poniedziałek, 4 marca 2013

Prawdziwe Morderstwa - Charlaine Harris

 

Prawdziwe Morderstwa - Charlaine Harris



Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 284

Opis:
"Poznajcie Aurorę Teagarden - kolejną z bohaterek wykreowanych przez bestsellerową autorkę, Charlaine Harris. Niezwykłą bibliotekarkę, której inteligencja, intuicja i przenikliwość pozwalają rozwikłać najbardziej niezwykłe tajemnice oraz pełne mroku zagadki.
Lawrenceton w stanie Georgia, przedmieścia nieustannie rozwijającej się Atlanty, to de facto nadal małe miasteczko. Bibliotekarka Aurora „Roe” Teagarden wychowała się tutaj i wie więcej, niż trzeba, o mieszkańcach miasta, także o tych, którzy podobnie jak ona interesują się ciemniejszą stroną ludzkiej natury. Wraz z tymi ludźmi Aurora należy do klubu nazywanego Prawdziwe Morderstwa, którego członkowie spotykają się raz w miesiącu, by analizować słynne sprawy kryminalne. To nieszkodliwe hobby przyjmuje całkiem inny obraz, gdy pewnego wieczoru Roe znajduje ciało członkini klubu, zamordowanej w sposób, przypominający zbrodnię, którą tego dnia klub miał omawiać. Po kolejnych przypadkach „kopiowanych” zabójstw, Roe będzie musiała się dowiedzieć, kto ukrywa się za tą przerażającą zabawą, w której wszyscy członkowie Prawdziwych Morderstw, z nią włącznie, są głównymi podejrzanymi… i potencjalnymi ofiarami."



Ponieważ moje spotkania z fantastyką bywają różne – raz bardziej, raz mnie udane – postanowiłam sięgnąć po coś bardziej klasycznego. A dla mnie bez wątpienia klasyczny jest kryminał. Kryminał zawodzi mnie rzadziej niż częściej. A ponieważ nie bardzo mam ostatnio nastrój na skandynawski ciężki pesymizm – idzie wiosna ;) postanowiłam wybrać coś lżejszego.
„Prawdziwe Morderstwa” – obiecywały mi wszystko czego szukałam.  Małomiasteczkowa bibliotekarka na tropie seryjnego mordercy. Przyznacie, że brzmi obiecująco? W końcu wyszły spod pióra autorki serii na podstawie której nakręcono serial „Czysta krew”. A więc po pierwsze: lekki ton bez snujących się smętnie zakochanych nastolatków. Po drugie: żadnych zjawisk niewyjaśnionych, a zamiast nich twardy rzetelny realizm plus kryminalna zagadka. Kilka ciał i zamknięty krąg podejrzanych – a więc klimat niemal jak u Agathy Christie.
A w dodatku to dopiero pierwszy tom cyklu, co zawsze wróży autora pełnego pomysłów. No więc nic tylko czytać. A czyta się szybko i lekko, głównie za sprawą prostego języka. To pierwsza niewątpliwa zaleta tej książki, prosty język. Drugą jest gładkość narracji – wydarzenia płyną lekko z punktu A do B bez najmniejszych nawet prób zawirowań czy przeskoków. To pasuje do treści – opowieść miała być raczej intrygująca i zabawna niż refleksyjna i straszna.
Niestety uważam, że tego akurat autorce nie udało się osiągnąć, co sprawia, że jest dziwnie. Ani poważnie, ani zabawnie.
Kiedy otwieramy kryminał w którym rolę głównego detektywa przejmuje bibliotekarka to spodziewamy się nietuzinkowej osobowości. Indywidualności, ekscentryczności, osobliwości, czegokolwiek co stanowiłoby charakterystyczną rysę i pozwoliło na zbudowanie komizmu wielu sytuacji. A jedyne co jest dziwne w Aurorze Teagarden to jej imię, co zostaje kilka razy podkreślone, gdyby ktoś nie zwrócił uwagi. Można by było jeszcze dodać, że przynależność do klubu pasjonującego się sprawami słynnych morderstw też jest dość osobliwe, gdyby do owego klubu nie należała większość mieszkańców miasta. Konkretyzując główna postać w książce jest po prostu nudna, a to że cała narracja skupia się na niej i sprawę morderstw poznajemy w jej towarzystwie, sprawia, że zagadka kryminalna też wydaje się niezbyt ciekawa. A szkoda, bo pomysł jest bardzo dobry, ale rozwiązanie pozostawia wiele do życzenia.
Może pani Harris jest po prostu dużo lepsza jako autorka historii o wampirach, niż kryminałów. Ja w każdym razie czuję się trochę zawiedziona, choć książka, nie jest ani dobra ani zła. Jest po prostu przeciętna. 

Moja ocena:
5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...