sobota, 2 marca 2013

Bogowie Alabamy - Joshilyn Jackson

 

Bogowie Alabamy - Joshilyn Jackson


Wydawnictwo: G+J Gruner&Jahr
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 304





Moje pierwsze zetknięcie z twórczością pani Jackson okazało się tak udane, że już na wstępie wiedziałam, że to dopiero początek mojej czytelniczej drogi związanej z książkami opatrzonymi jej nazwiskiem.
„Oszukać przeznaczenie” zawierało pewne niedopowiedzenia, jakby autorka celowo nie chciała zdradzać pewnych części historii. Pełna nadziei zaczęłam więc szperać i nie byłam szczególnie zaskoczona gdy znalazłam „Bogów Alabamy” – opowieść będącą rozwinięciem wcześniej tylko zaznaczonych wątków. A to znaczy przecież, że przez kilka następnych godzin będzie towarzyszył mi ten sam klimat, miejsca, niektóre postaci, a przede wszystkim ten sam, lekki, odrobinę ironiczny styl, który tak mi się podobał w „Oszukać przeznaczenie”. I owszem, wszystko to tam jest, ale książka jest całkiem inna. Ale po kolei. 

Na okładce przeczytamy, że Arlene Fleet opuściła rodzinne strony by definitywnie zostawić za sobą przeszłość, co oczywiście jej się nie udaje, a przeszłość powraca wraz ze zwariowaną Rose Mae Grandee pukającą do jej drzwi. Bardzo niechętnie wraca więc do Alabamy, by z ową przeszłością się rozliczyć i móc u boku narzeczonego rozpocząć nowe życie.
Nic zaskakującego, prawda? Stary, niezawodny temat niemożności ucieczki przed konsekwencjami czynów z przeszłości, potraktowany w równie stary i niezawodny sposób – wydarzenia obecne przeplatają się z retrospekcjami z przeszłości. Nie mam nic przeciwko sprawdzonym sposobom – dają pewność dobrej lektury, ale niewiele ponad to. I taka właśnie jest ta książka.
Wydarzenia rozgrywające się w teraźniejszości są niezbyt interesujące, a jedyne co je urozmaica to spory Arlene z narzeczony Burr’em ( postać potraktowana przez autorkę bardzo powierzchownie), które mówiąc szczerze wydają mi się dość irracjonalne i wepchnięte tam na siłę. Podobnie niewykorzystany jest motyw spotkania z rodziną po tak długiej nieobecności. Wszystkie wzajemne żale i pretensję wiszą w powietrzu i tylko czekają by wybuchnąć jakim emocjonalnym „bum!”, którego nie ma.
Przede wszystkim trudno jest sympatyzować z samą Arlene, nawet gdy już poznajemy jej historię i motywy jej działań to wydaje się ona trochę nijaka – rozdarta między próbą naśladowania zadziornej Rose Mae, a anielsko dobrej kuzynki Clarice. Jest to częściej irytujące niż zabawne.
To co jest niewątpliwie największą zaletą tej książki, to doskonale oddany klimat Alabamy końca lat osiemdziesiątych, nastolatków i dorosłych rozmiłowanych w swych bogach – seksie, baseballu i religii – czczonych z równa pasją.
Drugim ważnym elementem jest postać ciotki Florence, mocnej, charyzmatycznej osobowości, która pomimo straty syna potrafi utrzymać całą swoją rodzinę w ryzach, nie pozwalając jej się rozpaść. To jedyna silna postać w tej książce, przeciwwaga dla rozmytej Arlene, czasem aż szkoda, że to nie jej historię postanowiła opisać autorka.
Podsumowując powiem, że po przeczytaniu obu książek wygląda to tak jakby Jackson pomysłu i talentu wystarczyło tylko na jedną. Nie wiem w jakiej powstawały kolejności, ale dla mnie bezspornie „Oszukać przeznaczenie” jest rewelacyjne, natomiast „Bogowie Alabamy” tylko przeciętne. Choć może po prostu zbyt wiele oczekiwałam i dlatego czuję się mocno zawiedziona. W każdym razie by wyrobić sobie jakieś zdanie na temat twórczości Joshilyn Jackson muszę sięgnąć bo następne tytuły tylko, że do nich podejdę już bardziej neutralnie.
Moja ocena:
4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...