wtorek, 26 marca 2013

Pokój - Emma Donoghue

 

Pokój - Emma Donoghue



Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 404




Książka „Pokój” autorstwa Emmy Donoghue jest, a przynajmniej była swego czasu bardzo głośna pozycją. Nic dziwnego skoro porusza tak kontrowersyjny temat. Kobieta i dziecko zamknięci przez długie lata w ciasnej przestrzeni jednego pokoju, który dla pięciolatka staje się całym istniejącym światem. Zacytuje tutaj opis z okładki, który i mnie skusił by sięgnąć po tę książkę.
„Wyobraź sobie, że ktoś zamyka cię w niewielkim pokoju z małym dzieckiem!
Od dziś będziesz w nim spędzać dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu! Przez kolejne siedem lat!”
Przerażająca wizja, prawda? I to nie tylko dla posiadaczy dzieci :)
Książka jest jednak – moim skromnym zdanie, oczywiści – równie głośna jak słaba i męcząca. Od pierwszych stron z uporem brniemy w fantazyjny opis świata/Pokoju widzianego oczami pięciolatka i z równym uporem próbujemy wychwycić i przełożyć sobie na nasz, normalny język wszelkie informacje, które pozwolą nam odgadać o co tu właściwie chodzi, czyli dlaczego, gdzie i przez kogo matka i jej syn zostali zamknięci. I owo wynajdywanie strzępków informacji jest tylko z początku zabawne i interesujące. Z każdą kolejną stroną staje się tak jak cała narracja coraz bardziej irytująca.
Nie mam nic przeciw dzieciom, a sposób w jaki postrzegają świat jest naprawdę czarujący i zdumiewający. W „Pokoju” Emma Donoghue postanawia ten niewątpliwy urok dziecięcego świata skontrastować z brutalnymi realiami rzeczywistości. Wielu czytelników uznało ten zabieg za niezwykły i ja także muszę przyznać, że zestawienie to pozwala jeszcze dobitniej oddać ohydę i bezwzględność zła. Jeśli to właśnie zamierzała uczynić autorka to bez wątpienia jej się udało. Tylko czy naprawdę trzeba kogoś przekonywać jak złe jest zło?
Wracając do sposobu prowadzenia narracji - Jack jest specyficznym dzieckiem, to można zrozumieć, można się nawet tego spodziewać, ze względu na sposób w jaki spędził swoje dzieciństwo. Ale to, że Jack przemawia językiem całkiem nieźle wykształconego trzydziestolatka i w taki właśnie sposób postrzega świat, zrozumieć już się nie da. Narracja prowadzona jest językiem dorosłego próbującego brzmieć jak pięciolatek. Przez większą cześć książki zastanawiałam się czy pani, która to napisała w ogóle ma pojęcie o dzieciach.
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń uważam, że temat jaki podjęła pani Donoghue jest bardzo interesujący. Motyw matki, która do przetrwani potrzebuje dziecka tak samo jak ono potrzebuje jej, albo nawet jeszcze bardziej jest wzruszającym, pełnym ciepła i nadziei obrazem miłości zdolnej przerwać dosłownie wszystko. Szkoda tylko, że Emma Donoghue wybrała na zaprezentowanie nam tego tematu taką a nie inną, być może bardziej klasyczną, ale na pewno pełniejszą formę – nieograniczoną możliwościami poznawczymi dziecka. Ja chętnie zobaczyłam tę sytuację z różnych punktów widzenia, matki, babci, brata, lekarza i tak dalej. Może nie miałabym wtedy wrażenia, że autorka z trudem stara się zapełnić strony, niezmiernie dużą czcionką.
Myślę, że sposób w jaki została napisana książka może wzbudzać tylko dwie skrajne opinie. Albo zachwyci, albo rozczaruje. Ja niestety należę do tej drugiej kategorii czytelników.

Moja ocena:

4/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...