czwartek, 18 grudnia 2014

Zimowy morderca - Krystyna Kuhn


Zimowy morderca - Krystyna Kuhn



Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 320






Czternastoletnia dziewczynka zostaje wywieziona przez hitlerowców do Niemiec gdzie rozpoczyna pracę w roli pomocy domowej. Jej los splecie się w sposób tragiczny z historią rodziny Winklerów. Dlaczego? Jakie znacznie ma tak odległa przeszłość dla sprawy morderstwa staruszki we Frankfurcie w roku 2006? Bestialstwo tego czynu szokuje panią prokurator, Miriam Singer. Gdy jednak niedługo po tym zdarzeniu porwany zostaje wnuk ofiary, upartej prawniczce nie pozostaje nic innego niż zagłębić się w przeszłość by znaleźć motywy kierujące porywaczem, a tym samym jego samego.

Intrygująca fabuła, która wykorzystuje modny ostatnio motyw dwóch płaszczyzn czasowych. W „Zimowym mordercy” oprócz współczesnych wydarzeń koncentrujących się głównie na śledztwie i życiu prywatnym głównej bohaterki mamy także relacje Zosi przedstawione w formie pamiętnika z czasów wojny. Fragmenty te nie są długie, a więc nie rozpraszają, a pozwalają na poznanie całej historii z bardzo bliskiej perspektywy. Dobrym zabiegiem jest także oddanie w części opowieści głosu zrozpaczonej matce, która gotowa jest na bardzo wielu by ratować swoje dziecko. Tyle plusów. Teraz krytyka.

Bardzo nie podoba mi się sposób, w jaki pani Kuhn przedstawiła Kraków i Polaków. Mam spore wątpliwości czy i kiedy autorka odwiedziła to miasto, ale obraz, jaki prezentuje ma się nijak do rzeczywistości. I sadze, że nie przemawia przeze mnie brak obiektywizmu, ani niezdolność do przyjęcia krytyki. Wcale nie uważam, że Kraków musi się wszystkim podobać, ale w książce pani Kuhn wszystko w tym miejscu jest szare, zrujnowane i obskurne, a ludzie ponurzy, bezwolni i wpatrzeni we własne buty. Nawet powietrze przesiąknięte jest zapachem dymu i węgla. Nie obyło się także bez nieśmiertelnych stereotypów – władza i urzędnicy są skorumpowani i nieuczciwi, taksówkarz sprzedaje wódkę, parking przed blokami przypomina niemiecki komis samochodowy, a pięćdziesięcioletnia kobieta ma usta pełne złotych koronek. Naprawdę tylko na tyle autorkę stać?

 Jeszcze mały szczegół, który już jednak zupełnie wyprowadził mnie z równowagi, gdzieś w treści pada stwierdzenie, że kontakt z polską policją był utrudniony, bo prawie nikt nie mówił po niemiecku. A dlaczego miałby? Czy któryś z niemieckich bohaterów mówił po polsku? Nie, ale dlaczego odwrotna sytuacje nie miałby być równie oczywista?

Spotkałam się z opiniami mówiącymi, że autorka postąpiła bardzo odważnie sięgając w swej tematyce do czasów wojennych, że ośmieliła się przełamać tabu. Naprawdę? Mówienie o wojnie jest bohaterstwem? Stwierdzanie, że niektórzy z Niemców świadomie wspierali nazistowską machinę wojenną jest przełamywaniem tabu? Coś mi się wydaje, że niedługo samo stwierdzenie, że Niemcy brali udział w II Wojnie Światowej będzie wyjawianiem jakiegoś niesmacznego sekretu. Przerażające.

Wszystko to sprawia, że cała książka bardzo wiele traci w moich oczach. Nie uratowały jej ani wątki osobiste dotyczące pani prokurator, ani sama zagadka kryminalna i prowadzone śledztwo, choć nie mam im nic do zarzucenia. Pewnie gdyby książka nie zawierała tych wszystkich polskich akcentów, uznałabym ją za całkiem udaną. Cóż jednak… odkładam „Zimowego mordercę” z powrotem na półkę z bardzo mieszanymi odczuciami, wśród których przeważa jednak rozczarowanie. 

Moja ocena:
6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...