poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Czarna dziewczyna, biała dziewczyna - Joyce Carol Oates


Czarna dziewczyna, biała dziewczyna - Joyce Carol Oates



Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 324



Na postać Joyce Carol Oates zwróciłam uwagę już jakiś czas temu głownie za sprawą jej, ponoć bardzo dobrej, biografii Marilyn Monroe  - „Blondynka”, którą, mam nadzieję, będzie mi dane kiedyś przeczytać. Autorka ta słynie z wnikliwego prezentowania przemian społecznych ze szczególny uwzględnieniem roli kobiet – a więc wszystkiego tego, co mnie szczególnie interesuje. :)

Nic więc dziwnego, że za lekturę książki „Czarna dziewczyna, biała dziewczyna” zabrałam się od razu gdy tylko wpadała mi ona w ręce. I choć sam proces czytania nie przebiegał już tak gładko i lekko, i nie zupełnie tego spodziewałam się po treści, książka ta ma swoje niewątpliwe zalety.

Dwie młode dziewczyny, studentki,  które dzieli niemal wszystko a łączy zakwaterowanie we wspólnym pokoju. Pochodzenie, poglądy, wartości, sposób bycia a nawet kolor skóry, wszystko sprawia, że Minette jest doskonałym przeciwieństwem Genny, a Genna doskonałym przeciwieństwem Minette. A jak powszechnie wiadomo nic tak nie przyciąga się jak przeciwieństwa. Między dziewczynami utworzy się dziwna relacja, która będzie świetnym pretekstem do zaprezentowania czytelnikowi przemian społecznych w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku.

To właśnie owo tło, jest tym co w książce najbardziej warte jest uwagi. Rodzinne uwikłania Genervy, postać jej ojca „Szalonego Maxa”  liberalnego działacza, zaangażowanego w kampanię przeciw wojnie w Wietnamie, a zwłaszcza postać Veroniki, która pokazuje z jakim trudem pokolenie „dzieci kwiatów” radzi sobie z upływem czasu i rolą rodzica. Właśnie te elementy wpływają na moją końcową ocenę książki. Zupełnie rozczarował mnie bowiem główny wątek fabuły. Dziwaczna fascynacja narratorki – Genny jej czarną współlokatorką. Czytelnik tej fascynacji nie odczuwa, co sprawia, że egzaltowany styl jej wypowiedzi po prostu męczy.

W Minette Swift nie ma nic fascynującego. Nie wiem czy autorka świadomie uczyniła tę postać tak gburowatą, niesympatyczną, a co najważniejsze zwyczajnie nudną. Rozczarowało mnie zwłaszcza zakończenie całej tej historii. Mozolnie brnąć do końca wyobrażałam sobie mnóstwo różnych rozwiązań jakimi mogłaby „zaskoczyć” mnie autorka ale przyznaję, że tak banalnego nie wymyśliłam :)

Podsumowując książka ma swoje zalety i wady. Plan był bez wątpienie bardzo ambitny. Efekt nieco rozczarowuję. Wnikliwość i złożoność z jaką autorka przedstawia świat bohaterów dobrze wróży jednak „Blondynce”…

Moja ocena:

6/10 

Książka przeczytana w ramach wyzwań: kluczmik

1 komentarz:

  1. Już od dawna ciekawią mnie książki Oates, głównie ze względu na tematykę, którą porusza. Po tę też chętnie sięgnę, mimo pewnych niedociągnięć fabularnych, na które wskazujesz.

    Swoją drogą nie skojarzyłam dotąd, że to właśnie ona jest autorką "Blondynki"!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...