wtorek, 20 stycznia 2015

Śmierć w Braslau - Marek Krajewski


Śmierć w Braslau - Marek Krajewski



Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 256



Po lekturze „Śmierci w Breslau” jedno jest już pewne: nie polubimy się z twórczością pana Krajewskiego, nie ma na to najmniejszych szans. Naprzód nieco rozczarowały mnie „Róże cmentarne”, teraz zaś kompletnie zniesmaczyła (tak, to dobre słowo) „Śmierć w Breslau”. A naprawdę chciałam dać serii z Eberhardem Monkiem szansę. Wiem, że ma ona całkiem spore grono swych wiernych fanów, co kolejny raz udowadnia mi jak bardzo mogą różnić się czytelnicze gusta.

Czytałam te książkę przez kilka tygodni – co najmniej. Choć należę do tych osób, które pochłaniają lektury w przeciągu kilu godzin. Dobrnęłam do końca tylko na fali noworocznych postanowień, z których jedno głosi, by nie powiększać stosu niedokończonych lektur (i tak jest już wystarczająco duży). Ale nawet mimo postanowień, musiałam robić sobie przerwy w czytaniu po to by najzwyczajniej w świecie od tej książki odpocząć. Od stylu autora, i jego ciągłych prób zaszokowania i zniesmaczenia czytelnika, które po pewnym czasie zwyczajnie męczą.

Mimo ogromnego podziwu dla kunsztu, z jakim autor odtwarza realia historyczne i urzędniczo – polityczne zależności w społeczeństwie niemieckim przed wybuchem II Wojny Światowej całość fabuły ogromnie rozczarowuje. Nawet dość intrygująca kryminalna zagadka schodzi na dalszy plan wobec wszędobylskiego obrazu degeneracji. Mimo licznego grona postaci, nie ma wśród nich żadnej, której motywy wynikałyby z jakichś wyższych odczuć a nie egoistycznych i bardzo prymitywnych pobudek. A to sprawia, że czytelnik do nikogo nie odczuwa sympatii i nikomu nie kibicuje, za to los wszystkich jest mu zupełnie obojętny. A więc, po co czytać?

Należę do tego grona czytelników, które z niejednym już się w literackim świecie zetknęły, nie szokuje mnie, więc opis orgii urządzonej u jednego z arystokratów, ani zasady funkcjonowania przybytków seksualnych uciech, za wpół jawnych przyzwoleniem mieszczańskiej elity. A gdy dołożymy do tego tortury, gwałty, narkotyki, oszustwa, kłamstwa i intrygi… To pod całą tą lepką scenerią, gdzieś gubi się treść i rozwiązanie zagadki morderstwa, które w innym przypadku mogłoby być całkiem interesujące.


Żałuję, że autor wybrał dla swych opowieści właśnie taką formę, dla mnie jest ona zupełnie niestrawna. 

Moja ocena: 
4/10

1 komentarz:

  1. Akurat serii z Eberhardem Monkiem nie czytałam, ale czytałam tą z Edwardem Popielskim i bardzo mi się podobało. To prawda, że autor lubuje się w postaciach, których nie chciałoby się poznać, ale to nie przeszkadzało mi w lekturze ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...