Taniec czarownic - Jessica Gregson
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 280
No dobrze,
chyba czas się przyznać, że do przeczytania tej książki skłoniła mnie piękna
okładka, natężenie barw nadaje jej specyficzny, klimatyczny charakter. Och nie
bez znaczenia pozostał także niezwykle intrygujący opis. Musze więc od razu
zaznaczyć, że zupełnie nie odpowiada on treści książki.
Książka jest…
ciekawa. Albo może inaczej. Ciekawy jest pomysł na tę książkę. Początek
dwudziestego wieku. Mała węgierska wioska w środku niczego czyli puszczy, gdzie
czas się zatrzymał a wraz z nim stały porządek rzeczy. Ale nadchodzi wojna,
miejscowi mężczyźni odchodzą, a za to pojawiają się włoscy jeńcy – cudzoziemcy
wnoszący wszystko co nieznane i nowe. I stary porządek rzeczy zaczyna chwiać
się w posadach czego skutkiem jest rosnąca liczba zgonów wśród mężczyzn kiedy
woja się kończy i wszystko powinno wrócić do normy. Właśnie ten element zamiany
wartości, który sprawił, że stateczne żony i matki stały się morderczyniami
jest najbardziej interesujący. A to, że książka oparta jest na prawdziwych
wydarzeniach dodaje jej uroczej szczypty pikanterii.
Niestety moim
zdaniem, trochę tej pikanterii za mało. Same morderstwa zostają zepchnięte na
dalszy plan, a przez większość cześć książki poznajemy smutne losy głównej
bohaterki Sari od czasu wczesnego dzieciństwa. I nie ma w nich nic naprawdę
interesującego. Później pojawiają się cudzoziemcy mężczyźni i autorka długo
opisuje rozwój ich relacji z pozostałymi w wiosce kobietami. Rozumiem, że jest
to element, który na zawsze zmienia wioskę, ale to w jaki sposób ją zmienia pozostaje
nieuchwytne. Potem po prostu zaczynają się zgony. I nie znamy przyczyn – jedyny
dokładnie opisanym przypadkiem jest śmierć narzeczonego Sari, ale w żaden
sposób nie jest on reprezentatywny dla całej wioski. To dlaczego proste,
stateczne kobiety nagle stają się morderczyniami pozostaje więc niezrozumiałe.
A właśnie to jest w książce najbardziej intrygujące.
Rozczarowało mnie
także zakończenie. Jest, że tak powiem zupełnie niedorzeczne, dotąd książka
trzymała jako taki poziom prawdopodobieństwa – w końcu fabuła powstała na
kanwie prawdziwych wydarzeń – zakończenie jest natomiast, jakby z innej bajki.
W ogólnej
ocenie nie jest źle. Lekko i przyjemnie się czyta nawet jeśli miejscami jest
dosyć nudno. Ale nie jest też jakoś rewelacyjnie, a biorąc pod uwagę temat
naprawdę mogłoby być. Polecam by przekonać się samemu.
Moja ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz