prowadzących do zła, i zła wyrządzanego w interesie dobra. Przedstawiony przez Landay’a Boston to nie czarno-biały obrazek, ale świat pełen najróżniejszych odcieni szarości. 

Moja ocena:
7/10

Książka przeczytana w ramach wyzwań: Czytam Opasłe Tomiska oraz klucznik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...