Ukryte w mroku - Peter Robinson
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 416
Bardzo
lubię książki Petera Robinsona, jest obecnie moim ulubionym współczesnym
brytyjskim autorem kryminałów. Ten tytuł przypadł mu w udziale głównie za
rewelacyjnego „Kameleona”, ale także za stworzenie samej postaci inspektora
Banksa.
Nie
mogę jednak zacząć swojej opinii, póki w jakimś choćby nikłym stopniu nie uzewnętrznię
w jaką frustrację wprowadza mnie tajemnicza polityka wydawnictwa w wyniku,
której cały cykl z Banksem zaczął pojawiać się na naszym rynku od 10 tomu (!).
To jednak nie wszystko, co prawda żałuję, że nie mogę poznać wcześniejszych śledztw
Banska, ale nie to mnie tak denerwuje. Skoro, bowiem wydawnictwo zdecydowało
się na cykl Robinsona, to, dlaczego nie wydaje go zgodnie z chronologią? Co
decyduje o tym, że tom 13 został całkowicie pominięty, a po nagłym przeskoku do
20 następuję nieoczekiwana zapowiedz 15. Rzecz jest o tyle istotna, że choć
każda książka opowiada historię innego śledztwa, to wszystkie prywatne sprawy
bohaterów – a są one w książkach istotne - wpisują się w jeden chronologiczny ciąg.
Dlaczego więc nie tak są wydawane?
Dorze, teraz,
kiedy już trochę się wyzłościłam mogę przejść, do „Ukryte w mroku”. Jest to 20
tom serii z inspektorem Banksem w roli głównej i być może, dlatego, jest to
zdecydowanie najsłabsza część, jaką dotąd czytałam. Być może pan Robinson
zmęczył się już swoimi bohaterami, może nastał już dla niego czas na jakieś
zmiany, bowiem w książce to zmęczenie wydaje się niemal namacalne. Nie ma
poprzedniej lekkości, mnogości wątków, skomplikowanej intrygi, ba nie ma nawet
tyle odniesień do muzyki, co zazwyczaj. Wszystko za to robi wrażenie „ciężkiego”
wetkniętego na siłę i równie na siłę innowacyjnego. Chyba właśnie z tego
względu autor zdecydował się przenieść cześć akcji do Estonii, co niestety nie
okazało się dobrym rozwiązaniem. Ale o tym za chwilę.
Alan
Banks prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa emerytowanego policjanta - Billa
Quinna. Ponieważ rzecz dotyczy policji, a plotki głoszą, że zamordowany mógł
być ofiarą szantażu, jego pracy uważnie przyglądać się ma policjantka z wydziału
wewnętrznego. A nie jest to lubiany wydział. Samo śledztwo zaś, zaczyna
zataczać coraz szersze kręgi, zwłaszcza, gdy Banks zaczyna analizować sprawy,
którymi zajmował się Quinn. Zaginiona w Estonii młoda Angielka, kanciarz
żerujący na długach najuboższych obywateli, zmuszani so niewolniczej pracy
imigranci, prowadzący własne śledztwo młody dziennikarz, tajemniczy szantażysta
i estońska mafia. Wszystkie te wątki łączą się ze śmiercią policjanta i tylko
dzięki ich rozwikłaniu Banskowi może udać się wskazać mordercę.
Choć
samemu pomysłowi na kryminalną intrygę niewiele da się zarzucić, to samo jej
przestawienie pozostawia wiele do życzenia. Robinson zawsze przedkładał
szczegółowy opis nad budowanie napięcia i akcję. Lubiłam to w jego książkach, nawet,
gdy prezentowane przesłuchania czy rozmowy niewiele wnosiły to ostatecznie
stanowiły kontekst, z którego czytelnik budował sobie ostateczne rozwiązanie. W
przypadku „Ukryte w mroku” autor jednak wyraźnie przesadził i książka, co z
trudem przyznaję, jest po prostu nudna. W sprawie śledztw niewiele się dzieje,
za to najwięcej miejsca zajmują zupełnie nieciekawe wątki na przykład
planowania przez bohaterów swojej dalszej policyjnej kariery lub wewnętrzne
spory policji.
Wcześniej
wspomniałam, że nawet przeniesienie akcji do Estonii, okazało się błędem. I tak
właśnie uważam, bo w przypadku, gdy rzecz działa się w Anglii, autor przynajmniej
miał pojęcie, o czym pisał. W przypadku Estonii wyraźnie takiego pojęcie nie
ma. Całość jego opisu opiera się na stereotypach zresztą podobnie rzecz ma się –
o ile nie jeszcze gorzej – gdy pojawiają się polskie wątki. Autorowi wydaje się
chyba, że mieszkańcy Śląska to średniowieczni analfabeci. Ale nie będę się
czepiać, bo chyba bardziej niż to irytowało mnie, że cała policja Estonii nie
była w stanie odtworzyć okoliczności zaginięcia dziewczyny, co Banks robi po kilku
latach od tego zdarzenia w zaledwie jego popołudnie…
Nie, to
nie jest dobra książka. Mam szczerą nadzieję, że to tylko jednorazowa „wpadka”
i seria z Banksem powróci do poziomu „Kameleona”.
Moja ocena:
5/10
Bardzo lubię kryminały, ale tego autora jeszcze nie poznałam :)
OdpowiedzUsuń